Chińczycy: to nie my zaatakowaliśmy Google
W oficjalnym wystąpieniu chiński rząd zaprzeczył, jakoby to on stał za niedawnymi cyberatakami na serwery Google’a. Dziennikarze przypuszczają, że wystąpienie zostało spowodowane ostrą reakcją amerykańskiej administracji i oskarżeniami, które padły z ust wiceprezydent Hillary Clinton.
25.01.2010 11:28
Minęły już prawie dwa tygodnie od kiedy Google poinformował opinię prasową o dokonanych atakach na jego serwery. Zdaniem analityków, jak i samej firmy, za działaniami stały najprawdopodobniej chińskie władze. Wkrótce do oskarżeń dołączył się także amerykański rząd. W miniony czwartek w oficjalnym wystąpieniu Clinton domagała się wyjaśnień od Chińczyków, kto naprawdę dokonał ataków na Google’a. Amerykańska wiceprezydent powiedziała również, że całe wydarzenie powinno zaowocować całkowitym wycofaniem się firm internetowych ze wspierania cenzury w sieci.
Rząd Chińskiej Republiki Ludowej odpowiedział dziś, w dodatku w dość ostrym tonie. Wszelkie oskarżenie kierowane pod kierunkiem chińskiego rządu o współudział w atakach (...) są bezpodstawne i mają na celu oczernienie Chin - powiedział rzecznik prasowy ministra przemysłu i technologii informatycznej. W oświadczeniu opublikowanym na stronach internetowych chińskiego rządu można przeczytać podobne stwierdzenia. Chiński rząd całkowicie odcina się o ataków na Google’a.
W odpowiedzi na potępienie cenzury przez Hilary Clinton, rzecznik ministra spraw zagranicznych stwierdził: Jest to przeciwne faktom i szkodliwe dla amerykańsko-chińskich kontaktów. Chińczycy zaprzeczają jakimkolwiek insynuacjom, według których w ich kraju cenzuruje się Internet. Wygląda na to, że wszystkiemu winny jest Google, który nie dość, że sam się zaatakował, to jeszcze kieruje oskarżenia przeciwko słynącym z przestrzegania praw człowieka Chinom.