OnLive - to działa!
Witam,
Sporo wody w Wiśle upłynęło, odkąd usłyszałem po raz pierwszy o usłudze OnLive. Zapowiadano, że dzięki niej będzie można za pomocą samego klienta pograć w gry odpalane na maszynach oddalonych od nas fizycznie. W Sieci wytykano kilka możliwych zalet:
1) Multiplatformowość 2) Obniżenie wymagań naszego komputera 3) To dystrybucja cyfrowa, więc zero bałaganu na półkach
Oraz wad:
1) Wymagane szybkie łącze internetowe 2) Nie wiadomo jak z wersjami na Maca oraz Pingwina
Nadszedł rok 2011, projekt już uruchomiono. I jak to jest na dzień dzisiejszy?
On!
Przeglądając te witryny, na które regularnie zaglądam, natknąłem się na blogu Santyago na notkę dotyczącą OnLive działającego pod Linuksem. Jako eksperymentator zacząłem po kolei klepać podane komendy do Terminala, czego wynikiem było tylko kilka ślicznych errorów przy instalacji. Tym niemniej, będąc osobą dociekliwą i wścibską, zajrzałem do źródeł podanych przez Korneliusza.
Tam z kolei znajdował się link do paczki .deb, którą to zassałem i zainstalowałem. Potem najzwyczajniej w świecie dociągnąłem klienta OnLive i kliknąłem go. Efekt?
Miłe początki...
Po błyskawicznej instalacji oraz założeniu konta moim oczom ukazał się klient usługi. Bardzo przyjemnie wykonany, intuicyjny oraz atrakcyjny wizualnie. Wybór gier jest dość spory, jest dużo głośnych tytułów, a prawie każdy z nich ma tryb demonstracyjny. Grzech nie spróbować!
....A dalej tylko lepiej!
Na pierwszy ogień poszło W40K: Space Marine, jako że uwielbiam to uniwersum. Przy odpalaniu każdej gry, podczas ładowania, raczeni jesteśmy filmikami a la intro - fajny pomysł, zdecydowanie lepszy niż jakiś czarny ekran z paskiem postępu.
Przyznam szczerze, obawy co do płynności miałem ogromne. Łącze 5 mb, laptop z niskiej półki cenowej oraz Wine teoretycznie powinny dać gigantyczne lagi. Do tego instalator straszył mnie komunikatami o niewykrytym urządzeniu sterującym oraz niewystarczającej wydajności maszyny.
W praktyce zupełnie niepotrzebnie się martwiłem. Wszystko działa ultrapłynnie. Jako dowód krótki filmik. Wolałem nie dokładać recordmydesktop w tle, zresztą chodzi tylko o pokazanie płynności (a przy okazji mojego odbicia - folio matująca, nadchodzę!), która jest zresztą o wiele lepsza - konwersja JuTuba oraz kiepskie urządzenie nagrywające (hint: pisałem o nim na blogu) robią swoje:
A może to tylko jedna gra hula? Żeby się przekonać, spróbowałem DiRTa3, Metro 2033, Batman: Arkham Asylum i Assasin's Creed: Brotherhood. Wszystko działało tak samo dobrze (no, w Metrze intro miało ucięte napisy z lewej strony):
Ojciec, grać?
Grać! Bo i czemu by nie? Pod Linuksem OnLive + odpowiednie Wine działa wyśmienicie, a same tryby demo to zabawa na długi czas (30 minut/gra patrząc na ilość tytułów to odpowiednie zajęcie na nadchodzące długie, zimowe wieczory). W tym przypadku branża nie robi z użytkownika idioty - to działa dokładnie tak, jak opisano (i powinno). Wymagania też nie straszą - łącze 5 mb i Samsung R580 są w zasięgu finansowym większości czytających ten wpis.
Do mnie osobiście przemawia to stokroć bardziej od Steama czy zabawy z konfiguracją Wine do każdego tytułu z osobna. Prawdę mówiąc, zamierzam wykupić płatny pakiet, bo to się po prostu opłaca - 10$ miesięcznie za 80 pełnych gier i zniżkę 30% na pozostałe. A przy tym wszystko działa aż miło - klikam na launcher i gram. Na dzień dzisiejszy jest to chyba najsensowniejsza opcja grania pod Linuksem - przy odpowiednim łączu można swobodnie przejść na Linuksa nie bojąc się niedostatku gier. Avesome!
Zachęcam Was do testowania i pisania w Komentarzach jak to wygląda na innych konfiguracjach sprzętowych :)