Jak doświadczonym jesteś kochankiem?
W minioną środę wyemitowano kolejny odcinek serii okrzykniętej potocznie jako DobreProgramy.TV. Tematem przewodnim - jak zdawał się sugerować tytuł - miał być Intel Extreme Masters (i to się zgadza) oraz pytanie czy osoby grające w gry, to jeszcze gracze czy już sportowcy? Niestety tytułowe zagadnienie nie zostało wyczerpane. Ba! Nawet nie zostało należycie potraktowane, a właściwie zostało tylko muśnięte poprzez analogię do spoconych facetów ganiających za piłką ze świńskiej skóry. :>
Naprawdę szkoda, gdyż był to idealny pretekst do włożenia kija w mrowisko i wyjaśnienia młodym czytelnikom jak działa świat. Dla mnie szkoda jest tym większa, gdyż rok temu wyraziłem opinię (również do IEM), że granie w gry jednak sportem nie jest i do tej pory dostaję mocno szczere komentarze na swój temat od antyfanów tej opinii. ;‑) Próbowałem zadać stosowne pytanie na żywo, jednak nie dodzwoniłem się do redakcji. Dlatego też czym prędzej nadrabiam braki.
Według wciąż aktualnej definicji, sportem są:
ćwiczenia i gry mające na celu rozwijanie sprawności fizycznej i dążenie we współzawodnictwie do uzyskania jak najlepszych wyników
I już w uszach bębni mi wrzask moich oponentów, że jestem betonem, że szachy, że rywalizacja i tak dalej, i tak dalej. Otóż nie do końca.
Argument absurdu
Dla znakomitej większości ludzi na całym świecie, sport wiąże się z trenowaniem wytrzymałości swojego ciała. Nie ma znaczenia czy uprawiasz boks, biegasz, rzucasz kulą, skaczesz o tyczce czy podnosisz 50‑o kilogramowe kegi z piwem jak Mariusz Pudzianowski. Jeśli pokonujesz słabości swojego ciała, jesteś sportowcem.
Jako kontrargument podaje się "szachistów", którzy nijak nie pasują do definicji, a którzy są przez np. MKOL traktowani na równi ze sportowcami. Otóż za tą sprawą jak i za innymi podobnymi dyscyplinami stoi bardzo popularna rzecz - pieniądze. Turnieje szachistów muszą się finansowo zwracać. Szachy to dziedzina dla nerdów, którzy potrafią w milczeniu siedzieć i obmyślać strategię na 12 kroków w przód. Widz natomiast jedynie co obserwuje to dwóch przygarbionych facetów (lub kobiet), którzy siedzą i wpatrują się w planszę. Ach, te emocje porywające tłum!
A wbrew pozorom jednak tak jest. Być może nie w Polsce, ale gdzieś na świecie przy wsparciu dużego kapitału i dobrego marketingu, udaje się zachęcić wystarczająco duże grono ludzi nierozumiejących zawiłości tej gry, do tego aby usiedli na trybunach i odgrywali swoje role.
Niestety fakt, że gdzieś na świecie majętny sponsor rzucił łebskim ludziom pieniądze, nie oznacza, że siedzenie i myślenie ma cokolwiek wspólnego ze sportem. Jest to argument absurdu, gdyż prowadzili do zakłamywania rzeczywistości i tworzy sytuację, w której młodzi ludzie widzą "błąd" i na bazie tego błędu, chcą sankcjonować kolejne błędy. To, że poseł łamie prawo drogowe i zasłania się immunitetem, nie jest podstawą do łamania prawa drogowego przez każdego innego kierowcę. To, że ktoś kiedyś postanowił zarobić na szachach i z szachistów uczynić sportowców, nie daje mandatu do rozciągania tych samych błędów myślowych na inne dyscypliny.
Argument rywalizacji
Kolejnym z kontrargumentów jest hasło rywalizacji. Skoro w "tradycyjnym sporcie" jest rywalizacja, a ten sam czynnik występuje w grach, to dlaczego by nie rozszerzyć definicji? Otóż dlatego, że rywalizacja jest częścią życia każdego człowieka i występuje ona na każdym kroku naszego istnienia. Bliźniaki rywalizują o uwagę swoich rodziców, ale nikt nie nazywa pragnień dzieci o atencję sportem. Gdy pracujemy, rywalizujemy z ludźmi pracującymi na naszym szczeblu. Większość ludzi chce być zauważonym przez przełożonych. Oczekuje nie tylko pochwał i prestiżu, ale też finansowych symulantów. Jednak rywalizacja w korporacjach nie czyni z nas sportowców, a raczej - jak to się potocznie określa - szczury biorące udział w pewnym specyficznym wyścigu.
Wybiórczość argumentacji
Jak już zauważyliście, definicja sportu nie jest definicją jednego warunku. Muszą być spełnione jednocześnie dwa czynniki:
- praca nad rozwojem ciała
- istnienie współzawodnictwa
I dlatego też granie w gry tak jak i w szachy nie jest sportem, chociaż spełniają one aż połowę z podanych wymagań. Sytuacja ta jest dokładnie taka sama jak te z jakimi stykaliśmy się w szkole na testach. Masz dwa pytania: jedno za 8 punktów, a drugie za 2 punkty, ale tylko poprawna odpowiedź na jedno z nich pozwala zaliczyć egzamin. ;‑) W tej sytuacji warunek pracy nad rozwojem muskulatury ciała jest niezbędnym do tego, aby uznać kogoś za sportowca w oczach społeczeństwa. Głośne krzyczenie o poprawnej odpowiedzi za dwa punkty nie działa.
Konkluzja 1
Chociaż redakcyjne śmieszki były bardzo powściągliwe, a w dyskusji dominowało hasło "rozrywki elektronicznej", to jednak nierzadko padały słowa "sport" / "sportowiec" w kontekście klikaczy myszy. Myślę, że całkowicie błędnie, ale nikt do tej pory nie potrafił tego racjonalnie uzasadnić. Można rzecz jasna obrazić się na świat i żyć z postawą "będę mówić tak, jak zechcę", ale to raczej sprowadza człowieka to poziomu, gdzie "policjant = pies", a "kobieta = dupa". I to będzie nawet sprawnie funkcjonować, ale w ograniczonych kręgach.
Osobiście nie mam nic do imprezy typu IEM. Myślę, że to świetna sprawa i cieszy mnie organizowanie takich wydarzeń na naszym pięknym Śląsku. Dziwi mnie tylko propagowanie tego kłamstwa przez osoby postronne. Rozumiem, że organizator chce zarobić, więc żeruje na skojarzeniu z hasłem "sportowiec". Rozumiem, że gracze podnoszą swoją samoocenę przez projekcję (albo milczą na ten temat, gdyż hajs się zgadza :‑). Rozumiem, że wydawca portalu powtarza te głupoty, bo chce namieszać i zwiększyć poczytność. ;‑) Nie rozumiem tylko po co normalni ludzie angażują się w marketingowe skrzydło korporacji i powtarzają hasła, których raczej nie rozumieją. Tekst "jestem zawodowym graczem i właśnie zgarnąłem sto tysięcy dolarów" jest ok i nie trzeba posuwać się do zakłamywania rzeczywistości, aby ściągnąć fanów.
Konkluzja 2
Ostatnio wiele się mówi o szerszym udziale kobiet w męskich dziedzinach, stąd też powolne wpajanie kobiecych pierwiastów m.in. na naszym portalu i prezentacja ich punktów widzenia na dobrze znane nam sprawy. Dlatego też chciałbym podzielić się z Wami opinią koleżanki, której opisywałem katowickie targi Intel Extreme Masters. Gdy wspomniałem jej, że istnieje grupa ludzi, która nazywa graczy sportowcami, ta najzwyczajniej w świecie wybucha śmiechem. Wykpiła ich, wyszydziła i zadała jedno pytanie:
Czy skoro gracze mogą nazywać się sportowcami, to czy można uprawiać e‑seks z Sashą Grey i chwalić się jakim jest się doświadczonym kochankiem?
Zostawiam was z tą myślą. Odrzućcie korporacyjny marketing i zastanówcie się, gdzie zyskacie prawdziwego skilla. Przed ekranem komputera czy ćwicząc swoje ciało. ;‑)