Jeśli cenisz sobie prywatność, Windows 10 nie jest dla Ciebie

Od wczoraj trwa wielkie zamieszanie związane z premierą Windows 10: użytkownicy aktualizują swoje systemy, instalują nowe okienka na nowo, a także zapoznają się z nowościami. Wszyscy zainteresowani powinni zwrócić uwagę na kwestię prywatności, bo ta w przypadku najnowszego dzieła Microsoftu nie wygląda zbyt dobrze i nieświadomych naraża na niebezpieczeństwo.

Jeśli cenisz sobie prywatność, Windows 10 nie jest dla Ciebie
Redakcja

Pierwsze problemy pojawiają się już na etapie instalacji, podobnie jak to zresztą miało miejsce w przypadku Windows 8. System sugeruje skorzystanie z konta online, a także użycie ustawień zalecanych, te są natomiast dalekie od doskonałości. Windows 10 jest nastawiony na intensywną komunikację z chmurą internetową, powiązanie naszego konta z tym utworzonym na witrynach Microsoftu, a także korzystanie ze sklepu z aplikacjami. Najprawdopodobniej nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak wiele Waszych danych trafia na serwery korporacji.

Obraz

Domyślne ustawienia uruchamiają synchronizację konfiguracji komputera, kompozycji wizualnej, ustawienia przeglądarki, haseł, preferencji językowych, ale również danymi logowania naszych sieci bezprzewodowych. O niebezpiecznym działaniu czujnika (Wi-Fi Sense) ostrzegaliśmy już na początku miesiąca. Mechanizm ten nie tylko synchronizuje dane, ale udostępnia je naszym kontaktom, a to może oznaczać niechciane i w żaden sposób niekontrolowane przekazywanie danych do sieci bezprzewodowych niepowołanym osobom. Istotnym zagrożeniem naszej prywatności jest także unikalny identyfikator treści reklamowych, który umożliwia aplikacjom i ich deweloperom personalizowanie reklam.

Co prawda asystent głosowy Cortana w naszym kraju nie funkcjonuje, ale możliwe, że jest to powód do zadowolenia, a nie rozpaczania: polityka prywatności Microsoftu mówi o tym, że korporacja może gromadzić informacje o m.in. naszej lokalizacji, zainstalowanych aplikacjach, danych z kalendarza, poczty elektronicznej i wiadomości, kontaktów, historię wyszukiwania, a także sam sposób wykorzystywania urządzenia. Po co to wszystko? Oczywiście po to, aby możliwie najlepiej dopasować pracę Cortany do naszych potrzeb i preferencji, przynajmniej oficjalnie. Co gorsza, firma może te wszystkie dane przekazać komuś innemu i ujawnić, jeżeli będzie to „konieczne do ochrony klientów lub utrzymania warunków umowy”.

Obraz

Istotnym zagrożeniem nie tylko prywatności, ale również bezpieczeństwa użytkowników jest automatyczne przesyłanie kopii zapasowej klucza szyfrującego mechanizmu BitLocker do chmury OneDrive. Jeżeli pozostanie ona bezpieczna, nie będzie stanowiło to żadnego problemu, ale kto może nam zagwarantować, że nigdy nie dojdzie do włamania na serwery Microsoftu? Przecież klucze może przejąć nawet jakiś pracownik firmy. Stanowi to także problem dla osób, które staną się celem najróżniejszych służb i organów rządowych – te zapewne szybko zdobędą klucze szyfrujące. W tej sytuacji nie możemy polecić używania BitLockera, bo jego działanie zaprzecza fundamentalnym zasadom związanym z bezpieczeństwem danych.

Nie twierdzimy, że Windows 10 jest czymś złym, co w kilka sekund zamieni nas w marionetkę Microsoftu. Problem leży w domyślnych ustawieniach tego systemu, które trudno nazwać przyjaznymi dla naszej prywatności. Dla niektórych może to być kwestia zupełnie nieistotna, inni są natomiast na tyle rozważni, że starają się o nią dbać. Czy więc jedynym rozwiązaniem jest zrezygnowanie z nowego systemu? Niekoniecznie. W nowym panelu sterowania znajdziemy wiele opcji związanych z synchronizacją i przesyłaniem danych na serwery firmy. Zalecamy zapoznanie się z nimi i wyłączenie tych opcji, które nie są nam potrzebne. BitLockera natomiast unikajmy.

Programy

Zobacz więcej
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (89)