Muzyka z internetu, ZAiKS, IRMA i inne zwierzaki... :)
17.06.2010 | aktual.: 28.05.2019 11:11
Hej, hej,
Tym razem jednak na blogu. Właśnie jestem po lekturze news'a Irlandia coraz bliżej odcinania piratów od Internetu. Zacząłem pisać do niego komentarz, ale niestety przemyślenia były troszkę za długie na komentarz - i tak niewielu by chciało go przeczytać - stąd pomysł na wpisie blogowym...
W całej tej kwestii walki z nielegalnym pobieraniem własności artystycznej z internetu wydaje się, że przydałoby się znaleźć w podejściu jakiś półśrodek, najlepiej złoty :) - w jego ustaleniu może pomóc postawienie się w roli jednej i drugiej strony.
Klient chce oczywiście przy jak najmniejszym wkładzie finansowym uzyskać jak największe korzyści - i to jest zupełnie normalne, naturalne podejście opisane już wiele lat temu przez ekonomistów i zwane zasadą rzadkości. I nie ważne jest tu podejście psychologiczne, wyznawane zasady, etc - przynajmniej w większości przypadków.
Ale teraz czas na drugą stronę - artystę. Wiem coś o tym, bo razem z kilkoma przyjaciółmi od dwóch lat gramy w zespole Light Rock (ja akurat na instrumentach klawiszowych). Przygotowanie materiału muzycznego to wcale nie taka bajka i ci, którzy mieli z tym styczność, doskonale wiedzą, o czym mówię - te dziesiątki godzin spędzonych przy nagraniach, przy dopracowywaniu poszczególnych partii; jeszcze więcej godzin na samym miksowaniu materiału. Tworzenie to także nieprzespane noce (szczególnie, gdy trzeba skończyć materiał przed festiwalem, by się do niego zakwalifikować), zrzucanie innych zajęć na dalszy plan - ogólnie czasami przewrócenie życia zupełnie do góry nogami. W końcu powstaje kawałek - słuchasz i stwierdzasz, że to jest to. Jesteś zadowolony i cieszysz się jak małe dziecko, bo to, nad czym z całych sił i całym sercem pracowałeś, jest w końcu gotowe. Praca została wykonana, więc logiczne jest, że chciałbyś coś z tego mieć - przecież żaden człowiek powietrzem się nie żyje. I teraz gwóźdź programu: postawcie się w miejscu muzyka - napracowaliście się, zaczynacie wydawać album i co?? Sprzedajecie go w 10 000 egzemplarzy - czyli jest świetnie. Ale za tydzień dowiadujecie się, że Was album w internecie odnosi sukces w sieciach P2P - wiem, sukces bardzo wątpliwy. Ty wypruwałeś sobie żyły, by to nagrać. Włożyłeś w to nakład nie tylko artystyczny, ale i finansowy - przecież studio nagrań też nie jest organizacją charytatywną i kosztuje niemałe pieniądze - a ludzie mają to praktycznie za darmo. Jak się czujesz?? Bardzo dobrze oddane to w utworze Spróbuj zespołu Ira:
(...) Ściągnąłeś za darmo, więc milcz. Spróbuj coś sam, nie ważne co. Jakąś radość ludziom daj, nie tylko złość. Coś dobrego przyda się, och uwierz mi, dla takich jak Ty.
Oczywiście sam problem jest jeszcze bardziej złożony, bo dochodzą do tego wytwórnie muzyczne i związki artystów (ZAiKS), które trzaskają największe kokosy na muzyce - nie dziwi więc, że to one podnoszą tumult; w końcu właśnie to one najwięcej tracą. Nie pamiętam dokładnie, gdzie widziałem takie wyliczenia (obstawiał bym, że w jakimś programie TV), ale było to mniej więcej tak: muzyczna płytka CD polskiego zespołu kosztuje w sklepie około 50 PLN; z tego dla wykonawcy jest tylko około 10 -15 PLN - reszta idzie dla wytwórni, ZAiKS'u, etc. Nie wiem, czy pamiętacie, ale jeden z polskich zespołów chciał kiedyś na próbę ominąć ZAiKS i wydać płytę bez jego ochrony. Jakie były rezultaty?? Płytkę z ich muzyką można było kupić nawet w kiosku w cenie 20 PLN - oczywiście w pełni profesjonalnie wydany album. Obniżenie ceny legalnej muzyki jest więc jak najbardziej możliwe.
Wszytko to powyżej powoduje, że doskonale widać działanie błędnego koła. Artyści, chcąc chronić swoją artystyczną twórczość posługują się zrzeszeniami artystów. To oczywiście kosztuje, a koszty przerzucane są - podobnie jak VAT - na końcowego odbiorcę. Taka droga powoduje podwyższenie ceny albumu nawet o ponad 200%. Ostateczny klient nie kupuje więc oryginału, tylko ściąga muzykę nielegalnie - bo to przecież prościej i taniej... Ale czy gdyby płyta była tańsza, to kupiłby ją?? Czy gdyby piractwo było zjawiskiem marginalnym, potrzebne byłoby ochronne działanie ZAiKS'u?? Kto musiałby zrobić pierwszy krok, by przerwać błędne koło?? I czy w ogóle jest to możliwe?? Zapraszam do dyskusji.
Pozdrawiam, Dimatheus