Echa przeszłości: S.T.A.L.K.E.R.
08.02.2014 | aktual.: 08.02.2014 16:13
Wpis o Warhammerze 40,000 spotkał się z dość ciepłym przyjęciem, postanowiłem więc napisać małą serię tekstów o tych seriach gier (seria=co najmniej 3 tytuły), które uważam za warte wyróżnienia z perspektywy czasu.
Dzisiaj zmieniamy nieco klimat, opuszczając przestrzeń kosmiczną i futurystyczne bronie plazmowe na rzecz pól, lasów i bagien oraz tarzania się w nich ze starym, pordzewiałym kałachem. Jednym słowem - Zona wita!
Zarys uniwersum
Cały nurt post-apokaliptycznej scenerii połączonej z szukaniem artefaktów zaczął się od roku 1972, kiedy to wydano po raz pierwszy powieść "Piknik na skraju drogi" autorstwa braci Strugackich. Fanom gatunku SF nie trzeba ich przedstawiać, na swoim koncie mają multum dzieł, często zawierających krytykę komunizmu. Osobiście stawiam ich na równi z Lemem.
Siedem lat później na podstawie "Pikniku" Andriej Tarkowski, tym razem wybitna postać filmu rosyjskiego, nakręcił luźną ekranizację o znajomym już wszystkim tytule "Stalker". Właśnie jako taką określił ją sam autor i ciężko się nie zgodzić. Bez instytutu, postaci pobocznych (np. brak Szuwaksa czy Barbridge'a) i jakiejkolwiek wzmianki o kosmitach związek z książką ogranicza się do terminologii, a konkretnie słów Zona i Stalker. Co ciekawe, w Internecie krąży plotka, że tak naprawdę film miał wyglądać zupełnie inaczej, jednak gotowe dzieło uległo zniszczeniu w trakcie pożaru i w efekcie nakręcono drugie, filozoficzne. Nie znalazłem jakichkolwiek dowodów potwierdzających tę teorię. Za to byłem w miejscu kręcenia "Stalkera", bowiem znajduje się ono w Tallinnie i okolicach.
W roku 1986 pojawił się ostatni element tworzący podstawę tego, co zaraz opiszę i na co wszyscy czekacie. W wyniku przegrzania reaktora w bloku 4 Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej doszło do wybuchu i skażenia dużego obszaru wokół. Ogromna tragedia, ale też wymarzone źródło inspiracji dla fanów walki o przeżycie, upadku ludzkości oraz Science Fiction. W zasadzie już kilka dni po katastrofie osoby próbujące plądrować zostawione w pośpiechu domy w rejonie skażenia nazywano Stalkerami.
Cień Czarnobyla
W 2007 zadebiutowała pierwsza gra z serii, zatytułowana tak samo jak ten akapit. Nieznane studio GSC Game World stworzyło na autorskim silniku graficznym X‑Ray prawdziwe arcydzieło, zapoczątkowując nie tylko wspaniały fragment w historii gier komputerowych, ale całą franczyzę i fenomen kulturowy. Ale o tym za chwilę.
Idea na grę była dość prosta - po wybuchu elektrowni tereny wokół elektrowni zaczęły obfitować w paranormalne anomalie i groźne mutanty. Można tam jednak znaleźć artefakty o potężnych właściwościach, dlatego znajdują się desperaci, którzy wyruszają do serca niebezpiecznej Zony. Na taki motyw przewodni nawleczono elementy post-apo (niewielka ilość zapasów i amunicji), frakcje oraz konflikty między nimi (słynne Wolność-Powinność) oraz fabułę sprowadzającą się przez większość czasu do "Znajdź Striełoka kim by on nie był".
Niezwykłość tytułu określiłbym jako następujące trzy elementy:
- Ilość szlifu oraz serca włożonego w tworzenie. Po całej Zonie poukrywane są skrytki ze sprzętem oraz rozmaite easter eggi (np. ciało Gordona Freemana). Gdzieniegdzie można też znaleźć pozostałości po wersjach beta (niefunkcjonalne gitara i radio), a gra nagradza za bycie ciekawskim i szukanie wszędzie czegokolwiek- czyli za stalkerstwo właśnie.
- Otwarty świat. To od gracza zależy, jak ułoży sobie stosunki z frakcjami i gdzie pójdzie. To jeden z tych tytułów, gdzie można otworzyć mapę świata gry, wyznaczyć sobie punkt docelowy i po prostu tam pójść, zostawiając fabułę na boku.
- Poziom trudności i realizm. Najlepiej ilustruje go już pierwsza misja, prosty szturm z pistoletem na kryjówkę kilku bandytów. Każdy, kto spróbuje przejąć obiekt jak w Call of Duty dostanie po prostu z shotguna w głowę i natychmiastowo umrze. W Stalkerze trzeba zdejmować powoli jednego wroga po drugim, nie szarżować. Amunicja? Wiecznie za mało, a czasem przydałoby się puścić serię albo przytrzymać wroga. Do tego niezgorsze AI i projekty poziomów i każda potyczka staje się walką o życie, dokładnie tak jak obiecywały teksty na pudełku.
Tutaj dwie ciekawostki: we wszystkich grach z serii poziomy trudności działają nie do końca intuicyjnie, bowiem osobiście za najłatwiejszy uważam ten teoretycznie najtrudniejszy. Dzieje się tak, ponieważ największa różnica to ilość obrażeń zadawanych przez pociski. Na "początkującym" gracz może spokojnie przyjąć tyle kul co przeciętny Terminator, ale to tyczy się także wrogów. Wydłuża to walki, zmniejsza realizm i prowadzi do kuriozalnych sytuacji, w których postrzelony 5 razy bandyta ostatecznie załatwia gracza. Tymczasem z każdym kolejnym ustawieniem w menu gra idzie ku realizmowi, aż do praktycznego 1 strzał=1 trup. Zabawa w snajpera z Abakanem czy Wintorezem staje się wtedy wyśmienita.
Drugi smaczek dotyczy balistyki. Mapy w grze są dość duże, jednak nie dorównują rozmiarem prawdziwym odpowiednikom z Ukrainy na globusie. Aby broń nie była przepakowana, przeskalowano ją nieco i w efekcie mamy śmieszną wręcz celność. Wystarczy postrzelać trochę na większym dystansie aby po łunie pocisków stwierdzić, że rozrzut jest wielkości słonia. W drugiej części gry wprowadzono ulepszenia broni i jeśli pukawka gracza akurat nie miała żadnych, to pociski po pokonaniu danej odległości...znikały w powietrzu. Balistyka w Stalkerach jest za to, o ironio, dość wiernym odwzorowaniem tej w Airsofcie.
Cień Czarnobyla spotkał się z bardzo entuzjastyczną reakcją fanów oraz krytyków. Wydany rok po premierze patch 1.0006 usunął największe problemy z nowym silnikiem, a twórcy postanowili kontynuować i kuć żelazo, póki gorące.
Widna neba
Wyrobili się jakimś cudem w rok, mimo że pierwsza gra powstawała w bólach znacznie, znacznie dłużej. Pewnym wytłumaczeniem niesamowitego wzrostu tempa jest fakt, że Czyste Niebo zawierało dużo pomysłów i elementów wyciętych ostatecznie z pierwszej części, więc były mniej lub bardziej gotowe. Sama nazwa odnosi się co prawda do jednej z frakcji (mechanizm tychże znacznie rozbudowano), mnie jednak niezmiennie kojarzy się z tą oto piosenką:
Czyste Niebo uznawane jest powszechnie za najsłabszą część przygód w Zonie. Główny zarzut, z którym faktycznie trzeba się zgodzić, to znacznie większa liniowość. Wyjąwszy Bagna i może Wysypisko, niespecjalnie można lub jest sens nie podążać za wyznaczanymi przez historię celami. Nadal jest bardzo dużo skrytek ze sprzętem, ale niektóre poziomy to proste przejście z punktu A do punktu B, a najlepiej ilustruje to Szpital:
Przy okazji widać, jak bardzo przekoksowany jest w tej grze Wintorez. Przy czym nawet w prawdziwym świecie można go takim nazwać, bowiem mówimy o krótkiej, celnej, wytłumianej broni z porządnym zasięgiem która mieści się w walizeczce.
Z drugiej strony, jeśli wziąć pod uwagę perspektywę czasu, to w porównaniu do gier z uniwersum Metra 2033 druga część Stalkera to szczyt otwartego świata...
Prypeć wita
GSC wzięło sobie do serca uwagi fanów i recenzentów, bowiem ostatnia gra, zatytułowana Zew Prypeci, to właśnie powrót do idei swobodnego przemierzania Zony i szukania sekretów, a nawet jej rozwinięcie. Poszczególne mapy są większe niż w Cieniu Czarnobyla, gdzie co prawda też przechodziliśmy przez miasto Prypeć, ale były to tak naprawdę 4 ulice i parę budynków. Pojawiło się też więcej misji pobocznych i są one bardzo pomysłowe, nie tylko "dostarcz przedmiot", "zabij coś lub kogoś" albo "idź tam i siam". Przywrócono też obecne w "jedynce" misje w podziemiach, jeżące włos na głowie i faktycznie ociekające klimatem.
Muszę jednak napisać, że z powtarzalnością nie jest aż tak różowo. Po kilku przejściach od deski do deski niespecjalnie chce się Zew włączać, bowiem wiedząc co i jak gracz w ciągu pół godziny uzbiera taki ekwipunek, że znika jakikolwiek element wyzwania. I tak jak w Cieniu Czarnobyla ciągle odkrywam coś nowego (od sześciu lat!), tak tutaj naprawdę widziałem już absolutnie wszystko to, co przygotowali twórcy.
Tutaj kolejna ciekawostka: prace nad trzecią odsłoną serii GSC ogłosiło...1 kwietnia 2009 roku. W efekcie większość fanów myślała, że to dowcip primaaprilisowy.
Sprawa polska
Wszystkie trzy tytuły miały u nas premierę w dość bogato wydanych wersjach z lektorem. Można go było wyłączyć i słuchać oryginalnych, rosyjskich głosów, jednak Mirosław Utta dokonał niemożliwego i jeszcze polepszył klimat całości. Do dziś stawiam go za wzór wykorzystania lektora w lokalizacji:
Dodatki z pudełek powiesiłem na tablicy korkowej, tworząc taką oto ozdobę pokoju:
Polska społeczność fanowska jest bardzo aktywna, na Youtube znaleźć można nawet amatorskie produkcje o wcale przyzwoitym poziomie.
Jedynym zawodem było organizowane bodaj 2 lata temu spotkanie w centrum Warszawy, na którym najpierw puszczono film Tarkowskiego, a potem "mistrzowski pokaz gry". Zawiódł ten drugi element, bowiem mistrzowie niespecjalnie umieli grać i chyba każdy z widowni by ich przebił.
Upadek
Niestety, potem zaczęło źle się dziać w ukraińskim studiu. Problemy finansowe i osobowe, sprzeczne informacje trafiające do mediów i brak namacalnych owoców pracy stawiały pod wielkim znakiem zapytania projekt S.T.A.L.K.E.R. 2, mityczną drugą odsłonę uniwersum. Dostępne są na dzień dzisiejszy szkice poziomów i postaci, ale nic poza tym, a stan prac określiłbym jako "Zawieszony na nie wiadomo jak długo".
Jeżeli ktoś chciałby prześledzić całą telenowelę dotyczącą "dwójki", polecam poczytać Stalker.pl, rodzimy vortal fanów uniwersum. Po prostu opracowano tam wszystko jak trzeba i nie ma sensu, żebym przeklejał owoce ich pracy.
Spuścizna
Gry nadały impetu opowieściom o Stalkerach i Zonie i na dobre umieściły je w kulturze popularnej. Ilość książek osadzonych w tym settingu jest przytłaczająca, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę te dostępne tylko po rosyjsku. Niestety nieco gorzej jest z ich poziomem, część to po prostu niezbyt wysokich lotów fanfici.
Oczywiście nie mogło zabraknąć rozbudowanej sceny modderskiej. Da się poprawić absolutnie wszystko, od tekstur i grafiki, poprzez elementy gameplaya, aż do realizmu broni (GSC nie miało wykupionych praw autorskich, więc zmienili nazwy i detale modeli). W serwisie Strategy Informer tylko dla Cienia Czarnobyla jest aż 641 modów!
O Zonie powstają fanowskie filmy a nawet seriale. Memy takie jak Cheeki Breeki czy Get out of here, Stalker! krążą po Internecie z zadziwiającą regularnością:
Cosplaye ze Stalkera migają na każdym konwencie, organizowane są też LARPy, gry terenowe i ASG osadzone w tym uniwersum. Ba, sam na jednej byłem rok temu. Co prawda do stylizacji braci z Ukrainy mi daleko, ale co tam, pochwalę się efektem:
1986+28
Wszystkie części trylogii można zakupić za śmieszne pieniądze, oczywiście za standardową cenę braku ludzi na serwerach multiplayer. Jednak tak jak Battlefield 4 stworzono wyłącznie do gry po Sieci, tak Stalker rozwija skrzydła w rozgrywce dla jednego gracza. Jeżeli ktoś nie grał, a nie boi się wysokiego poziomu trudności, to nie pozostaje mi nic innego jak grę polecić.
Natomiast jeśli są wśród społeczności DP osoby znające tę serię (a na pewno są), to zapraszam standardowo do Komentarzy :)
P.S. Strasznie jestem z tego wpisu zadowolony, dałbym na główną vortalu, ale ja nieobiektywny tutaj jestem :P Za to moderatorzy są jak najbardziej ;)