Doogee T6 Pro – test taniego smartfonu, który wytrzyma trzy dni bez ładowania
Rynek smartfonów staje się coraz nudniejszy. Popularni w Europie producenci coraz rzadziej tworzą urządzenia, które naprawdę wyróżniają się na tle konkurencji. Przyznam, że nietypowego modelu już dawno nie widziałem, może nie licząc LG V10. Otrzymujemy bowiem topowe smartfony i ich pomniejszone edycje, tańsze i różniące się głównie specyfikacją. Wszystkie wyglądają podobnie i oferują zbliżone podzespoły. Na ratunek przychodzą Chińczycy, którzy nie tylko klonują iPhone'a, ale tworzą także modele, których Apple nigdy by nie pomyślało zrobić.
25.09.2016 | aktual.: 14.10.2016 09:26
Do naszych testów trafił kolejny chiński smartfon. Podobnie jak poprzednicy zaskakuje niską ceną względem zastosowanych podzespołów. To nie koniec pozytywnych zaskoczeń, zastosowany akumulator o pojemności 6250 mAh, zapowiada prawdziwego długodystansowca, potrafiącego wytrzymać kilka dni bez ładowarki. Wraz z tą dużą pojemnością idą niestety również pewne wady, które musimy zaakceptować.
Gruby, duży, ale nawet poręczny
Zacznijmy od wad. Pojemny akumulator, wymusza większe rozmiary i wagę. Doogee to najbardziej spasiony smartfon jaki testowałem. 228 gramów naprawdę czuć w dłoni. Dla porównania, Samsung Galaxy S7 waży 152 g, a Galaxy Note 4 z 5,7-calowym ekranem ma 176 g. Nie lubię zbyt lekkich smartfonów, lubię czuć, że coś trzymam w dłoni, ale Doogee jest trochę zbyt ciężki, co negatywie przekłada się na komfort korzystania.
T6 Pro został wyposażony w duży, 5,5-calowy ekran, który także wymusza większe wymiary. Urządzenie ma 9,9 mm w talii, ale dzięki zaokrąglonym bokom i minimalnie zaokrąglonym plecom, tego centymetra w pasie aż tak bardzo nie czuć. Pozostałe wymiary wynoszą 154 mm (wysokość) i 77,1 mm (szerokość). Jeśli więc będziemy chcieli nosić go w spodniach, to lepiej niech to będą bojówki.
Smartfon wygląda dość przeciętnie, nie jest atrakcyjny, ale też nie jest brzydki. Ot zwykły candybar, który nie przykuwa wzorku klientów swoją sylwetką. Producentowi na tym nie zależało, w końcu celuje on w zupełnie inną grupę klientów. Po T6 Pro sięgną ci, którzy potrzebują długiej pracy na jednym ładowaniu. Dla tych osób liczy się przede wszystkim to, że ich smartfon będzie w stanie wytrzymać kilka dni bez ładowarki, a nie atrakcyjność designu.
Obudowa została wykonana z plastiku. Nie licząc srebrnych krawędzi na bokach, ewidentnie wzorowanych na niegdyś stosowanej przez Samsunga tandetnej imitacji metalu, całość prezentuje się całkiem dobrze. Na plecach znalazł się plastik przypominający szczotkowe aluminium. Zastosowanie takiego wzornictwa, sprawia, że urządzenie wygląda na droższe niż faktycznie jest. Natomiast na górze oraz dole znalazł się plastik o chropowatej i całkiem przyjemnej w dotyku fakturze.
Srebrne plastikowe wstawki, to nie jedyny mój zarzut do boków. Po środku ciągnie się lekko wgłębiony pas. Wiem, miało to poprawić wygląd urządzenia i udało się to. Jednak płacimy za to wrzynającymi się w dłoń krawędziami. Dodatkowo fizyczne przyciski są minimalnie zbyt głęboko, trudniej je wyczuć palcem, a samo wciśnięcie jest mniej wygodne.
Cała bryła robi dobre wrażenie. Elementy zostały poprawnie spasowane, nic nie skrzypi i smartfon nie wygina się pod mocniejszym naciskiem. Pierwsze ślady użytkowania mogą pojawić się na srebrnych wstawkach, reszta elementów powinna dobrze znieść upływ czasu.
Wyświetlacz nie jest zaletą, ale też nie jest wadą
Przód należy do 5,5-calowego ekranu. Zanim jednak przejdziemy do opisu wyświetlacza, skupimy się na przestrzeni go otaczającej. Na dole, tuż pod nim, znalazły się przyciski systemowe. Przy tak dużym ekranie producent zdecydował się na fizyczne przyciski, co jest prawdziwą rzadkością. Niestety przyciski nie są podświetlane, w nocy musimy więc dobrze pamiętać ich położenie. To wada negatywnie wpływająca na komfort korzystania. W moich oczach zdyskwalifikowało to ten smartfon, a szkoda.
Ramki wokół wyświetlacza są szerokie i potęgują odczucie, że T6 Pro do drobnych nie należy. Sam ekran ma przekątną 5,5 cala i rozdzielczość tylko HD (720×1280). Zagęszczenie pikseli na poziomie 267 ppi za mało na dzisiejsze czasy, braki zauważymy patrząc z bliska lub na powiększoną czcionkę. Kolory są co najwyżej zadowalające, całkiem nieźle za to wypadają kąty widzenia. Ekran został wykonany w technologii IPS TFT, maksymalna jasność nie zapewnia wygodnego korzystania w słońcu, ale w pochmurny dzień już daje radę.
Na niektórych stronach znajdziemy informacje, że przód chroniony jest przez szkło Gorilla Glass 3. Nie jestem do końca przekonany, że faktycznie dostaliśmy Gorillę. Mimo tego przez okres testów nie pojawiła się żadna ryska, ale zaznaczę, że naprawdę dbałem o T6 Pro. Warstwa ochronna intensywnie się palcuje, tłuste odciski są wyraźnie widoczne. Zmuszeni więc jesteśmy do często czyszczenia wyświetlacza.
Całkiem szybko i do tego 3 GB RAM
Testowany Doogee działa pod kontrolą Androida 6.0, a zastosowane w nim podzespoły w zupełności wystarczają do zapewnia szybkiej pracy. Zadowalająco działa system operacyjny, a także aplikacje. Bez kłopotów uruchomimy także większość gier ze Sklepu Play. Problemy pojawią się dopiero przy bardziej rozbudowanych, oferujących piękną oprawę graficzną produkcjach. Z pewnością do zalet należy zaliczyć dobre odprowadzanie ciepła, smartfon prawie nie grzeje się, nawet pod obciążeniem.
Jak widać po benchmarkach, T6 Pro demonem szybkości nie jest. Jednak jak na swoją cenę zapewnia zadowalające osiągi. Jak wyżej wspomniałem – wszystko działa przyjemnie sprawnie. Sercem jest ośmiordzeniowy procesor MediaTek MT6753, składający się z rdzeni Cortex-A53 taktowanych zegarem 1,3 GHz.
Za przetwarzanie grafiki odpowiada układ Mali-T720. Natomiast do dyspozycji dostajemy 3 GB RAM i 32 GB wolnej przestrzeni na dane z możliwością rozbudowania kartą microSD. Doogee obsługuje dwie karty SIM pasywnie. Zastosowano w nim moduł Wi-Fi b/g/n, modem LTE Cat.4, Bluetooth 4.0 oraz GPS. Otrzymujemy wszystko czego powinniśmy oczekiwać od urządzenia tej klasy.
Prawdziwy maratończyk
No dobra, w końcu możemy przejść do najbardziej interesującego elementu, czyli akumulatora. T6 Pro jest gruby, a to ze względu na spore rozmiary akumulatora, co jest skutkiem jego pojemności – 6250 mAh. Ta liczba może niewiele mówić, porównajmy więc ją z innymi smartfonami. Samsung Galaxy S7 i Huawei P9 to 3000 mAh, a Sony Xperia Z5 ma 2900 mAh. Większość dostępnych modeli dysponuje akumulatorem o pojemności od 2000 do 3000 mAh, więc T6 Pro ma akumulator o pojemność ponad dwukrotnie większej.
Dla zastosowanego akumulatora wyzwaniem nie jest nawet 5,5-calowy wyświetlacz. Chociaż trzeba zauważyć, że ekran ma dość niską jak na dzisiejsze standardy rozdzielczość. Mniejsze zagęszczenie pikseli przekłada się natomiast na mniejsze zapotrzebowanie na energię. Producent podaje, że T6 Pro wytrzyma na jednym ładowaniu 40 godzin rozmów, 68 godzin słuchania muzyki i do 39 dni czuwania.
Podczas testów starałem się korzystać z Doogee tak jakby był moim głównym urządzeniem, gdy większość smartfonów wołałaby już o ładowarkę, to T6 Pro posiadał jeszcze około 60% naładowania. W moich rękach osiągał on trzy dni pracy. Przypomnę, że Galaxy S7 działał bez ładowarki jeden dzień. Natomiast przy sporadycznym używaniu, udało mi się uzyskać aż pięć dni i 10 godzin pracy. Podczas ciągłego odtwarzania filmiku na YouTube, z pełną głośnością, w pełni naładowany smartfon wytrzymał około 11 godzin.
Po 30 minutach po podłączeniu do ładowarki poziom naładowania wynosi równe 30%. Natomiast pełny proces trwa minimalnie ponad 2 godziny. Należy wspomnieć, że otrzymujemy funkcję szybkiego ładowania, co przy tak dużej pojemności jest świetnym rozwiązaniem.
W smartfonie, którego główną zaletą ma być długi czas pracy, powinniśmy dostać łatwy dostęp do akumulatora. Jednak w T6 Pro, producent zdecydował się na zamknięcie go w obudowie bez możliwości prostej wymiany. Użytkownik niestety nie ma dostępu do akumulatora. To spora wada, podczas chociażby długiej podróży, drugi, naładowany akumulator mógłby się przydać, nawet i w T6 Pro. Trzeba jednak wspomnieć, że wymiana dla posiadaczy kompletu śrubokrętów nie będzie trudna.
Przy dobrym oświetleniu daje radę
W niedrogim smartfonie, którego głównym atutem jest pojemny akumulator, a reszta elementów wypada co najwyżej tylko dobrze, nie oczekiwałbym dobrej jakości zdjęć. Testowany Doogee pozytywnie mnie jednak zaskoczył. Nie, nie zobaczyłem fotografii godnych Samsunga Galaxy S7, ale zdjęcia zrobione w przyzwoitych warunkach oświetleniowych, wypadają całkiem nieźle. Do dyspozycji dostajemy kamerę 13 MP z matrycą Sony IMX214. Zdjęcia są nawet szczegółowe, kolory są nawet dobrze odwzorowane, a szumów nawet nie widać.
Czar pryska w gorszych warunkach oświetleniowych, nie pomaga nawet podwójna lampa LED, która jest po prostu za słaba. Wówczas widzimy, że zdjęciom brakuje szczegółowości i przede wszystkim ostrości. Na przodzie, tuż nad ekranem umieszczono kamerkę 5 MP, którą wykorzystany chociażby do selfie. Te wykonane za dnia są naprawdę niezłe, o ile nie sięgniemy po technologię upiększania. W Doogee jej działanie sprowadza się do wygładzenia twarzy, ale przez dość dziwną metodę – zmniejszenie szczegółowości, co przy maksymalnym ustawieniu upiększania sprawia, że twarz jest rozmazana i wygląda gorzej.
Sama aplikacja aparatu jest prosta i nie wyróżnia się niczym szczególnym. Najważniejsze elementy znalazły się na ekranie, resztę ustawień znajdziemy w menu. Nie otrzymujemy rozbudowanych opcji, zarządzać możemy podstawowymi elementami. Aplikacja działa poprawnie i szybko, zdjęcie zapisywane jest natychmiastowo i co jest dużym plusem, na ustawienie odpowiedniej ostrości nie musimy długo czekać.
Głośnik został umieszczony z tyłu, a więc łatwo o jego zasłonięcie i tłumienie dźwięku. Głośnik gra dobrze, ale nic więcej. Jest on w miarę głośny, pozwala na komfortowe obejrzenie filmiku na YouTube, jednak do odtwarzania muzyki już się nie nadaje. Sprawdzi się w informowaniu nas o połączeniu, nowej wiadomości czy jako budzik.
Brzydki Android z pływającym przyciskiem
T6 Pro działa pod kontrolą nowego Androida 6.0 Marshmallow. System pracuje stabilnie i szybko, to samo można napisać o aplikacjach systemowych. Byłoby idealnie gdyby nie wygląd. Nakładka Doogee jest brzydka, to jedna z gorzej wyglądających nakładek jakie ostatnio widziałem. Co bardziej zaskakujące, w moim odczuciu to właśnie chińscy producenci robią najatrakcyjniejszego Androida – Xiaomi i Huawei. Natomiast Ci mniej znani, jeśli już zdecydują są wprowadzić własną wizję chociażby ikonek, to często wychodzi im to dość kiepsko.
Podobnie jak w czystym Androidzie 6.0, dostajemy ekrany główne na których umieścimy skróty do aplikacji i widżety, a siatka aplikacji przesuwa się pionowo. Na ekranie znajduje się jednak jeden nietypowy element – pływający przycisk. Jego działanie przypomina menu, które wywołujemy rysikiem w smartfonach Samsunga z linii Galaxy Note. W przeciwieństwie do Samsunga, do rozwiązania Doogee mam mieszane odczucia.
Pływający przycisk cały czas znajduje się na ekranie i momentami przeszkadza. Z drugiej strony daje natychmiastowy dostęp do skrótów, które mają ułatwić poruszanie się po systemie i przyspieszyć niektóre czynności. Nie zawsze to jednak się udaje. Opcja Clean Task czasami nie działa i nie czyści wówczas pamięci RAM. Z tego dodatkowego przycisku możemy także wywołać widżet odtwarzacza muzyki i filmów – to akurat mi się spodobało.
Znacznie bardziej do gustu przypadła mi możliwość przypisywania gestów do aplikacji. Przykładowo po narysowaniu literki S wywołamy aparat, a po narysowaniu kółka ulubioną grę. Gesty możemy przypisywać dowolnie. Funkcja czasami ma problemy z odczytaniem narysowanego znaku, zwłaszcza jeśli jest bardziej skompilowany.
Podsumowanie: smartfon dla osób często podróżujących?
W cenie T6 Pro znajdziecie smartfon, który będzie atrakcyjniejszy, pewnie będzie posiadał wydajniejszy procesor, a także zaoferuje wyświetlacz z lepszymi kolorami, a może nawet i większym zagęszczeniem pikseli na cal. Jednak ten smartfon będzie kolejnym, mało wyróżniającym się tanim modelem. Natomiast T6 Pro na tle swoich konkurentów ma jedną, ale dla pewnego grona osób, ogromną przewagę, pojemność akumulatora. Negatywnie przekłada się ona na wymiary i wagę, ale w zamian zyskujemy długi czas pracy.
W sklepie Gearbest.com Doogee T6 Pro kupimy w cenie 134,99 USD. Dostępne są dwie wersje kolorystyczne: biała i czarna. Możecie skorzystać ze zniżki 8% na produkty w tym sklepie, klikając tutaj i podając kod: dobreprogramy
Testowany Doogee przy dość intensywnym użytkowaniu wytrzymuje nawet trzy dni (raz udało mu się osiągnąć pięć dni). Przypomnę, że topowy Galaxy S7 dociągał do jednego dnia. Mam jednak wątpliwości, czy T6 Pro to dobry kompan podróży. No dobra wytrzyma te kilka dni, ale jeśli nie zabierzemy powerbanku, to możemy mieć problem. Niestety użytkownik nie ma łatwego dostępu do akumulatora, musi więc ratować się powerbankiem lub musi mieć dostęp do ładowarki i gniazdka. Gdyby nie ta wada, bez wahania określiłbym T6 Pro idealnym towarzyszem podróży.
- Zadowalająca jakość wykonania
- Tył obudowy imitujący szczotkowe aluminium
- Akumulator 6250 mAh!
- Atrakcyjna cena
- Płynna praca systemu operacyjnego i aplikacji
- Mocno palcujący się wyświetlacz
- Brak łatwego dostępu do akumulatora
- Niska jakość zdjęć robionych przy gorszych warunkach
- Android mógłby być atrakcyjniejszy
- Niewykorzystany potencjał pływającego przycisku