Android N aktualizowany jak Chrome OS: bez przestojów, bez awarii #io16

Android N nie otrzymał oficjalnej nazwy podczas wczorajszejprezentacji na otwarciu Google I/O 2016. Dostał jednak coś znaczniebardziej istotnego – zainspirowany Chrome OS-em mechanizmaktualizacji, który rozwiązuje w praktyce wszystkie dotychczasowebolączki związane z tym aspektem Androida. Zapraszamy do bliższejanalizy tego, co przygotowuje dla nas Google.

Android N aktualizowany jak Chrome OS: bez przestojów, bez awarii #io16

Jeśli korzystaliście kiedykolwiek z chromebooka, to pewniewiecie, jak wygląda na tych urządzeniach kwestia aktualizacjisystemu. Użytkownik niczego nie robi. Ot po prostu włączakomputer, a oprogramowanie jest aktualne. Żadnego czekania, żadnej„instalacji poprawki 67 z 186”. Chrome OS wykorzystuje mechanizmdwóch partycji systemowych, stosowanych wymiennie.

Obraz

W trakcie uruchamiania Chrome OS-a przeprowadzony zostaje testdostępności aktualizacji. Jeśli na serwerach pojawiła się jużnowa wersja, to kompletny obraz partycji systemowej zostaje pobrany iwgrany na obecnie nieużywaną partycję. Jeśli proces siępowiedzie, to świeżo zapisana partycja zostaje ustawiona jakosystemowa, a system jest resetowany i startowany z nowego obrazu. Wefekcie cały proces aktualizacji jest dla użytkownika niezauważalny– i co szczególnie ważne, nie może niczego zepsuć. W razieniepowodzenia uruchomiony zostaje po prostu system z dotychczasużywanej partycji.

Udostępniony wczoraj oficjalnie Android N Developer Preview 3wprowadza tak samo działający mechanizm aktualizacji do mobilnegosystemu Google'a. Dwie partycje systemowe, jedna aktywna, drugazapasowa. Nowy obraz systemu będzie pobierany w tle i wgrywany napartycję zapasową, a gdy wszystko pójdzie dobrze, zapasowapartycja stanie się aktywną.

Nigdy już nie zobaczymy charakterystycznego ekranu z animowanymrobocikiem z otwartą klapką w brzuchu, nigdy też nie zamienimysmartfonu czy tabletu w cegłę. A przecież takie sytuacje zdarzałysię nawet na oficjalnej linii Nexusów, zmuszając użytkowników dokorzystania z trudnego procesu uruchamiania narzędzi odzyskiwaniasystemu (revocery) i flashowania nowych obrazów.

Oczywiście nie rozwiązuje to innego problemu Androida, tj.dostępności obrazów systemowych. Obrazy aktualizacji wciąż będąmusiały być stworzone przez producentów – i w wypadkuzablokowanych smartfonów, zaakceptowane przez telekomy. Wciąż Google nie znalazło sposobu na to, by dostarczyć szybko poprawki bezpieczeństwa.Szybsza i niezawodna aktualizacja oprogramowania w tle sprawijednak przynajmniej, że ludzie nie będą cały okres życia smartfonu używaligo z taką wersją systemu, z jaką go dostali.

Warto też wspomnieć, że wraz z Androidem N debiutuje nowykompilator aplikacji, pozwalający przerwać proces optymalizacjizainstalowanych .apk po aktualizacji. Teraz będziemy mogli teoptymalizacje przeprowadzić w dowolnym momencie. Cały procesaktualizacji będzie więc naprawdę szybki, nie powinien zajmowaćdłużej, niż normalne uruchomienie systemu.

Ceną za ten zapożyczony z Chrome OS-a pomysł jest oczywiściemniej miejsca we wbudowanej pamięci masowej. Trzeba będzie umieścićtam dwie partycje systemowe. Na szczęście obrazy systemu wAndroidzie N są przechowywane w wysoce skompresowanych obrazachSquashFS, podobnie jak to jest w wypadku wielu linuksowychdystrybucji typu Live, więc nie będzie to tak bardzo odczuwalne.Zresztą trzeba też spojrzeć na realia sprzętu, na którym będziedziałał Android N – dziś coraz więcej nawet tanich smartfonówma przynajmniej 32 GB wbudowanej pamięci Flash NAND czy eMMC.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)