Aplikacja do ochrony prywatności usunięta ze sklepu Play. Bez konkretnych powodów
Wszystko wskazuje na to, że Google za nic ma sobie użytkowników własnego systemu mobilnego, Androida. Dopiero co dowiadujemy się, że tak naprawdę fragmentacja platformy jest dla tej firmy zjawiskiem wręcz pozytywnym, które pozwala zarabiać, a tu pojawiają się już kolejne niemiłe doniesienia: z Google Play usunięta została aplikacja, której głównym zadaniem była ochrona prywatności użytkowników. Co było powodem? Rzekome naruszenie regulaminu i zasad obowiązujących w sklepie.
01.09.2014 | aktual.: 02.09.2014 16:43
Mowa o aplikacji Disconnect Mobile, która od jakiegoś czasu jest dostępna także dla systemu iOS i co ciekawe, tam może być dystrybuowana bez najmniejszych problemów, pomimo, że platforma Apple wydaje się znacznie bardziej zamknięta i nastawiona na odgórne kontrole. Aplikacja ta pozwala na ochronę prywatności użytkownika: blokuje ona witryny i hosty, które zawierają szkodliwe oprogramowanie, a także elementy śledzące użytkownika. Potrafi to zrobić zarówno przy połączeniu komórkowych jak i podczas korzystania z sieci Wi-Fi. Takie działanie trudno jest nazwać szkodliwym, tym bardziej, że jest przecież wiele aplikacji, które działają w o wiele gorszy, prawdziwie szkodliwy sposób. Takich tworów Google wydaje się nie dostrzegać.
Na swoim oficjalnym blogu autorzy aplikacji żalą się, że zupełnie nie rozumieją podejścia Google. Email dotyczący zablokowania aplikacji otrzymali zaledwie 5 dni od jej umieszczenia w sklepie, jeszcze przed podjęciem jakichkolwiek kroków związanych z jej promowaniem. Według pracowników Google, Disconnect naruszył zasady sklepu, konkretów jednak zabrakło i przedstawione powody równie dobrze mogłyby posłużyć do usunięcia ze sklepu Play nawet oficjalnych aplikacji Google. Twórcy programu zaznaczają, że to nie pierwsza tego typu sytuacja: już w 2013 roku miało miejsce zablokowanie ich aplikacji z powodu używania lokalnego serwera proxy. Nowa aplikacja została stworzona z zachowaniem wszystkich zasad i środków ostrożności. Wykorzystuje ona VpnService API, z którego korzystają tysiące innych programów dostępnych w oficjalnym sklepie, mimo to została zablokowana.
Twórcy podejrzewają, że ich aplikacja została potraktowana jako bloker reklam. Google natomiast nie chce takich aplikacji w Google Play i od 2013 roku sukcesywnie je usuwa. Oczywiście Dicsonnect nie ma na celu blokowania reklam, lecz ochronę prywatności użytkowników. Problem w tym, że często sieci reklamowe wykorzystują właśnie reklamy do śledzenia. Tych jest natomiast sporo w darmowych aplikacjach, a nie każdy wie, że po zrootowaniu Androida da się większość reklam po prostu zablokować dodatkowym oprogramowaniem. Kolejny problem to szkodliwe oprogramowanie: może być ono rozpowszechniane właśnie za pomocą reklam, co jest coraz częściej wykorzystywane i powoduje ogromne fale infekcji np. poprzez przeglądarki internetowe. A co z nagłówkiem Do Not Track? Niestety, ale to rozwiązanie nie jest szczególnie respektowane, bo przecież nie ma takiego obowiązku. Jeżeli ktoś nie chce być śledzony, musi samodzielnie zablokować szkodliwe hosty.
Niestety posunięcie korporacji zdecydowanie nie wygląda dobrze. Pod kontrolą Android pracuje obecnie około 78% wszystkich smartfonów na świecie. To oznacza gigantyczną władzę w rękach Google. Co prawda w sklepie Play znajdziemy wiele różnych aplikacji, ale jak widać, firma może zdecydować o tym, że czegoś nie chce w nim widzieć. Wpływa to na cały ekosystem, na wszystkich jego użytkowników. O ile osoby zorientowane w temacie mogą skorzystać z alternatywnych sklepów z aplikacjami jak chociażby F-Droid, o tyle te niewtajemniczone są niejako zdane na łaskę korporacji. Znajdą one tylko to, co jej odpowiada. Podobnie zresztą Google może wpływać na wyniki wyszukiwania, jest na rynku wyszukiwarek w zasadzie monopolistą. Twórcy Disconnect będą starać się przywrócić swoją aplikację do Google Play. Czy im się uda? Szanse na to są niewielkie. Tutaj rządzi Google i to ono ustala zasady.