Czy warto sięgnąć po Windows 10? Sprawdźmy, co oferuje nowy system
Już za nieco ponad tydzień odbędzie się oficjalna premiera Windows 10. Z tej okazji Microsoft szykuje wiele atrakcji, umożliwia użytkownikom wykonanie bezpłatnej aktualizacji do nowej edycji, a także reklamuje jej najważniejsze zalety. Sprawdźmy najważniejsze z powodów, dla których według korporacji powinniśmy zainteresować się jej najnowszym systemem – czy są warte naszej uwagi?
20.07.2015 | aktual.: 23.07.2015 08:17
Oczywiście bezsprzecznie najważniejszym składnikiem jest przywrócone Menu Start. Element ten w przypadku Windows 8 został zastąpiony ekranem startowym, ten nie zdobył jednak zbyt dużej popularności i dla wielu użytkowników okazał się rozwiązaniem nieintuicyjnym. Choć w Windows 8.1 i kolejnych aktualizacjach korporacja pracowała nad jego poprawieniem, sytuacja nie uległa zmianie. Windows 10 przywraca więc Menu Start, ale w nieco innej, znacznie odświeżonej formie: to ikony, skróty, ale także interaktywne kafelki wyświetlające informacje z aplikacji. Całość można dostosować do własnych potrzeb, a poza tym Menu dostosowuje się do pracy na różnych urządzeniach i współpracuje z trybem Continuum.
10 Reasons to Upgrade to Windows 10: IT’S FAMILIAR
Wspominane już interaktywne kafelki mają być kolejną zaletą Windows 10. Dzięki nim jesteśmy w stanie lepiej wykorzystać przestrzeń do tej pory wypełnioną przez statyczne ikony. W przeciwieństwie do Windows 8, w nowej edycji nie musimy całkowicie przysłaniać aktualnie działających aplikacji, aby np. szybko sprawdzić pogodę, lub zorientować się, czy nie otrzymaliśmy nowej wiadomości. Użyteczność Live Tiles zależy w dużej mierze od naszej pomysłowości, a także aplikacji, z których korzystamy. Rozwój programów uniwersalnych może zwiększyć zainteresowanie sklepem wbudowanym w system, tym bardziej że w przeciwieństwie do Modern UI nie muszą one pracować w trybie pełnoekranowym.
Według Microsoftu, testerzy nowego systemu uważają, że jest on połączeniem tego, co najlepsze w Windows 7 i Windows 8. Czy jest to prawda, każdy musi odpowiedzieć sobie samodzielnie po przetestowaniu. Prawdą jest natomiast, że w niektórych przypadkach korporacja powróciła do starszych, ale sprawdzonych i lubianych rozwiązań, w innych oferuje nam natomiast nowsze. Przykładem jest bardziej rozbudowany menadżer zadań, konsekwentnie poszerzany o nowe funkcje systemowy eksplorator, znacznie lepsza obsługa za pomocą dotyku i dostosowanie do wielu urządzeń, a także zupełnie nowy panel sterowania. Rzecz w tym, że nie wszystkie opcje są w nim jeszcze dostępne, w efekcie czego zaawansowani użytkownicy będą zmuszeni do przełączania się między dwoma zupełnie osobnymi tworami, a w niektórych przypadkach dodatkowo do wykorzystania wiersza poleceń.
Wielkim krokiem do przodu ma być nowa przeglądarka Microsoft Edge. Według dotychczasowych testów tak też jest w istocie: oferuje ona niejednokrotnie wydajność większą niż Google Chrome, jest bardzo prosta w obsłudze, a do tego uniwersalna i możliwa do wykorzystania również na urządzeniach mobilnych. Niestety po premierze nie będziemy w stanie skorzystać z np. rozszerzeń, które zostaną dodane dopiero w późniejszym terminie. Jest to istotna zmiana względem Internet Explorera, niemniej nic nie wskazuje na to, aby była w stanie zagrozić aktualnym liderom: szybkość to przecież nie wszystko, liczą się jeszcze możliwości personalizacji, tych w Edge jest natomiast niezbyt wiele.
Kolejną zaletą Windows 10 jest wbudowana asystentka głosowa Cortana. Owszem, możliwości przez nią oferowane są ciekawe, niemniej jak dla użytkowników z Polski na razie pozostają jedynie ciekawostką – usługa nie jest dostępna w naszym kraju. Podobnie zresztą wygląda kwestia zakupu muzyki czy filmów w ramach Groove. Na tym polu nadal lepiej wypada konkurencja, a nowy system dla użytkowników z niektórych krajów będzie nieco okrojony. Lepiej wypadają za to niektóre z nowości interfejsu: niezależnie od języka będziemy mogli korzystać z scentralizowanego centrum powiadomień, a także funkcji pulpitów wirtualnych, których Windows zazdrościł pulpitom Linuksowym od wielu lat.
Wielu użytkowników zapewne cieszy to, że Windows 10 będą mogli otrzymać za darmo w ramach bezpłatnej aktualizacji z Windows 7 i 8.1. Jest to niewątpliwa zaleta, bo przez rok od premiery będziemy mogli dokonać migracji nie ponosząc żadnych kosztów. Zauważmy jednak, że wraz z nową edycją tracimy kontrolę nad elementami, o których wcześniej to my decydowaliśmy. Wersja Home będzie automatycznie instalowała aktualizacje i nowe funkcje bez pytania użytkowników o zdanie, w przypadku Pro będziemy mieli na to nieco czasu, ale ostatecznie i tak je zainstalujemy. Inaczej działają także niektóre z mechanizmów: Windows Defendera da się wyłączyć, ale po ponownym uruchomieniu systemu będzie znów aktywny. Zwiększa się także ilość danych i informacji synchronizowanych w ramach usługi OneDrive, choć to można rozpatrywać zarówno jako wadę, jak i zaletę.
Przy okazji tego hurraoptymizmu proponowanego nam przez Microsoft nie powinniśmy zapominać o wszystkich tych kwestiach, które rzucają na najnowszy system Microsoftu nieco inne światło. Przede wszystkim, zupełnie zmienił się sposób jego rozwoju, produkt zamieniono na usługę, przez co w chwili premiery możemy otrzymać coś, co będzie jeszcze wymagało wielu usprawnień i poprawek. Do premiery zostało kilka dni, a wciąż natknąć się można na najróżniejsze błędy. Teraz użytkownicy systemu będą go współtworzyć razem z korporacją: część jako testerzy jawni (w ramach programu Insider), inni natomiast jako grupa niejawnie testująca nowe funkcje, zanim te trafią do wydań biznesowych. A czy Wy macie zamiar dokonać aktualizacji zaraz po premierze?