Jakim cudem więcej odcinków „Gry o Tron” jest w Sieci niż na VoD HBO?
W telewizji właśnie emitowane są odcinki piątej serii „Gry o Tron”. Wcześniej normalnym było, że tuż po premierze kolejnych części serialu pod obciążeniem klękały serwery usługi VoD HBO, czyli HBO Go. Jej spadkobierca, HBO Now, nie ma już takich problemów. Analiza ruchu sieciowego pokazała jednak jeszcze jedną niepokojącą rzecz…
16.04.2015 | aktual.: 16.04.2015 20:12
Pierwszy odcinek piątej serii, której emisja zaczęła się w ostatnią niedzielę, od czterech dni jest dostępny w Sieci. To w zasadzie nic dziwnego – wystarczy, że ktoś ma kartę przechwytującą obraz i w miarę współczesny komputer, by kilka minut po zakończeniu napisów końcowych móc wrzucić do Sieci gotowy film. Pojawiły się jednak torrenty zawierające nie jeden, a cztery pierwsze odcinki piątej serii. Niektórzy twierdzą, że były dostępne nawet przed emisją pierwszego odcinka w amerykańskiej telewizji. Prawdopodobnie „znośne” obciążenie serwerów odpowiedzialnych za VoD HBO wynika z tego, że wielu miłośników GoT już ma pierwsze cztery odcinki i ogląda je w zaciszu własnego domu. Przez najbliższy miesiąc nie mają czego szukać na HBO Now.
Odcinki, które można znaleźć w sieci BitTorrent, mogą pochodzić z recenzenckiego wydania na DVD (Screener) w rozdzielczości 720×392. Takie płyty były rozsyłane do krytyków przed premierą kolejnej serii. Wszystkie klatki, na których znajdowały się informacje mogące doprowadzić do właściciela skopiowanej płyty zostały sprytnie usunięte, znak wodny został zamazany. HBO potwierdza, że są to odcinki w takiej postaci, w jakiej otrzymała je grupa zatwierdzonych odbiorców, więcej jednak nie mówi. Nie wiemy więc czy takie odcinki trafią do telewizji, czy możemy czekać na więcej takich torrentów, jak HBO zamierza się zabezpieczyć na przyszłość i czyja głowa spadnie. Nie można też od razu obwiniać konkretnego recenzenta.
Trudno powiedzieć dlaczego HBO rozsyła płyty DVD w sytuacji, gdy mają do dyspozycji dobrze zorganizowaną i pilnie strzeżoną sieć dystrybucji materiałów w infrastrukturze Pix System. Tam wszystko jest zapisywane, a na obrazie znajdzie się znacznik czasowy oraz znak wodny z nazwiskiem osoby upoważnionej do oglądania oraz nazwą firmy. W ten sposób rozpowszechniane były nieukończone ujęcia z innych produkcji HBO, łącznie z takimi, gdzie wciąż widoczne były greenscreeny. Nie wiadomo jednak, czy platforma była wykorzystywana także podczas produkcji „Gry o Tron”.
Mimo wielu zagrożeń, włączając w to ciekawskich listonoszy, wiele wytwórni od lat, niezmiennie wysyła płyty z kolejnymi hitami kinowymi i odcinkami seriali. Od czasu kiedy piraci znaleźli sposób na usuwanie znaków wodnych z takich filmów, praktycznie nic nie powstrzymuje ich przed udostępnianiem hitów, jak nowy „Hobbit”, przed kinową premierą. Możliwe też, że częściowo winni są recenzenci. Zapewne są tacy, którzy oglądają cenne, zastrzeżone kopie filmów na niezabezpieczonym sprzęcie w domu z otwartą siecią WiFi.
A jednak są wykonawcy i wytwórnie, którym udaje się utrzymać w tajemnicy nowe wydania, zanim piraci położą na nich swoje brudne łapska. Wszystko utrzymywane jest w tajemnicy, w korespondencji podawane są jedynie nazwy kodowe projektów i żadne kluczowe pliki nie są przekazywane niezabezpieczonymi kanałami. Na planach filmowych i w studiach obowiązują restrykcyjne zasady dotyczące używania smartfonów i Internetu. Czasami jednak determinacja fanów wygrywa. Przekonała się o tym Madonna, której piosenki zostały wykradzione przed końcem miksowania.
Prawdopodobnie dni Screenerów są już policzone i przemysł zakopie takie płyty bardzo głęboko. To jednak nie oznacza, że recenzenckie kopie będą bezpieczne. W końcu zabezpieczenia są po to, by hakerzy mieli o czym myśleć po nocach.
Na poprawę humoru proponuję krótki film o tym, jak powstały efekty specjalne w czwartej serii „Gry o Tron”, przygotowany przez firmę Rodeo.
[vimeo=http://vimeo.com/104403406]