Goclever Insignia 785 Pro — dobry (ale nie rewelacyjny) tablet w rozsądnej cenie
Polska firma Goclever, która specjalizuje się w produkcji smartfonów i tabletów, była dla mnie sporą niewiadomą. Dotychczas miałem okazję testować urządzenia od Samsunga, LG czy Apple, toteż tablet Goclever Insignia 785 Pro był dla mnie pierwszym spotkaniem z tą marką. Dziarsko wziąłem się więc za rozpakowanie pudełka, w którym oprócz samego tabletu znalazłem ładowarkę z oddzielnym kablem USB, kabel USB OTG i zestaw słuchawkowy.
12.02.2014 | aktual.: 13.02.2014 12:26
Sam tablet, na pierwszy rzut oka, wygląda jak iPad, choć jest od niego znacznie mniejszy. Ekran o przekątnej 7,85 cala (stąd numer modelu) to spory atut, gdyż konkurencyjne tablety mogą pochwalić się ekranami mniejszymi niemal o cal. Kolejną cechą wspólną z produktem Apple'a są proporcje ekranu, które wynoszą 4:3. Na ekranie wyświetlany jest obraz o rozdzielczości 1024×768 pikseli. Pod nim umieszczona jest bateria o pojemności 4600 mAh.
Samo urządzenie jest dość lekkie i waży 314 gramów — niemalże tyle samo, co Samsung Galaxy Tab 3 8.0. Pozostałe wymiary urządzenia, to 200×137×72 mm. Za zdjęcia odpowiada aparat 5 MP, który nie posiada lampy błyskowej ani auto-focusa. Duży minus, gdyż zdjęcia zrobione tabletem nadają się bardziej do schowania w szufladzie, niż na wystawę. Przedni panel zaś poraża niezagospodarowaną przestrzenią. Przy takich gabarytach urządzenia, ekran spokojnie mógłby być większy. Jedynym, oprócz ekranu, elementem, jaki tu znajdziemy, jest przednia kamerka o matrycy 2 MP. Nie uświadczyłem czujnika światła, który zdecydowanie by się urządzeniu przydał. Ponadto obudowa wyposażona jest w przyciski regulacji głośności i włącznik, które znajdują się w prawym górnym rogu, port micro USB, mini-jack i gniazdo na kartę micro SD. Głośniki znajdują się na tylnym panelu, który wygląda ciekawie, ale jest dość śliski.
Tablet wygląda na dość solidnie zbudowane urządzenie. Nie ryzykowałbym jednak upuszczenia, gdyż brak ekranu Gorilla Glass jest sporą wadą. Poza tym nic nie skrzypi, a sam tablet dość dobrze leży w dłoniach.
To tyle o wyglądzie urządzenia, pora pozostaje skupić się na tym, co tablet ma w środku. Pierwszą rzeczą, która wyróżnia go od innych jednostek dostępnych na rynku, jest procesor Intel Atom Z2580 2,0 GHz, którego dwa rdzenie i technologia Hyper–Threading „robią różnicę”. Ponadto tablet wyposażono w 1 GB pamięci RAM, 16 GB pamięci wewnętrznej i Androida w wersji 4.2.2. Tablet posiada tylko moduły WiFi i Bluetooth, zatem musimy zadbać aby urządzenie miało dostęp do WiFi. W innym wypadku nie połączymy się z internetem, a korzystanie ze smartfonu jako przenośnego punktu dostępowego nie jest najlepszym pomysłem.
Obraz wyświetlany przez Insignię jest dobrej jakości i można używać tabletu nawet gdy mocno świeci słońce. Kolory są żywe, dzięki zastosowaniu technologii IPS. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to niska rozdzielczość ekranu. Nie trzeba specjalnie się wpatrywać, by zauważyć pojedyncze piksele. Jestem wybredny, ale uważam, że IPS w połączeniu z Full HD i proporcją 16:9 pozostawiłby konkurencję daleko w tyle, a tak… czuje się pewien niedosyt, bo ekran jest dobry, ale nie rewelacyjny. Może to wynikać z samych aplikacji, które traktują tablet jako urządzenie MDPI. Ponadto, multi-touch obsługuje tylko 5 punktów, gdy standardem obowiązującym już od dawna jest 10 punktów. Wspomniany aparat fotograficzny pozostawię bez komentarza i posłużę się zdjęciem zrobionym przy sztucznym świetle. Jak widać, szum jest znaczny. A wystarczyło zastosować lampę błyskową...
System audio z kolei spisuje się całkiem nieźle. Szczególnie dobre wrażenie wywarły na mnie głośniki, które odtwarzają muzykę głośno i wyraźnie. Zestaw słuchawkowy spisuje się także nie najgorzej, pomimo dość słabej jakości słuchawek, które mają bardzo cienki i krótki przewód. Nie należy jednak spodziewać się cudów po sprzęcie, który kosztowałby kilkanaście złotych w sklepie. Słuchawki odtwarzają dźwięk przyzwoicie, chociaż producent mógł zadbać, aby piosenki były głośniejsze, bo w przypadku hałasu na zewnątrz można mieć spore problemy z usłyszeniem muzyki. Brakuje też gąbek, które wytłumiłyby dźwięk. Jest to jednak malutki detal.
[break]Systemem tabletu jest Android 4.2.2. Może i nie jest to jeszcze system leciwy, ale twórcy mogli posunąć się do wydania urządzenia z Androidem 4.3, a nawet 4.4. System został wzbogacony kilkoma aplikacjami od Goclever. I tak, nad plikami zapanujemy za pomocą menedżera plików ES, ze znajomymi porozmawiamy przez Skype'a i Facebooka, a nudę zabijemy strzelając ptakami w Angry Birds. Oprócz tego, dodane zostały aplikacje, które mają zmienić Goclevera w e-readera, jednak nie potrafiłem we wbudowanym sklepie odnaleźć książek w języku polskim. Ciekawostką jest dodanie Adobe Flash Playera, który został porzucony dawno temu i stanowi potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa naszych danych. Płynność działania tabletu jest zaskakująca, a to dzięki procesorowi Atom, który zapewnia bezproblemową pracę.
Nie spotkałem się z lagami w grach i nawet Real Racing 3, który potrafi dać się we znaki nawet najmocniejszym smartfonom, działał zaskakująco dobrze. Rozochocony dobrymi wynikami w RR3 i Asphalt 8, postanowiłem przetestować urządzenie w kilku programach typu benchmark. Na pierwszy ogień poszło Antutu i wynik, który otrzymałem, zszokował mnie do tego stopnia, że test powtórzyłem test dwukrotnie. Goclever Insignia 785 Pro pozostawia w tyle czterordzeniowego Nexusa 4, Sony Xperię Z i kilka urządzeń z tak zwanej wyższej półki. Zbliżył się do HTC One, który jest znacznie droższym urządzeniem. Przeprowadziłem testy w innych programach tego typu i w każdym z nich Goclever Insignia 785 Pro spisał się wyśmienicie. Gdyby firma zdecydowała się na wydanie KitKata na to urządzenie, wydajność jeszcze by wzrosła. Tablet bez najmniejszego problemu radzi sobie również z filmami Full HD. Atom robi różnicę! Oto kilka screenów z wynikami.
Należy wspomnieć też kilka słów o baterii, która pojemnością nie odbiega znacząco od konkurencji. W przypadku intensywnego użytkowania, tablet można rozładować w ciągu kilku godzin, jednak przy normalnym użytkowaniu (internet, YouTube, muzyka) urządzenie powinno wytrzymać ok. tygodnia na jednym ładowaniu. Samo ładowanie jest długie i warto rozsądnie zaplanować sobie ten proces, gdyż zabiera on kilka godzin.
Miłym gestem ze strony producenta było umieszczenie w opakowaniu kabla USB OTG, umożliwiającego podłączenie urządzeń peryferyjnych jak klawiatura, lub myszka. Przetestowałem jak Goclever poradzi sobie z obsługą gryzonia i pendrive'a. W przypadku myszki, nie było żadnych problemów. Pendrive nie został rozpoznany, jednak winić mogę za to system plików, którym jest FAT32. OTG jest bardzo przydatnym dodatkiem, gdyż z łatwością można wykorzystać tablet jako narzędzie do normalnej pracy.
Kolejnym miłym zaskoczeniem jest obecność w systemie mechanizmu recovery, które zaskakująco przypomina ClockworkModa znanego z ROM-ów CyanogenMod. Przez recovery z łatwością usuniemy dane, lub wgramy najnowsze paczki z oprogramowaniem. Samo recovery przydać się może do wyczyszczenia tabletu z mnogości nagromadzonych z czasem plików, które znacząco wpływają na płynność działania urządzenia.
Goclever Insignia 785 Pro to pozycja, którą zdecydowanie należy się zainteresować. W takiej cenie nie ma zbyt wielu tabletów o podobnych parametrach i gdyby nie to nieszczęsne, bardzo niskie DPI (163), to tablet mógłby toczyć bój o klientów z np. Samsungiem Galaxy Note 8.0 — zwłaszcza że nie brak osób, które jednak preferują proporcje 4:3 ekranu. Jednak jeżeli poszukujemy tabletu w rozsądnej cenie, o rozsądnych gabarytach i w miarę solidnym wykonaniu, to produkt polskiej firmy jest bardzo ciekawym wyborem, a sugerowana cena 649 zł nie powinna zrobić aż takiej wyrwy w budżecie jak np. Nexus 7 (2013).