Ile prądu zużywa Microsoft?
Okazuje się, że za mało. W zeszłym roku Microsoft źle ocenił swoje zużycie energii i teraz musi zapłacić za nadwyżkę. Zbudowane w 2006 roku centrum danych w Quincy w stanie Waszyngton powstało na polu fasoli i korzysta z taniej energii elektrycznej na tym terenie. Apetyt ogromnej serwerowni zaspokajają elektrownie wodne na rzece Columbia, centrum jest rzekomo prowadzone ekonomicznie i działa z poszanowaniem środowiska. Tyle teorii.
Jednak centrum danych Microsoftu nie jest takie zielone, jak o nim mówią reprezentanci firmy. Jako zapasowe zasilanie wykorzystuje 40 generatorów napędzanych silnikami Diesla. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że w ciągu ostatnich lat zdarzało się, że te generatory działały na okrągło, przy okazji wypuszczając spaliny na pobliską szkołę i przywołując wspomnienia z czasów rewolucji przemysłowej. Centra danych tej firmy nie cieszą się dobrą opinią także w Kalifornii, gdzie 3 lata temu były pod lupą Air Toxics 'Hot Spots' Program. Microsoft stara się także z pomocą ogromnych nagrzewnic i systemów chłodzących „przepalić” 5-7 milionów watów, gdyż chce uniknąć kary za błędne oszacowanie zużycia energii — okrągłe 210 tysięcy dolarów.
Tego lata Microsoft zadeklarował, że będzie firmą o zerowym „śladzie węglowym”, czyli bliskiej zeru emisji gazów cieplarnianych, już w maju 2013 roku. Spalaniem energii bez celu Microsoftowi udało się zmniejszyć karę do 140 tysięcy dolarów, zarząd operatora elektrowni zdecydował się zmniejszyć ją do 60 tysięcy.
Kara jest nakładana na firmy, które nieprawidłowo oceniają swoje zapotrzebowanie na energię elektryczną, gdyż zarezerwowana dla nich energia mogłaby być sprzedana klientom. Dlatego centra danych muszą zapłacić karę zarówno za energię, którą muszą dokupić do wcześniejszej prognozy, jak i za energię, której nie zużyją, ale której dostawca nie może sprzedać innym klientom. Yahoo! zapłacił w tym roku 94 tysiące dolarów kary za zużycie mniej energii, niż zadeklarował.