Honor 6 Plus – test jeszcze większego i lepszego smartfonu od Huawei
Minęło już ponad pół roku, od kiedy do naszej redakcji trafił smartfon Honor 6 – przedstawiciel nowej linii Huawei, która ma za zadanie konkurować z najlepszymi smartfonami dostępnymi na rynku. Niedługo potem producent zapowiedział wprowadzenie na rynek nieco większego i ulepszonego modelu Honor 6+, który jest bohaterem niniejszej recenzji. Czy udało się stworzyć sprzęt jeszcze lepszy? Czym takim może nas zadziwić ta edycja i czy warto sięgnąć do portfela w celu jej zakupu? Postaramy się odpowiedzieć na wszystkie te pytania.
17.06.2015 14:48
Ciemny monolit
Wbrew nazwie nie mamy jeszcze do czynienia z patelnią – ekran ma 5,5”, nazwa jest natomiast zdecydowaną próbą przyrównywania się do sprzętu Apple. Design jest jednak nieco inny. Honor 6+ to ciemny monolit, lekko zaokrąglony na rogach, a posiadający ścięte krawędzie na bokach. Te z wyjątkiem dołu otacza stylowa srebrna ramka, konstrukcja jest ponadto przygotowana tak, aby dzięki lekkiemu wysunięciu do przodu ochraniać zarówno ekran, jak i tył przed zarysowaniami.
Z przodu oprócz wyświetlacza, przedniej kamery, diody powiadomień i głośnika nic ciekawego nie znajdziemy. Przyciski nawigacyjne są wyświetlane w ramach interfejsu, co jest dobrym i bardziej elastycznym rozwiązaniem. Ramki wokół ekranu nie są najmniejsze, ale nie powodują żadnych problemów. Przestrzeń dostępna pod ekranem zapewnia tyle miejsca, ile jest potrzebne na odpowiedni chwyt w położeniu poziomym. Z tyłu oprócz nieco kiepskiego głośnika znajdziemy dwie główne kamery, diody doświetlające i logo marki. Pół roku temu narzekałem na szybko rysujące się szkło w Honorze 6 – tutaj również mamy do czynienia z takim materiałem, ale powłoka została poprawiona i teraz znacznie trudniej ją uszkodzić. Gdy już się nam to „uda”, rysy i tak nie są widoczne bez dokładnego przyglądania się. W zestawie znajdziemy natomiast folie ochronne, zarówno na przód, jak i na tył. Niestety nie są najwyższej jakości – komfort spadł na tyle, że zrezygnowałem z nich już po godzinie.
Wszystkie istotne dla nas przyciski umieszczono na prawej stronie. Są nieco luźne, ale zarazem tak dobrze wykonane i na tyle niewielkie, że wydaje się to zaletą – kontakt z nimi nie budzi żadnych zastrzeżeń. Poniżej przycisków znajdziemy dwie tacki otwierane dołączanym do zestawu kluczykiem. Jedna służy tylko do umieszczania karty microSIM, druga to natomiast ciekawe połączenie: pionowo umieszczamy w niej kartę microSD, poziomo natomiast nanoSIM. Oczywiście nie jesteśmy w stanie korzystać z obu tych kart jednocześnie w jednej tacce, mamy jednakże wybór, co takiego preferujemy. Złącze słuchawkowe znajduje się na górze, obok portu podczerwieni. U dołu umieszczono z kolei microUSB.
Większa wersja Honora nie jest urządzeniem małym. Mierzy 150,46 × 75,68 × 7,50 mm, waży natomiast 165 gramów. Pomimo takich gabarytów korzystanie z urządzenia jest nad wyraz przyjemne i nie nastręcza trudności. Całość można utrzymać pewnie nawet w jednej dłoni, choć naturalnie o dostępie do wszystkich przycisków możemy już zapomnieć. Odpowiednio profilowany dół powoduje, że nic nie wbija nam się w palce. Wygoda jest również spowodowana niewielką grubością oraz odpowiednim kształtem. Problem może pojawić się jedynie w kieszeni spodni, przy schylaniu się telefon jest już odczuwalny. Ogólnie urządzenie robi bardzo dobre wrażenie – jest solidne, nic tu nie trzeszczy, a taki design dodaje mu nieco elegancji.
Jasny, piękny wyświetlacz
Pomimo solidnej przekątnej ekranu, firma Huawei nie zdecydowała się na użycie rozdzielczości większej, niż Full HD. Nie stanowi to jednak żadnego problemu, bo nadal mamy do czynienia z bardzo dużym zagęszczeniem pikseli (401 ppi) i obraz jest bardzo ostry. Wyświetlacz jest podobnie jak w przypadku mniejszego modelu ogromnym atutem tego urządzenia. Przyczepić się można tylko do nieco niezbyt głębokiej czerni, ale to jest to ograniczenie LCD IPS i trudno byłoby spodziewać się czegoś lepszego. Nasycenie kolorów jest bez zarzutu, cieszą oko, podobnie zresztą jak świetna biel. Gdyby komuś temperatura barw nie odpowiadała, to w opcjach będzie w stanie ją zmienić. Wysoka jasność umożliwia bezproblemowe korzystanie ze sprzętu nawet w słoneczny dzień, choć wieczorami nieco przeszkadza, bo nawet minimalny poziom jest jak na noc zbyt wysoki.
Producent nie chwali się, jakie dokładnie szkło ochronne zastosował, do tego w zestawie otrzymujemy folie na ekran i tył telefonu, ale nie są one potrzebne – zarysować ten wyświetlacz nie jest łatwo, podobnie zresztą jak wybrudzić go na tyle, aby korzystanie stało się niekomfortowe. Po raz kolejny producent pokazuje więc, że potrafi swoim klientom zaprezentować coś naprawdę wysokiej jakości. Znalazło się nawet miejsce dla coraz powszechniejszej funkcji tap to wake tj. wybudzania ekranu dotykiem. Nie było tego w Honorze 6, nad czym ubolewałem, tutaj jest dostępne, choć nieco schowane w ustawieniach.
Stary Android z nową nakładką
W przypadku Honora 6+ możemy zapoznać się z najnowszą nakładką producenta – EMUI 3.0. Niestety sprzęt nadal pracuje pod kontrolą Androida 4.4.2 KitKat, co przy tej cenie i po kilku miesiącach od opublikowania Lollipopa wydaje się mało zabawnym żartem. W końcu Honor ma konkurować z drogimi modelami innych marek, te mogą już natomiast korzystać z dobrodziejstw najnowszego Androida. Aktualizacja jest zapowiedziana na lipiec, choć przykład mniejszej wersji pokazuje, że nie możemy być jej pewni. Producent powinien popracować nad lepszym wsparciem dla oprogramowania stosowanego w swoich urządzeniach.
Wykorzystanie starszej wersji nie oznacza jednak, że Huawei prezentuje nam kiepską nakładkę – nic z tych rzeczy. Po raz kolejny muszę stwierdzić, że EMUI i funkcje które oferuje, są bardzo przydatne i próżno ich szukać w tworach innych firm. W najnowszej wersji cała nakładka stała się znacznie jaśniejsza i nieco uproszczona, producent najprawdopodobniej wzorował się na Google i korzystał z jego zaleceń Material Design. Nie znajdziemy tu osobnego ekranu z listą aplikacji, wszystkie skróty są wyświetlane na pulpitach, co nawet z możliwością korzystania z folderów daje w efekcie spory bałagan. Nie brakuje tu różnych opcji personalizacji. Użytkownik może wybrać efekt przejścia między pulpitami, włączyć zapętlanie i automatyczne wyrównywanie ikon, a także zmienić układ z domyślnego 4x5 na 5x4 lub 5x5 skrótów. Nie są to możliwości równie duże co w zewnętrznych launcherach, ale i tak większe, niż w przypadku wielu konkurentów.
W razie potrzeby ekran główny możemy zamienić na prosty, który zamienia smartfon w zwykły telefon i upraszcza wszystkie ustawienia. Za pomocą kilku dotknięć i wbudowanej aplikacji możemy zmienić używany motyw. Ich baza już teraz jest bardzo bogata, a ciągle się powiększa, motywy stworzone przez społeczność są natomiast wysokiej jakości. Bardzo dobre prezentuje się również ekran blokady. Domyślnie wyświetla przy każdym wybudzeniu inny obraz w wysokiej rozdzielczości z wybranych przez nas kategorii tematycznych (pliki są pobierane z użyciem Wi-Fi w tle). Efekt wygląda świetnie i można go przyrównać do tapet z wyszukiwarki Bing od Microsoftu. Z poziomu ekranu blokady możemy także zapisywać takie tapety do galerii i udostępniać je innym. Dodatkiem są przyciski szybkiego dostępu do dyktafonu, kalkulatora, aparatu, a także do włączania latarki.
Panel powiadomień zamieniono na linię czasu, obok mamy natomiast dostęp do szybkich skrótów najważniejszych opcji. Czy są one naprawdę szybkie… to zależy, bo rozwinięcie tego menu wyświetla aż 20 różnych ikon. Na szczęście domyślnie wyświetlanych jest tylko 12, a samodzielnie możemy zdecydować o ich kolejności i położeniu. W nowym EMUI pasek nawigacyjny jest już wykonany w stylu zgodnym z Lollipopem. Nadal możemy w ustawieniach wybrać, jakie przyciski mają być na nim wyświetlane. Co więcej, jeden z przełączników powoduje wyświetlenie przycisku chowającego pasek. Możemy więc w dowolnym momencie go ukryć, aby cieszyć się ogromnym ekranem. Przywrócenie paska wymaga wysunięcia, jest więc bajecznie proste.
Wbudowane aplikacje mile zaskakują
W przeciwieństwie do większości nakładek, EMUI podchodzi bardzo poważne do kontroli aplikacji. To my decydujemy, które z nich mogą wyświetlać powiadomienia, a także które mogą działać w tle po wyłączeniu ekranu. Nakładka oferuje także wbudowaną zaporę umożliwiającą zablokowanie ruchu sieciowego zarówno po Wi-Fi, jak i połączeniach komórkowych. Na tym możliwości się nie kończą. Menadżer telefonu pozwala blokować dostęp do wybranych aplikacji hasłem, aktywację funkcji „nie przeszkadzać”, a także ochronę przed nękaniem tj. odrzucanie wiadomości i połączeń od osób znajdujących się na czarnej liście. W urządzeniu znajdziemy także menadżer procesów pozwalający na czyszczenie pamięci, ale to nie będzie nam raczej potrzebne – całość działa bowiem wyjątkowo sprawnie. Wszystkie te opcje są bardzo przydatne, niemniej mniej zaawansowanych użytkowników mogą nieco przytłoczyć. Nietrudno jest natomiast zablokować sobie powiadomienia z np. Facebooka.
Wśród wbudowanych aplikacji znajdziemy m.in. pilot inteligentny do sterowania innymi rządzeniami za pomocą podczerwieni. Ze smart TV od LG poradził sobie bez najmniejszych problemów. Galeria umożliwia proste operacje na obrazach jak przycinanie, nakładanie filtrów i dopasowywanie poziomów. Wbudowany menadżer plików nie tylko grupuje typy plików, pozwala na kompresowanie, ale dodatkowo umożliwia wykorzystanie tzw. sejfu – chronionego hasłem i pytaniami zabezpieczającymi zaszyfrowanego obszaru do przechowywania cennych danych. Wbudowana przeglądarka bazuje na Chromium, domyślna klawiatura to natomiast sprawdzone Swype w wersji brandowanej dla firmy Huawei. Oprócz tego producent zaoferował prosty notatnik. Oczywiście nie brakuje aplikacji od Google: możemy swobodnie korzystać ze sklepu, do tego preinstalowane jest Chrome, Gmail, Google+, Mapy, Muzyka, Filmy i Książki Play.
Huawei pozwala również na wykorzystanie tzw. przycisku wiszącego. Po jego aktywacji na ekranie wyświetlana jest niewielka ikona, jej kliknięcie rozwija menu z przyciskami paska nawigacyjnego, opcją blokady ekranu i czyszczenia pamięci. Ikonę możemy dowolnie przemieszczać po lewej i prawej krawędzi ekranu. Szkoda tylko, że nie jesteśmy w stanie konfigurować własnych skrótów. Do dyspozycji mamy również tryb obsługi jedną ręką. Po jego aktywacji przyciski nawigacyjne czy też elementy dialera są przesuwane na bok, aby uczynić obsługę wygodniejszą. Nie wyszło w pełni, bo wszystko przesuwa się tylko w prawą stronę (pomimo informacji o rzekomym ustawianiu w zależności od obrotu, co nie działa) – jako osoba leworęczna muszę przyznać, że poczułem się zignorowany przez producenta.
W ustawieniach nie brakuje sterowania ruchem – podnoszenie lub odwracanie telefonu może skutkować automatycznym wyciszaniem, lub odbieraniem rozmów. Kolejna z ciekawych opcji to rysowanie skrótów na wyłączonym ekranie – nakreślenie literek c, e, m lub w może powodować uruchomienie dowolnej wybranej przez nas aplikacji. Honor 6 Plus jest również w stanie wykrywać, że mamy telefon w torbie lub spodniach i zabezpieczać się przed przypadkowym uruchomieniem jakiejś z funkcji. Możliwe jest ponadto uruchomienie trybu obsługi w rękawiczkach. Odkrycie wszystkich opcji dostępnych w tym smartfonie zajmie nam nieco czasu, trudno jednak odmówić nakładce dużej funkcjonalności.
Szybki i chłodny: to właśnie Kirin 925
W środku Honora znajdziemy nieco nietypowy procesor Hisilicon Kirin 925. Jest to SoC składający się z czterech szybkich rdzeni Cortex-A15 o taktowaniu 1,8 GHz i czterech oszczędnych Cortex-A7 o taktowaniu 1,3 GHz połączonych w architekturze big.LITTLE. Do tego otrzymujemy układ graficzny Mali-T628 MP4, a także aż 3 GB pamięci RAM. Różnice w porównaniu do podstawowej wersji są niewielkie: ot nieco wyższe taktowania. Po pół roku wydajność jest jednak nadal wystarczająca do wszelkich zadań i nawet najbardziej wymagających gier. Bardzo dobry poziom pokazują także testy syntetyczne: ponad 13700 punktów w 3DMark i ponad 42000 punktów w AnTuTu są poza zasięgiem wielu urządzeń.
Zaznaczmy, że dzięki wykorzystaniu HMP procesor jest prawdziwym ośmiordzeniowcem: gdy zajdzie potrzeba, pracować mogą jednocześnie wszystkie rdzenie. Najbardziej wymagające testy spowodowały nieco zwiększone wydzielanie ciepła, ale nie powoduje ono żadnego dyskomfortu, tył obudowy robi się jedynie delikatnie ciepły. Co jednak najważniejsze, nawet taka praca nie doprowadziła do zaniżania taktowania, które jest coraz powszechniejsze w wielu reprezentacyjnych modelach bardziej znanych firm. W przypadku Honora 6 Plus płacimy więc za to, co będziemy w stanie faktycznie wykorzystać. Nie ukrywamy, że takie wyniki zainteresowały nas nowymi, 64-bitowymi układami Kirin, które w tym roku trafiły do pierwszych urządzeń.
W testowanym przez nas modelu znalazło się 32 GB pamięci zewnętrznej, z czego 25 GB było do dyspozycji użytkownika. Pamięć tę możemy rozszerzyć dzięki kartom microSD o pojemności nawet 128 GB. Łączność zapewnia wsparcie dla Bluetooth 4.0, Wi-Fi 802.11 b/g/n i modułu podczerwieni. Urządzenie obsługuje GPS, GLONASS, a nawet chiński system nawigacyjny Beidou. W tym modelu pojawił się moduł NFC, coś, czego brakowało nam w wersji bez plusa. Zadowoleni będziemy także z łączności komórkowej: wykorzystamy tu dwie aktywne karty SIM, z czego jedna może pracować w standardzie LTE, druga natomiast 2G. Oczywiście z kartami jest związane ograniczenie, o którym wspominałem już wcześniej – albo dwie karty SIM, albo microSD, wykorzystać wszystkich tych opcji jednocześnie się nie da. Z zasięgiem nie było najmniejszych problemów.
Główny głośnik nie zachwyca brzmieniem. Nie jest zbyt głośny, a przy wyższych poziomach słuchanie trudno nazwać przyjemnym. Na szczęście lepiej wygląda kwestia słuchawek, o ile jakieś do urządzenia podłączymy, bo w zestawie takowych nie znajdziemy. Jakość rozmów jest za to bez zarzutów, niezależnie od tego, czy jesteśmy osobą mówiącą, czy słuchaczem. Wbudowane odtwarzacze muzyki i filmów są proste i łatwe w obsłudze, producent chwali się natomiast wsparciem dla trybu DTS, a także obsługą Karaoke – w przypadku kompatybilnych aplikacji możemy skorzystać ze słuchawek lub głośnika, nagrywać dźwięk i sprawdzać, jak wychodzi nam to w praktyce.
Większa bateria, wyniki przeciętne
Pomimo niewielkiej grubości, producent zdołał upchać w telefonie akumulatorek o pojemności aż 3600 mAh – to nieco więcej niż typowe około 3000 mAh oferowane przez innych producentów w podobnych urządzeniach. Czas pracy mimo to nie zaskakuje ani pozytywnie, ani negatywnie. Podczas typowego użytkowania i synchronizacji wielu aplikacji możemy liczyć na około dwie doby działania. Nieco gorzej będzie sytuacja wyglądać przy grach i odtwarzaniu wideo, ale nie jest to wina procesora, lecz wyświetlacza. Tak duży i jasny panel po prostu ma swój apetyt na energię i nic na to nie poradzimy. Na szczęście poziom jasności możemy regulować w trybie hybrydowym tj. automatycznym + nasze ustawienie, co umożliwia takie jej dobranie, aby nieco wydłużyć działanie.
Dane przedstawiane przez system są wiarygodne, nie spotkałem się również ze zjawiskiem nagłej utraty energii po dłuższym czasie nieużywania, które występuje stosunkowo często przy produktach mniej znanych firm. W ustawieniach znajdziemy trzy stopnie oszczędzania energii: ultra-oszczędny, który znacznie ogranicza funkcjonalność, zapewniając dłuższy czas pracy, inteligentny, czyli dopasowywanie automatyczne w zależności od zastosowania, a także tryb normalny, przeznaczony dla fanówa) gier i multimediów. W trakcie ładowania nie jesteśmy informowani o pozostałym czasie.
Fani selfie znajdą tu coś dla siebie
Zastosowana w tym Honorze kamera jest nietypowym rozwiązaniem – znajdziemy tu bowiem podwójny aparat 8 MP. Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy korzystać z opcji szeroka przysłona i regulować głębię ostrości już po wykonaniu zdjęcia. Nie zawsze będzie skutkowało to naprawdę ładnym zdjęciem, ale opcja jest ciekawa. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby w dowolnym momencie przełączyć się także na tryb 13 MP, choć wtedy nie będziemy już w stanie jej wykorzystać. Menu aparatu pozwala na wybranie kilku trybów: zdjęcia zwykłego, panoramy, HDR, notatki audio (dodatkowo nagrany głos do zdjęcia), dodawania znaku wodnego, wyboru najlepszego zdjęcia, a także trybu super noc.
Zdjęcia są dobrej jakości, o ile nie brakuje światła. Wieczorem Honor radzi sobie raczej kiepsko, nie zachwyca także nagrywaniem filmów w jakości Full HD przy 30 klatkach na sekundę. Zadowoleni będą za to fani selfie. Przednia kamera również ma 8 MP i spisuje się bardzo dobrze. Tryb cyfrowego makijażu usunie natomiast wszelkie niedoskonałości na naszej skórze, zdjęcie na Facebooka lub Instagrama będzie więc jeszcze lepsze. Sama aplikacja jest wygodna i działa bez problemów. Pozwala na wykrywanie uśmiechów, regulację ISO i balansu bieli, a także nakładanie na zdjęcia efektów.
Honor 6+ to dobry wybór
Pół roku temu podczas recenzji Honora 6 stwierdziłem, że to dobry sprzęt, ale wypadający nieco słabo przy modelach reprezentacyjnych bardziej znanych marek. Te kilka miesięcy sytuację zmieniło: Honor 6+ to model znacznie ulepszony, obsługujący zarówno dualSIM, jak i NFC, który poprawia wady poprzednika, a nadal oferuje nam sporo za atrakcyjną cenę. Próżno szukać u konkurencji rozwiązań, które możemy spotkać w nakładce EMUI rozwijanej przez Huawei – choć pracujemy na przestarzałym Androidzie, w niczym to nie przeszkadza. Całość działa natomiast nad wyraz szybko i pozwala na bardzo dużą personalizację.
Teraz jednym problemem dla tego modelu może być konkurencja ze strony innych przebijających się do świadomości ludzkiej producentów jak np. Asusa. Wiele wskazuje na to, że jesteśmy u schyłku dominacji marek takich jak Sony, HTC czy LG. Teraz równie dobrym, a często nawet znacznie lepszym wyborem są urządzenia nieco mniej znanych firm. Honor 6+ pokazuje, że możemy otrzymać to samo, płacąc często nawet 1000 zł mniej. Kompromisy? Trudno się ich tu doszukiwać, telefon więc zdecydowanie polecam.
- świetny wyświetlacz
- wysoka wydajność
- szybka i rozbudowana nakładka EMUI
- podwójna kamera
- stara wersja Androida
- kiepski głośnik
- producent zapomniał o osobach leworęcznych