HUD w Ubuntu — przyszłość czy niedokończona kopia Spotlight?
Na blogu Marka Shuttlewortha, szefa firmy Canonical, pojawił się dokładny opis planu na przyszłość interfejsu Unity, który jest obecny w jednej z najpopularniejszych obecnie dystrybucji Linuksa — Ubuntu. W najbliższej wersji Ubuntu — zaplanowanej na kwiecień 12.04 — nie będzie widocznego paska menu na górze ekranu. Zamiast tego użytkownicy korzystać będą z Head-up Display (HUD).
HUD ma więc funkcjonalnie zastąpić menu na górnej belce i być aktywowaną skrótem klawiszowym wyszukiwarką, sposobem uruchomienia programów i miejscem, z którego wywoływać będziemy polecenia menu aktywnego programu. Na zaprezentowanych aplikacjach, które są dopracowane pod kątem Ubuntu i Unity, ta propozycja interfejsu ma sporo sensu. Zakładając, że użytkownik z grubsza zna nazwy poleceń, które chce wywołać, praca na klawiaturze może okazać się całkiem szybka. Zwłaszcza jeśli dołączymy do tego możliwość pracy z poziomu konsoli, która przyciąga wielu bardziej zaawansowanych użytkowników do systemu z pingwinkiem.
Wprowadzenie HUD argumentowane jest tym, że podobno użytkownicy Ubuntu muszą za dużo czytać nawet, jeśli doskonale wiedzą, co chcą zrobić. Z tym argumentem nie sposób się nie zgodzić nie tylko na Ubuntu — wystarczy przypomnieć sobie poszukiwania pozycji umożliwiającej wstawienie daty do stopki dokumentu w Wordzie z Office 2007. Takie problemy częściowo rozwiązują wstążki, na które powołuje się Shuttleworth na swoim blogu. Moim zdaniem jednak powinien się odnieść do nawet lepiej spełniającego swoje zadanie w takich warunkach Spotlight w Mac OS X, który od wydania systemu 10.5 ma możliwość włączenia pozycji menu głównego programu do wyników wyszukiwania. Albo, jeśli nie produkt firmy Apple, to na któryś z programów dających podobne możliwości, na przykład Quicksilver.
Zresztą Spotlight doskonale spełnia swoje zadanie, gdyż nie tylko znajduje pozycję w menu, ale również pokazuje mi dostęp do niej i skrót klawiszowy. Z doświadczenia wiem, że po dwóch-trzech razach zapamiętuję gdzie jest dana pozycja (jeśli często jej używam) i jaki ma skrót klawiszowy. W efekcie praca z danym programem idzie mi coraz lepiej i często oszczędzam sobie kilku minut googlowania. Do tego jest możliwość wykonywania z poziomu Spotlight podstawowych obliczeń, przeglądania słownika i uruchamiania programów, co czyni z niego prawdopodobnie najczęściej wykorzystywane przeze mnie narzędzie na Mac OS X. Przyznam, że po przesiadce na Linuksa brakuje mi takich możliwości i najczęściej i tak kończę na konsoli. Ale jeśli miałabym do dyspozycji tylko Spotlight lub HUD i do skorzystania z każdej pozycji menu w programie graficznym przekładać ręce z tabletu na klawiaturę, gwarantuję, że podjęłabym próbę mordu. Mam również obawy o kompatybilność aplikacji spoza kolekcji dostarczanej z Ubuntu i HUD. Linux nie jest homogeniczny i na styku różnych środowisk zawsze należy spodziewać się… może nie najgorszego, ale problemów. Na szczęście HUD będzie opcjonalny.
HUD ma jednak przed sobą ciekawą możliwość rozwoju. Ma to być coś więcej, niż interfejs — według Shuttlewortha jest to bezpośrednie przełożenie naszych zamiarów na akcje komputera (intencjofejs?). Na razie trzeba będzie pisać co chcemy zrobić, ale nie zdziwię się jeśli niebawem będę mogła mówić do swojego komputera z Ubuntu, a ono będzie znajdować odpowiednie pozycje w strukturze menu programów i wykonywać polecenia… a stąd już tylko krok do Siri i dwa kroki do Star Treka ;).