Jakobińskie praktyki francuskiego rządu, internauci pod nadzorem
24 grudnia rząd Republiki Francuskiej zatwierdził nowe prawo, na mocy którego pracownicy agencji CNCIS mogą zbierać dane o francuskich internautach, łącznie z ich adresem IP, miejscem przebywania czy informacjami o wykonywanych połączeniach telefonicznych. Nowe prawo ma wejść w życie 1 stycznia 2015 roku, co wywołuje wśród tamtejszych użytkowników Sieci zdecydowany sprzeciw.
Pierwsze projekty ustawy, która miała na celu poszerzenie nadzoru nad francuskimi internautami pojawiły się w 2013 roku. Już wówczas podobne praktyki spotkały się z dezaprobatą opinii publicznej – ustawie zarzucano między innymi sprzeczność z ósmym artykułem Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Na podstawie tego zarzutu podobne prawo zostało odrzucone w Austrii. Z kolei w Rumunii, mimo tego, że rząd przegłosował już podobną ustawę, opozycja zaskarżyła ją do Trybunału Konstytucyjnego – sprawa ma zostać rozpatrzona na początku 2015 roku.
Obawy użytkowników budzi przede wszystkim naruszanie ich prywatności pod pretekstem zapewnienia większego bezpieczeństwa. Agencja CNCIS, czyli Narodowa Komisja Kontroli, Bezpieczeństwa i Przechwytywania Informacji) została utworzona w 2013 roku, co zbiega się w czasie z pierwszymi pomysłami francuskiego rządu o zwiększeniu kontroli nad Siecią. Można więc stwierdzić, że z pieniędzy podatników utworzono kolejne służby, których zadaniem będzie inwigilacja obywateli własnego kraju.
Francuzi zwracają uwagę nie tylko na niezgodność rozszerzenia kompetencji CNCIS ze wspomnianą Europejską Konwencją Praw Człowieka, ale także z wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Ten zadecydował, że wymuszanie na prywatnych firmach przez rządy państw członkowskich UE dostępu do chronionych informacji jest nielegalne.
W 2014 roku zagadnienie troski o prywatność internautów niezwykle zyskało na znaczeniu i popularności. Rewelacje Edwarda Snowdena o programie PRISM, zwiększenie się częstotliwości ataków opłacanych przez rządy hakerów czy ostatnie cyberpotyczki pomiędzy rządami USA, Korei Północnej czy Rosji, pod znakiem zapytania stawiają bezpieczeństwo danych i prywatność przeciętnych obywateli korzystających na co dzień z Internetu.