CD Projekt RED nie chce walczyć z graczami
Podczas gdy jedni deweloperzy nawołują do wprowadzania coraz to bardziej skomplikowanych rozwiązań, które obok uderzania w zjawisko piractwa, zlikwidowałyby również obrót używanymi grami, inni starają się zrozumieć konsumenta. Rodzimy CD Projekt RED podkreśla, że drogi do sukcesu upatruje w dobrych układach z klientem.
08.02.2012 | aktual.: 08.02.2012 11:05
Firma wyjaśnia, że stara się zawsze liczyć z fanami, bo to od nich zależy, czy twórcy zarobią. Stąd też chociażby niedawne zaniechanie ścigania piratów, bowiem akcja wywołała spore oburzenie wśród społeczeństwa. Tracimy pieniądze nie przez piratów, ale dlatego, że ludzie nie kupili naszej gry — mówi Adam Badowski, szef studia. Zaznacza jak ważne jest przygotowanie dopracowanego, ciekawego produktu, który przekonałby do siebie graczy, ale także sprawienie, by oni też zrozumieli dolę producenta oraz chcieli go wspierać.
Wprowadzanie mechanizmów kontrolowania uruchamianego oprogramowania to według CD Projekt RED działania krótkowzroczne, gdyż ostatecznie i tak najbardziej liczyć się będzie więź z konsumentem. Ograniczanie wolności gracza, co do dysponowania nabytą pozycją sprawi, że poczuje się on do czegoś zmuszany. Może potem nieść w sercu urazę. Lepiej go więc umacniać w wierze, iż dobrze wydał pieniądze i warto po prostu dany tytuł mieć stale na półce. Nie bez znaczenia jest dalsze wspieranie projektu na długo po jego premierze.
Przy okazji Wiedźmina 2 na Xboksa 360 CD Projekt RED przyznaje, że nie do końca jeszcze wie, czego się spodziewać. Ekipa nie ma doświadczenia na konsolowym rynku, gdzie handel używanymi grami w większym stopniu, niż piractwo, wpływa na zarobki deweloperów. Chcą jednak się uczyć i dalej zmieniać przemysł — na lepsze. Szykują produkt w dobrej cenie i o bogatej zawartości, bo pragną także tu wprowadzić nowe standardy.