Aura – Chrome zniszczy Windows od środka?
Przeglądarka Google Chrome, choć jest jednym z młodszych tworów tego typu, w zaledwie pięć lat zdominowała rynek w wielu państwach. Wszystko to mimo faktu, że początkowo w porównaniu do konkurencji nie oferowała niczego innowacyjnego, a wręcz cechowała się ubogością… a może takim elementem był właśnie minimalistyczny interfejs i szybkość działania? Sama przeglądarka to jednak za mało i wiadomo o tym od dawna, potwierdzają się przypuszczenia, jakie nasuwały się od jakiegoś czasu – Chrome jest w stanie zniszczyć potęgę systemu Windows... od środka.
Pierwszym tego przykładem są aplikacje działające offline instalowane jak rozszerzenia i uruchamiane poprzez dedykowany skrót-widget. W Chrome Web Store w ostatnich dniach pojawiła się nowa kategoria „na komputer”, która zawiera właśnie takie aplikacje. Dzięki nim możliwy jest dostęp do niektórych programów, takich jak notatniki, bez ich „instalowania”, a z poziomu samej przeglądarki. Kolekcja ta na razie jest dosyć uboga, ale to tylko kwestia czasu, aż nabierze rozpędu. Już teraz znajdziemy w niej popularne Wunderlist czy Any.do, nie mówiąc o aplikacjach samego Google.
W kanale deweloperskim przeglądarki Chrome pojawiła się wersja korzystająca z… własnego menadżera okien o nazwie Aura. Jakie cele przyświecają twórcom? Przede wszystkim stworzenie kodu dla wielu platform, docelowo dla Windowsa, ale nie są wykluczane również inne systemy. Całość ma być atrakcyjna wizualnie, wzbogacona o wiele efektów i korzystać z akceleracji sprzętowej, ale zarazem dopasowywać się do możliwości technicznych urządzenia, na jakim działa. Wstęp do tego można było obserwować już od kilku wersji, gdy wygląd przeglądarki zerwał ze stylem interfejsu narzucanego przez system (co spowodowało pewne problemy z niektórymi dodatkami, np. LastPass).
Jak to wygląda w praktyce? Bardzo ciekawie. O ile zwykły, desktopowy Chrome na razie za wiele się nie zmienił, na pierwszy rzut oka pojawiły się tylko pewne efekty wizualne, o tyle pełną metamorfozę przeszła jego wersja dla Modern UI. Po jej uruchomieniu użytkownika wita nie tylko przeglądarka, ale również pasek ze skrótami do aplikacji, a nawet systemowy zegarek! Nie jest to jedno sztywne okno z obsługą wielu kart, podobnie jak w przypadku Internet Explorera dla Modern UI, ale cały dodatkowy pulpit, na którym w osobnych oknach można uruchamiać aplikacje i rozszerzenia.
Jaki cel oprócz stworzenia rozwiązania multiplatformowego ma w tym Google? Z czasem przeglądarka stała się aplikacją, która jest uruchomiona niemalże cały czas. Coraz większa ilość usług dostępnych jest w Internecie, czego świetnym przykładem jest samo Google. Jeżeli przeglądarka pozwoli na dostęp do wszystkich aplikacji, z jakich korzysta użytkownik, to pozostaje sobie zadać pytanie… do czego w zasadzie będzie jeszcze potrzebny system operacyjny? Będzie stanowił jedynie prostą „podkładkę”, a Chrome „zniszczy go od środka”, oferując takie same doświadczenia, jak podczas pracy z Chrome OS. Nie będzie zarazem wymagało martwienia się aspektami technicznymi (np. sterownikami) — od tego jest przecież „warstwa robocza” w postaci systemu Windows. Oczywiście jest to duże uproszczenie i zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacja zależy od potrzeb konkretnego użytkownika. Ale w wielu przypadkach to po prostu wystarczy.
Deweloperska wersja Chrome jest niestabilna i póki co ma również bardzo duży apetyt na pamięć operacyjną. Choć jednak Aura nie jest skończona, choć nie powinna być jeszcze użytkowana w środowisku produkcyjnym, zbliża się wielkimi krokami. Czy będzie to oznaczało zakończenie pewnego etapu w historii systemu Windows?