Inwazja obcych na planetę Brother
Krótka opowieść oparta na faktach. Osoby wrażliwe proszę o nie czytanie poniższego wpisu ponieważ opisy scen w nim zawartych i przedstawione zdjęcia są drastyczne i mogą wywołać mdłości i inne efekty uboczne.
Inwazja obcych na planetę Brother
Dawno, dawno temu w odległej galaktyce, była sobie niewielka planeta o nazwie Brother. Planeta ta była wysoko wyspecjalizowanym, samowystarczalnym tworem. Była to przepiękna planeta pełna najnowszych technologii. Planeta ta wyróżniała się od innych tym, że jej mieszkańcy byli ze sobą silnie połączeni i nikt bez siebie nie mógł prawidłowo funkcjonować. Dlatego mieszkańcy tej planety musieli zawsze trzymać się razem. Niestety ta jedność i solidarność jednocześnie była słabością planety Brother, ponieważ jej mieszkańcy będąc ze sobą silnie związani jednocześnie narażali się (w przypadku zerwania tej więzi) na ataki innych istot z obcych planet.
Wszyscy mieszkańcy planety Brother ciężko pracowali aby ich planeta była zdrowa i w pełni sprawna. Jednak pewnego razu jeden z jej mieszkańców z nieznanych nikomu powodów przestał pracować. Początkowo nikt nie zwracał na to uwagi. Jednak po pewnym czasie zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Planeta zaczęła działać wolniej nie była w pełni sprawna. Część mieszkańców próbowało poznać przyczynę problemu lecz niestety nikt nie widział kto osłabia planetę nie wykonując, żadnej pracy.
W celu wykrycia problemu została powołana wyższa rada planety, mająca na celu odkrycie tej tajemnicy. Głównym prowadzącym śledztwo był znany i wybitny detektyw Mr. Dyszacki wraz ze swoim asystentem Panem Prowadnica. Niestety ich starania nie przynosiły efektu. Postanowili użyć pewnego sposobu aby odkryć który z mieszkańców osłabia całą planetę. A ponieważ wszyscy na planecie są od siebie zależni to zaczęli wypytywać każdego z mieszkańców co sądzi o pracy swojego najbliższego sąsiada. Poza samymi pochwałami znalazło się kilku mieszkańców którzy nie byli zadowoleni z pracy Pana Skanerusa. To dało do myślenia Panu Dyszackiemu, postanowił przyjrzeć się z bliska pracy Pana Skanerusa. Ku swoim i jego asystenta zdziwieniu odkrył, że Pan Skanerus od dłuższego czasu nie wykonywał swoich obowiązków. Co niekorzystnie odbijało się na całej planecie Brother. Postanowił postawić go przed radą planety i postawić zarzuty i wyciągnąć pełne konsekwencje z jego postępowania.
Lecz wtedy zdarzyło się coś czego nikt się nie spodziewał. Obcy z planety Mrowisko w galaktyce Ściółka postanowili zaatakować planetę Brother a ponieważ dzięki swoim wysoko zaawansowanym technologią wiedzieli o osłabieniu planety Brother i o jej słabym punkcie jakim był Pan Skanerus. Postanowili uderzyć wszystkimi możliwymi siłami. I tak też się stało. Początkowo Planeta Broniła się przed atakami jednak zatrważająca przewaga wroga spowodowała, że planeta Brother nie mogła się już bronić. Nikt z mieszkańców nie był w stanie stawić czoła najeźdźcy. Mieszkańcy w rozpaczy nie mając już siły walczyć, poddali się. Obcy postanowili założyć na ich planecie w jej najsłabszym punkcie (siedzibie Pana Skanerusa) swoją kolonię by móc się rozmnażać i kolonizować sukcesywnie całą planetę. Nie było już ratunku dla mieszkańców planety.
Obcy bez skrupułów kolonizowali planetę.
Obcy byli na prawdę świetnie zorganizowani.
Dziwne zjawiska w pobliżu planety wskazywały, że to tak nie może się skończyć.
Tymczasem baza obcych rosła w siłę.
Z każdą minutą było coraz gorzej.
Kiedy wszyscy stracili wiarę w odzyskanie planety, naglę z odchłani kosmosu zabrzmiał wielki świst, zgrzyt i oto na niebie pojawiło się dziwne zjawisko. Wielka olbrzymia czarna dziura która zaczęła z coraz większym impetem zbliżać się w kierunku planety Brother. Początkowo mieszkańcy uznali to zjawisko jako kolejny element kolonizacji planety przez obcych. Jednak szybko zauważuli, że obcy zaczeli w popłochu zbroić się i przygotowywać do walki. – kto przybył aby nas bronić? –zadawali sobie to pytanie wszyscy mieszkańcy.
Z czarnej dziury na niebie nad planetą wydobył się – jak się później okazało tak zwany „Wielki Wsysacz”. Obrońca i wielki galaktyczy tropiciel obcych. Ratował już nie jedną planetę z opresji i tym razem nie było inaczej. Lecz mieszkańcy planety nie mogli czuć się bezpiecznie ponieważ to był dopiero początek starcia. Nadszedł czas walki.
Ponieważ obcy byli zaskoczeni atakiem nie zdażyli jednak wystarczająco się uzbroić więc w popłochu postanowili schronić się i dokonać kontrataku z ukrycia. Duża ilość nie zdążyła uciec i wtedy właśnie „Wielki Wsysacz” zaatakował jako pierwszy. Część obcych jednak uciekła a wielu zginęło podczas pierwszego uderzenia.
Kolejnym celem był atak na baze obcych. I w tym przypadku „Wielki Wsysacz” również wygrał to starcie.
Baza obcych została zniszczona jednak nie wszyscy zostali zgładzeni.
Obcy składali jaja w rożnych miejscach. W popłochu i chaosie próbowali je przenosić w bezpieczne miejsca.
Sami ukrywając się w przeróżnych zakamarkach.
W innych częściach planety kolonie obcych przetrwały. Lecz nie na długo.
Wielki Wsysacz pogromca obcych nie spocznie aż nie wybiję intruzów co do jednej sztuki.
Misja została wykonana.
Jednak część obcych wciąż przetrwała.
Chowając się w miejscach do których ciężko dotrzeć.
Jednak nie dla "Wielkiego Wsysacza". Planeta została w pełni oczyszczona.
Odbudowanie zniszczeń trochę trwało jednak mieszkańcy w pełni zgodni i solidarni pomagali sobie nawzajem. Będąc dozgonnie wdzięczni "Wielkiemu Wsysaczowi" za uratowanie planety.
Pan Skanerus zrozumiał swoje złe postępowanie i postanowił się poprawić. Choć nie obyło się bez konsekwencji. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Do czasu aż…
...cdnn (przynajmniej mam taką nadzieję).
A teraz trochę "poważniejsza" część tego wpisu.
Tak wiem ten wpis nie jest do końca normalny :) no ale co zrobić. Jaki autor taki wpis. Co tu dużo mówić, autor po prostu chciał ubarwić nudną opowieść jak to walczył za pomocą odkurzacza z plagą mrówek Faraona w drukarce. No ale może Wam się chociaż trochę podobało.
Co do samej sytuacji to pierwszy raz z czymś takim się spotkałem. Choć muszę przyznać, że taka akcja była robiona już 2 raz (to jest ten drugi raz właśnie). Za pierwszym razem w tej samej drukarce była również kolonia mrówek ale z 10 razy mniejsza. Oczywiście została zgładzona. W przeciągu około 30 dni mówki potrafiły stworzyć sobie niezłą bazę. A ponieważ skaner nie był używany to właściciele drukarki nawet nie zauważyli tego faktu. Choć drukowali wielokrotnie na tej drukarce.
Próbowałem rozgryźć jak one się tam dostawały (ponieważ skaner jest szczelny) i prawdę mówiąc to nie mam pojęcia. Jedyne miejsce gdzie mogą się dostać to taśma skanera. Mrówki Faraona są bardzo małe dlatego wejdą w każdą dziurę. A ponieważ to był już drugi raz to postanowiłem się trochę wyedukować z wiedzy o tych małych stworzeniach. I wiem jedno, jeżeli mrówka raz gdzieś dotarła to na 100% pojawi się tam znowu nawet jeżeli zostaną wszystkie mrówki uśmiercone. A dzieje się tak ponieważ mrówki wytwarzają taką substancję dzięki której inne mrówki wiedzą jakimi szlakami podążać. Więc jest prawie nie możliwe aby tylko uśmiercenie ich przyniosło efekt. Tym razem konieczna była zmiana miejsca drukarki. No i kilka zabiegów z których jeden okazał się bardzo skuteczny.
Cytryna dobra na wszystko. Tak właśnie to cytryna jest tym co zastosowałem w tym przypadku. Plasterek cytryny na małym talerzyku w okolicy występowania mrówek i problem z głowy. Trzeba tylko go zostawić aż zgnije, wtedy najlepiej działa. Co prawda efekt jest taki, że mrówki i tak docierają w to miejsce ale nie idą dalej. Dostają sprzeczny sygnał, ich trasa się urywa. Co niestety ich nie eliminuję i tak. Jedyny skuteczny sposób to zatkanie wszystkich szczelin w listwach, progach i każdym miejscu skąd mrówka może się przedostać do mieszkania. No i ich całkowite wyeliminowanie łącznie z jajami. No i jeżeli widzimy królowe a w przypadku mrówek Faraona występuje ich wiele w jednej kolonii to w szczególności trzeba zwrócić uwagę aby one nie przeżyły. Bo to własnie królowe mogę bardzo szybko odtworzyć kolonie. Aha i po eksterminacji polecam wyrzucić worek w odkurzaczu :)
No i przykra sprawa jest taka, że te mrówki oprócz żywienia się odpadkami, żywią się np. naskórkiem ludzkim. Czyli tym co zrzucamy za każdym razem jak podrapiemy się po ręce. Czy innej części ciała. Nie jest to do końca sprawdzone ale jednak są przypadki kiedy mrówki nie mają żadnego dostępu do pożywienia a jednak potrafią przetrwać w otoczeniu człowieka.
Aby zablokować ich trasę również skuteczna jest wazelina. Mrówki jej nienawidzą więc polecam również jej użycie.
Aha i polecam częściej zaglądać do skanera w Waszej drukarce :) nigdy nic nie wiadomo.
Na koniec Pan Wielki Wsysacz pozdrawia
Hejka!