Lenovo Yoga 3 Pro — test laptopa pracującego w czterech trybach
18.12.2015 | aktual.: 21.12.2015 08:23
Po ostatnim testowaniu z Intelem miałem wątpliwości, czy w moje ręce wpadnie jeszcze jakiś sprzęt. Po intensywnym użytkowaniu nie dało się przywrócić na laptopie systemu i w drugiej turze już nikt o nim nie pisał. Widocznie jednak nie było tak źle, bo tym razem w moje łapki wpadł Lenovo Yoga 3 Pro - laptop, o którym producent pisze, że jest to "inteligentny komputer przenośny, który dostosowuje się do Ciebie". Osobiście wolę potężniejsze maszyny, ale od czasu do czasu chętnie też spojrzę na mniejsze gadżety. Dwa tygodnie spędzone z Yogą były ciekawe, zacznijmy od tego, co najciekawsze, czyli co odróżnia produkt Lenovo od reszty.
Zbliżenie
Z zewnątrz laptop prezentuje się bardzo elegancko i estetycznie. Podobał się praktycznie każdemu, komu go pokazałem, oczywiście najbardziej entuzjastycznie reagowały kobiety.
Tym, co wyróżnia Yogę są elastyczne zawiasy pozwalające pracować jej w czterech trybach. Standardowo możemy korzystać z niej jak z laptopa. Wystarczy jednak bardziej odgiąć ekran by móc pracować w dwóch innych trybach. Pierwszy to "podstawka" - urządzenie stawiamy na klawiaturze przyciskami do dołu i możemy obsługiwać je za pomocą ekranu dotykowego.
Drugi tryb to namiot, przeznaczony np. do oglądania filmów. Zamiast na klawiaturze stawiamy notebooka na krawędziach, rozsiadamy się wygodnie z popcornem w ręku i już możemy cieszyć się kinem na 13 calach.
Gdy już się znudzimy bajerami, to pozostaje jeszcze tryb tabletu, czyli po prostu obrót ekranu od 360 stopni.
CPU
Sercem Yogi jest Intel Core M 5Y70 z generacji Broadwell. Powiem szczerze, nie cierpię oznaczeń procesorów Intela od czasu wydania CPU z rodziny Sandy Bridge. Z jednej strony mamy oznaczenia typu i7/i5/i3/M, z drugiej strony czterocyfrowe numerki. Porównywanie ich nie ma sensu, bo między np. i7‑5700HQ i i7‑5600U jest przepaść. Kto bez zajrzenia do specyfikacji wie, że i5‑5250U i i5‑5257U to procesory o zupełnie innych możliwościach? I co oznacza 5Y70 w testowanym egzemplarzu? Z tego względu przy każdej nowej generacji procesorów robię sobie własną tabelkę porównującą CPU.
Mobilne Broadwelle najsensowniej podzielić na 8 grup, wewnątrz których można je porównać. W końcu jeśli potrzebujemy mocnego procesora, to pewnie wybierzemy czterordzeniowy. Z kolei jeśli interesuje nas mocna grafika, to będzie nam zależeć na jak najmocniejszym GPU. Ci zaś, którzy muszą mieć małe urządzenia wybiorą coś z niskim TDP. Przyjrzyjmy się poszczególnym procesorom:
- Core i7-5x50HQ - to czterordzeniowe jednostki z najmocniejszą zintegrowaną grafiką. Jeśli potrzebujemy dużej mocy i jednocześnie od czasu do czasu chcemy pograć, to ten procesor jest dla nas.
- Core i7-5700HQ - czterordzeniowiec ze bazową zintegrowaną grafiką. Dla tych, którym zależy tylko na mocy procesora lub potrzebują notebooka z zewnętrzną grafiką.
- Core i7-5350H - mocny dwurdzeniowiec z najmocniejszą grafiką. Pewnie dla tych, którzy chcieliby wykorzystać moc GPU np. do konwersji filmów z użyciem Intel QuickSync. Lub chcieliby pograć, a nie stać ich na CPU z czterema rdzeniami
- Core ix-5xx7U - energooszczędne jednostki z mocną grafiką. Do najmocniejszych z lekkich notebooków.
- Core ix-5x50U - niski pobór energi w połączeniu z mocnym GPU. Moc grafiki porównywalna z poprzednią grupą, ale znacząco niższe taktowanie procesora.
- Core ix-5x00U oraz 50xxU - bazowy procesor dla mobilnych laptopów.
- Pentium/Celeron - budżetowe jednostki pobierające mało energii. Niskie taktowanie, słaba grafika i poza Pentium 3825U wyłączone HT, co oznacza tylko 2 wątki.
- Core M 5Yxx - procesor dla urządzeń ultramobilnych. Bardzo mały pobór prądu, nieskie bazowe taktowanie z możliwością znacznego podniesienia go na krótki okres czasu.
Warto jeszcze odnotować, że procesory i3 nie obsługują trybu turbo, w którym mniejsza liczba rdzeni może pracować z wyższym taktowaniem, a w wielu przypadkach taka możliwość się przydaje.
Core M 5Y70 w Yodze to prawie najmocniejsze, co Intel ma do zaoferowania w tym segmencie. Sam procesor jest ciekawy z tego względu, że jest to układy typu SOC - na jednej podstawce jest zarówno rdzeń CPU jak i chipset.
Inwentarz
Reszta urządzeń przedstawia się następująco:
Jak widać Lenovo nie żałowało nam sprzętu. Mamy bardzo przyzwoite 8 GB RAMu i spory, 256 gigabajtowy dysk SSD Samsunga (producent oferuje w nim maksymalnie 512 GB). Całość działa po kontrolą 64‑bitowego Windows 10 Home.
Dla lubiących liczby przedstawiam wynik Crystal Disk Mark - jak widać Yoga nie ma czego się wstydzić:
Nie mam też zastrzeżeń do ekranu. 3200 x 1800 przy 13 calach daje nam 276 punktów na cal, co sprawia bardzo dobre wrażenie i jest doskonałe, jeśli ktoś czyta duże ilości tekstu - litery wyglądają na gładsze niż na monitorze o standardowej rozdzielczości. Jeśli chodzi o kolory, to nie jestem ekspertem, ale wyglądają na żywe i nasycone, co mi osobiście odpowiada. Pochwalić trzeba też bardzo dobre kąty widzenia - poza przypadkami ekstremalnymi obraz wygląda doskonale z każdej strony. Niektórzy mogą narzekać do tego, że ekran jest błyszczący, ale takie osoby będą się oglądać raczej za czymś z serii ThinkPad.
Problemem może być niewielka liczba portów. Mamy tu trzy porty USB, z czego zaledwie dwa, po dwóch stronach komputera są dostępne, gdy podłączone jest zasilanie. Nie da się z tego powodu podłączyć urządzeń, które do działania wymagają zasilania z dwóch portów USB (np. niektóre nagrywarki DVD lub dyski twarde). Oprócz tego znalazło się miejsce na złącze mini HDMI, czytnik kart oraz gniazdko słuchawkowe. Dziwny port USB to jednocześnie złącze zasilania oraz port USB 2.0. Wtyczka zasilacza ma specjalny "zadzior", by pasowała tylko do tego gniazda, podłączenie jej do zwykłego portu mogłoby być opłakane w skutkach.
Praktyka
Jak to wszystko się sprawdza? Jako laptop urządzenie nie odbiega działaniem od innych o podobnej wielkości ekranu. Namiot i podstawkę traktuje raczej w kategoriach ciekawostki - wszystko, co da się zrobić w tych trybach da się też zrobić w trybie laptopa. No chyba że ktoś ma kota, który lubi wygrzewać się na klawiaturze - wtedy przynajmniej nie będzie przeszkadzał podczas oglądania filmów. Tabletowi brakuje do ideału najwięcej. Jest on przede wszystkim ciężki - prawie 1,2 kg. W zamian dostajemy oczywiście wielki ekran, jednak odnoszę wrażenie, że ludzie preferują raczej mniejsze sprzęty.
Pewnym problemem jest rozdzielczość ekranu w trybie tabletu. Przeglądarka raportuje szerokość 1067 i wysokość 1896, co niestety dezorientuje niektóre strony. Często nawet te zaprojektowane z myślą o responsywności trochę się rozjeżdżają. O ile mój ulubiony wortal nie miał takich problemów, o tyle witryna Microsoftu nie do końca dała radę.
Tym, na co nie można narzekać, jest prędkość działania przy typowym użytku w domu. Strony w przeglądarce działają szybko, nie ma problemu z odtwarzaniem filmów, kilka programów w tle nie sprawi, że Yoga zacznie działać wolno. Nie jest to natomiast komputer do gier. 3DMark przyznał mu liczbę punktów niższą niż 2 letniemu komputerowi biurowemu. Dla chętnych zamieszczam komplet wyników. Z ciekawości odpaliłem również Grida od Codemasters, który jest jedną z gier zoptymalizowanych pod kontem zintegrowanych grafik Intela. Co prawda o najwyższych detalach można zapomnieć, ale przy średnich gra działała całkiem płynnie.
Zadowolony byłem również z pracy na baterii. Z Yogi korzystałem jak z tabletu - sięgałem po nią, gdy była mi potrzebna, podłączałem do ładowania, gdy zostawało kilka procent na wskaźniku naładowania. Nie badałem, jak długo da się działać na jednym ładowaniu, ale inne recenzje mówią o ponad 6 godzinach przy włączonym Wi‑Fi.
Przyczepić muszę się niestety do chłodzenia. Jeśli coś aspiruje do bycia tabletem, to powinno w tym trybie nie szumieć. Akurat Core M da się chłodzić pasywnie, co udowadnia najnowszy MacBook, więc Lenovo mogłoby się bardziej przyłożyć do stworzenia obudowy pozwalającej na odpowiednie odprowadzanie ciepła bez użycia wentylatorów.
Podsumowanie
Yoga to komputer dla specyficznej grupy odbiorców. Nie ulega wątpliwości, że jest bardzo ładny, pytanie tylko, czy jest sens płacić 4000 PLN za laptop, który będzie służył do rzeczy, w których równie dobrze sprawdzi się kilkukrotnie tańszy tablet. Jeśli chodzi o dziwaczne tryby pracy, to raczej traktowałbym to jako bajer - bez problemu da się bez nich żyć. Nie używałbym natomiast Yogi jako tabletu, jako taki jest po prostu zbyt ciężka i nieporęczna.
A co z gwiazdą Intel w postaci Core M? Wygląda na to, że po dwóch poprzednich generacjach serii z literką Y na końcu (Ivy Bridge i Haswell) Intel zmierza w końcu we właściwym kierunku. Mocy nie brakuje, da się też zbudować na tym bezgłośny sprzęt, chociaż akurat Lenovo się ta sztuka nie udała.