Foxconn od środka: Powinieneś czuć się zaszczycony pracując przy produkcji iPhone'a 5
Po kontrowersjach związanych z warunkami, w jakich pracują i żyją osoby zatrudnione w fabrykach firmy Foxconn w Chinach, gdzie składane są między innymi iPhone'y, oczy świata zwrócone są między innymi na firmę Apple i jej postępowanie w tej sprawie. Były protesty, strajki, były obietnice poprawy. A efekty?
13.09.2012 | aktual.: 14.09.2012 13:53
Ciekawy i dość szczegółowy raport (niestety z kiepskimi zdjęciami, można też znaleźć jego luźne tłumaczenie na angielski) dostarczył jeden z pracowników Shanghai Evening News, który przez 7 dni był szkolony i 3 dni pracował w fabryce Taiyuan, należącej do Foxconnu, „pod przykrywką”. Spędził tam 10 dni dlatego, że tylko tyle tam wytrzymał. Jego wyprawa do paszczy lwa miała miejsce krótko po tym, jak ruszyła produkcja iPhone'a 5 i kiedy fabryka „na gwałt” potrzebowała 20 tysięcy (!) nowych pracowników po fali strajków. Foxconn jest zobowiązany wyprodukować 57 milionów sztuk iPhone'ów rocznie.
Aby pracować przy produkcji iPhone'ów trzeba być zdrowym (kwestionariusz zawiera także pytania dotyczące zdrowia psychicznego, na przykład Czy w ciągu ostatnich 30 dni byłeś w transie?) i posiadać kartę obywatela Chin. To wszystko, reszty nauczą na miejscu. Proces rekrutacji można skrócić wręczając 100 lub 200 juanów ochroniarzowi. Przyjęci pracownicy zostają przewiezieni do miejsca zakwaterowania, gdzie w pokojach przeznaczonych dla kilkunastu osób królestwem śmieci rządzą karaluchy, a po przypadkach samobójstw okien strzegą liny bezpieczeństwa… takie kraty, tylko elastyczne. Jedzeniem podobno też nie ma się co zachwycać, co oczywiście skutkuje złością pracowników, którzy z kolei mszczą się niszcząc skromne wyposażenie noclegowni.
W kontrakcie szczegółowo opisane są tematy, na które nie wolno rozmawiać (jakiekolwiek informacje techniczne, statystyki sprzedaży, zasoby ludzkie i statystyki produkcji), nie ma za to wzmianki o nadgodzinach, zaś przy podpisywaniu każdy nowy pracownik proszony jest o zaznaczenie, że nie boi się narażenia na żadne szkodliwe czynniki (w tym związki toksyczne). Polityka firmy ma 13-punktowy regulamin nagradzania i 70-punktową politykę karania pracowników, a podczas szkolenia dziennikarz badający warunki pracy dowiedział się między innymi, że może czuć się niesprawiedliwie traktowany, ale to dla jego dobra i jedyne, co musi robić, to słuchać poleceń. Towarzyszące fabryce udogodnienia opisane zostały niepochlebnie — podczas zmiany pracuje tylko jeden lekarz, kino praktycznie nie istnieje, w sklepikach nie da się kupić stołka (?) ani suszarki na pranie, a jedyną rozrywką są cotygodniowe głośne dyskoteki, podczas których ludzie po prostu krzyczą aby wyzbyć się stresu.
Najważniejsze są jednak warunki pracy. Do obszaru o podwyższonym bezpieczeństwie nie można wejść ani z niego wyjść mając przy sobie cokolwiek metalowego — grozi to natychmiastową utratą pracy. Słowa zamieszczone w tytule tego felietonu podobno rzeczywiście w fabryce padły — pierwszego dnia szef linii produkcyjnej pokazał nowym pracownikom część obudowy i powiedział, że powinni czuć się zaszczyceni, że mają szansę pracować przy produkcji iPhone'a 5. Ciekawe, czy na liniach produkcyjnych odpowiedzialnych za urządzenia Della czy Amazona też tak zachęcają nowych do pracy… bo warunki raczej lepsze nie są.
Resztę znamy z innych opowieści — nie wolno używać za dużo farby przy robieniu oznaczeń, trzeba wszystko robić szybko, precyzyjnie, dokładnie i najlepiej jeszcze szybciej. Jeśli nadzorca zobaczy, że ktoś odpoczywa poza wyznaczonym czasem, postawi tę osobę do kąta na 10 minut. W bardziej „luksusowych” działach pracownicy mogą odpocząć przez 10 minut co 2 godziny pracy, w innych pracują 7 godzin bez przerwy. Pełna zmiana trwa 12 godzin, praca wre 6 dni w tygodniu. Zarobki wynoszą trochę poniżej 250 dolarów miesięcznie.
Mimo że fabryki starają się zaprezentować z jak najlepszej strony, a firmy z Zachodu zapewniają o poprawie warunków pracy i podnoszeniu płac, nadal strach kupować cokolwiek złożonego w Chinach (a złożonego gdzie indziej po prostu się nie da). Potężne linie produkcyjne nadal wysysają resztki życia z pracowników, żeby wyprodukować 144 tysiące (tyle naliczył autor artykułu) obudów dla jakiegoś gadżetu elektronicznego w ciągu jednej zmiany. Nawet jeżeli rzeczywiście coś się poprawia, na razie tego nie widać. I nie sądzę żeby to była wina jedynie korporacji z Zachodu.