Cenzopapizm bez cenzury: Facebook świetnie sobie radzi z ograniczaniem wolności słowa tam, gdzie mu wygodnie
To że Facebook reprezentuje bardzo konkretną linię polityczną,dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem. Wykorzystując swojąpozycję największej platformy społecznościowej tej planety,uprawia selektywną cenzurę, w miękki sposób kształtującmedialny przekaz, jaki trafia do setek milionów ludzi. W ostatnichmiesiącach mogliśmy się o tym przekonać wielokrotnie, choćdotyczyło to głównie spraw zza oceanu. W końcu jednak problemzauważono i w Polsce.
12.10.2016 16:38
To tylko omyłka…
Przypomnijmy te głośne cenzorskie wpadki Facebooka z ostatnichmiesięcy. W maju głośno było o blokowaniu wpisów popierającychwalkę wyborczą Donalda Trumpa (doszło do tego, że pani LaurenSouthern dostała 30-dniowego bana za napisanie, że Trump nie jestwrogiem islamu, lecz wrogiem Państwa Islamskiego). Po upublicznieniusprawy ten akt cenzury uznano za „pomyłkę”.
W sierpniu z kolei ocenzurowano słynną fotografię „NapalmGirl” z czasów wojny wietnamskiej, obrazującą koszmar ludnościcywilnej i wielokrotnie wykorzystywaną przez przeciwnikówamerykańskiego kompleksu militarno-przemysłowego. Co ciekawe, fotkęudostępniła na swoim profilu pani premier Norwegii, Erna Solberg –ale tam Facebook też ją zablokował, ponieważ zdaniem cenzorówZuckerberga była „dziecięcą pornografią”. Gdy o sprawiezrobiło się głośno, rzecznik Facebooka ogłosił, że normalnietaka fotka naruszałaby „standardy społeczności”, ale zewzględu na specjalne historyczne znaczenie tego zdjęcia zostanieono dopuszczone.
Norwegian news editor hits out at Mark Zuckerberg over Facebook censorship of 'Napalm girl' https://t.co/LU4J1rspsB pic.twitter.com/phxdv3PNGR
— The Feed SBS (@TheFeedSBS) September 10, 2016Wrzesień z kolei przyniósł bezprecedensowego bana dla siedmiupalestyńskich dziennikarzy, pracujących dla popularnych warabskojęzycznym świecie agencji prasowych – bez jakichkolwiekwyjaśnień. Zapewne nie pomogło to, że dziennikarze ci częstopisali o przemocy izraelskich sił na terytoriach okupowanych, atwórca Facebooka jest przecież Żydem. Gdy o sprawie zrobiło sięgłośno w mediach na całym świecie, konta dziennikarzyodblokowano. I tym razem miał to być zwykły błąd.
Facebook censors Palestine according to an agreement with Israel !! Facebook participates in crimes against Palestinian.#FBCensorsPalestine
— Derar Alhussein (@dalhussein) September 25, 2016Zniesmaczeni tą sytuacją internauci zwracają jednak uwagę, żedo tych „błędów” dochodzi zawsze bardzo jednostronnie. Nigdyjakoś omyłkowo nie blokowano przecież kont użytkownikom, którzypublikowali treści lewicowe, związane z Partią Demokratyczną,feministyczne czy gejowskie. Ba – standardem jest, że zakomentarze, które cenzorzy Facebooka uznają za „homofobiczne”czy „mizogyniczne” dostać można na Facebooku bana, od któregoprzecież odwołania nie ma.
Cenzopapizm bez cenzury
Teraz mogliśmy zobaczyć, jak wygląda to w praktyce w Polsce.Poszło o słynne już „mistrzostwa świata w szkalowaniu papieża”,facebookową stronkę wydarzenia, którego organizatorzy za swój celpostawili zachęcanie internautów do wymyślania jak najbardziejobraźliwych memów z papieżem Janem Pawłem II (tzw. cenzopapizm).Wówczas to na wielu prawicowych i konserwatywnych stronachadministratorzy zaczęli wzywać użytkowników, by stronę zgłaszaćjako naruszającą standardy społeczności. I mimo że zgłoszeńtakich wysłano wiele, a publikowane na pierwszej odsłonie„mistrzostw” memy były momentami naprawdę chamskie i głupie,Facebook nieodmiennie wysyłał zgłaszającym komunikat:Zapoznaliśmy się z wydarzeniem zgłoszonym przez Ciebie z powodutreści lub symboli propagujących nienawiść, ale niestwierdziliśmy, by naruszało ono Standardy społeczności.
Dość szybko sprawę podjęlidziennikarze konserwatywno-prawicowych mediów. Cezary Gmyz, piszącyw „Do Rzeczy”, wskazałwówczas na osobę pani Sylwii de Weydenthal, będącej „clientpartnerem” Facebooka na region Europy Środkowo-Wschodniej, któraw swoich wpisach na Facebooku nigdy nie ukrywała poglądówpolitycznych, bliskich poprzedniemu obozowi rządzącemu, a wyjątkowowrogich władzy obecnej. Kolega redakcyjny p. Gmyza, Marcin Makowski,przypomniał wówczas słynny fanpage Sok z Buraka, zajmujący sięgłównie szkalowaniem partii obecnie rządzącej oraz Kościołakatolickiego. *Pomimo licznych kłamstw [Sok z Buraka –przyp. red.] nigdy nie dostał bana. Ciekawe, prawda? *–napisałp. Makowski na Twitterze.
.@HaKejt @sycylia6 dziwi Was to? To z wywiadu z adminka fejsa, z Rzepy chyba pic.twitter.com/Gp0ScuxyOO
— Żelazna Logika (@zelazna_logika) October 8, 2016Oliwy do ognia dolał administratorfanpage’u Żelazna Logika, który przypomniał wywiad, jaki pani deWeydenthal udzieliła Dziennikowi: Gazecie Prawnej. Wówczas towysokiej rangi menedżerka Facebooka w Polsce udzieliła m.in.odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie są usuwane z Facebooka stronkitypu „Jan Paweł II gwałcił małe dzieci”. Odpowiedź byłazadziwiająca – pani de Weydenthal stwierdziła, że rozumie, żetaka treść może być dla katolików nieprzyjemna, to jednakFacebook nie ma wiedzy, czy ta opinia jest prawdą czy nie.
Ostatecznie strona „mistrzostw” w szkalowaniu papieża zniknęła z Facebooka, ale nie z powodu bana. Usunął ją sam założyciel. Na jej miejsce pojawiło się oczywiscie wiele stron-naśladowców, i biorąc pod uwagę, jak popularny jest cenzopapizm w polskim Internecie, raczej szybko nie znikną. Tak samo jednak nie zniknie niesmak związany z podwójnymi kryteriami, stosowanymi przez serwis w kwestii tego, co dopuścić, a czego zakazać.
Facebook wyjaśnia – nic nie wyjaśniając
Biuro prasowe Facebooka przesłało oficjalny komunikat w sprawiereakcji na zgłoszenia naruszeń regulaminu serwisu. Otóż raportydotyczące treści z Polski są zwykle analizowane przez zespółCommunity Operations z Dublina, w którym znajdziemy także Polaków. Żaden z pracowników spoza zespołu nie ma dostępu do tychraportów, ludzie z biura w Warszawie nie mają z tym nic wspólnego.
Biuro podkreśliło też, że na decyzję o zablokowaniu danejtreści w żadnym stopniu nie wpływa liczba zgłoszeń. Zależy tojedynie od przestrzegania zasad, obowiązujących społecznośćFacebooka bez względu na granice państwowe czy różnice językowei kulturowe.
Cóż, nie mamy wiedzy, czy ta opinia Facebooka jest prawdą czynie. Próbują to ustalić autorzy facebookowej strony „Sylwia deWeydenthal gwałci małe dzieci”, która zadebiutowała naplatformie Marka Zuckerberga. Czytelnicy Wykopu pomysłem sąnajwyraźniej zachwyceni– strona otrzymała niemal 3 tysiące wykopów, a memów w Siecitemu poświęconych jest coraz więcej.
Zapewne od samego Facebooka niewiele więcej się dowiemy. SerwisMarka Zuckerberga robi co może, by nie być postrzeganym jako źródłonewsów – to bowiem oznaczałoby podległość prawu prasowemu,zarazem jednak bardzo się stara, by kształtować poglądypolityczne i społeczne swoich użytkowników. Dla niepoznaki nazywasię to „standardami społeczności”, choć przecież niepamiętamy, aby jakaś społeczność Facebooka spotkała się idebatowała nad tym, jakie te standardy powinny być, tak jak np.robi to społeczność Internetowej Korporacji ds. Nazw i Numerów.
Niestety, tak się właśnie kończy niemal absolutny, niczym niekontrolowany monopol komunikacyjny. I co gorsza, nie wiadomo, jak ztej pułapki wyjść. Poza Rosją i Chinami nikomu nie udało sięzrobić konkurencji dla Facebooka, zaś sam serwis sięga po corazwięcej, biorąc mobilne komunikatory, webowe systemy logowania,platformy komentarzy, czy wreszcie narzędzia pracy grupowej.