Electronic Arts już myśli o technologii VR w grach, ale póki się ona nie upowszechni, skupia się na tym, co zna
Projektanci gogli Oculus Rift, a także podobnych rozwiązań, zupełnie zapominają o fiasku technologii VR przed prawie 20 laty i nie tyle chcą wejść ponownie do tej samej rzeki, co wskoczyć do niej na główkę. Nieobecne jeszcze na rynku rozwiązania promowane są szeroko i tak, byśmy widzieli sprawy przez różowe okulary (dosłownie), niemniej nie każdy podchodzi do tematu z niefrasobliwym optymizmem. Electronic Arts jak najbardziej rzecz jasna myśli o zabawach w wirtualnej rzeczywistości, lecz zanim faktycznie tego typu rozrywka się upowszechni, skupi się na 3 znanych sobie filarach.
Szef EA Andrew Wilson mówi o podstawowych sposobach podejść do rozkoszowania się grami. Pierwszy to oparcie się placami na sofie czy wersalce i relaks z padem w dłoni, kilka metrów od ogromnego telewizora, a więc chodzi głównie o miłośników konsol. Drugi to nos blisko monitora, czyli komputerowcy, fani przede wszystkim strzelanek, strategii oraz projektów RPG maści wszelakiej. Trzeci to zaś pochylanie się nad urządzeniem, co po prostu tożsame jest z korzystaniem z urządzeń przenośnych.
Czy w najbliższym czasie dojdzie do tego zanurzenie się w grach całym sobą, opcja czwarta? Jako pewna platforma, rzecz stanie się dla Electronic Arts naprawdę interesująca dopiero po upowszechnieniu się zestawów VR, bo firma musi wiedzieć, czego chcą gracze. Nic wcześniej. Jak najbardziej wstępnie rozważa się różnorakie scenariusze, jednak na chwilę obecną nie ma mowy o już przygotowywaniu za kulisami innowacyjnego nowego projektu dla np. Oculusa. To zbyt odległa, niepewna przyszłość, by za nią podążyć, odpuszczając nieco pozostałe, podstawowe filary biznesu.