19‑latek w korporacji, część 1/3
22.03.2015 | aktual.: 19.04.2015 12:02
Kariera programistyczna dla wielu studentów jest uważana za jedną z trudniejszych. Znaczna większość moich znajomych z kierunku zdecydowanie woli kable i resztę hardware'owych rzeczy albo... robi kreski w Corelu. Mnie natomiast od zawsze pociągało programowanie. Chciałbym opowiedzieć Wam historię, która zmieniła moje życie dość mocno i pozwoliła mi zdecydowanie uwierzyć we własne umiejętności.
Zacznijmy może od początku - na imię mam Łukasz i studiuję informatykę na Politechnice Opolskiej. Nie jest to moja wymarzona uczelnia jednak ma swoją duszę i grono świetnych ludzi. Z powodów ograniczonych możliwości finansowych (wyjechałem z Częstochowy) mocny nacisk kładłem na samodzielność. Już w liceum pracowałem dla jednej z największych w Polsce wytwórni hip‑hopowych. Praca marzeń to nie była, typowy "informatyk" i spec od YouTube.
W trakcie pierwszego semestru poczułem, że wiele się nie nauczę od wykładowców i doktorantów. Teoretycznie najważniejszy dla mnie przedmiot - programowanie I - prowadził "Prof. dr hab. inż" który miał zdecydowanie zbyt duże mniemanie na temat swoich umiejętności przekazywania wiedzy. Laboratoria / ćwiczenia?
Witajcie, jestem Piotr wraz z Państwem będę się uczył programowania.
Te słowa długo zapadły mi w pamięć. Moja następna decyzja była dość prosta - trzeba uczyć się samemu.
Szybko zainteresowałem się kołami naukowymi, do wyboru były dwa. Grupa .NET oraz ludzie zainteresowani algorytmami implementowanymi w C/C++. Wybór był dość prosty - Microsoft! Szybko chłonąłem wiedzę i uczyłem się nowych technologii. Poznawanie nowych rzeczy i rozmowa z ludźmi którzy również "to czują" sprawiała mi strasznie dużo przyjemności. Idealna odskocznia od codziennej monotonii studiów inżynierskich.
W trakcie mojej intensywnej nauki rozsyłałem sporo CV i w końcu znalazłem pierwszą pracę jako programista .NET. Zostałem juniorem w małej, sześcioosobowej firmie programistycznej w czeluściach Opola. Na początek poznałem tą mniej przyjemną część technologii Microsoftu zwaną Visual Basic for Applications wraz z cudownym IDE w Excelu.
Moje spokojne studenckie życie w słonecznym Opolu było całkiem przyjemne. Studia, akademik, dziewczyna, praca w wolnych chwilach - idealnie jak na 19 lat. Wszystko się zmieniło, gdy w marcu 2014 zadzwonił telefon i usłyszałem kilka następujących słów:
Dzień dobry, nazywam się Joanna i dzwonię z Volvo. Czy ma Pan chwilkę, aby porozmawiać?
1 etap rekrutacji
Rozmowa opierała się głównie o mój życiorys, weryfikację CV i kwestie miękkie. Kilkanaście minut porozmawialiśmy również po angielsku o pracy zespołowej i rozwiązywaniu problemów. Po niecałych 30 minutach zakończyłem rozmowę - byłem zadowolony. Tak duża korporacja chce mnie na staż. To była moja główna myśl przez następne dwa dni.
2 etap
Dwa tygodnie później ubrany w niebieską bluzę z kapturem, jeansy i plecak ruszyłem do Wrocławia na drugi etap rozmowy rekrutacyjnej. Oczekując na godzinę 9.00 chodziłem po holu budynku działu HR popijając darmową kawę. Moją uwagę zwrócił plakat przywieszony na drzwiach:
Szukamy studentów III, IV i V roku
Co ja tutaj robię? Nie skończyłem jeszcze pierwszego...
Po kilkunastu minutach przybyła sympatyczna Pani Joanna z działu kadr i opowiedziała mi o firmie. Przesympatyczna atmosfera, płatny staż, restauracja w firmie, dobre warunki finansowe - ale najpierw - test umiejętności. Na początku myślałem o kilku standardowych pytaniach z zakresu programowania i samego .NETu. Test który miałem uzupełnić składał się z ponad 160 pytań z całego zakresu IT. Zaczynając od baz danych, hurtowni danych przez programowanie, dochodząc do testów jednostkowych SAPu, supportu czy testów wydajnościowych. Sprawdzian umiejętności wyglądał poważnie, jednak pytania były mocno oparte o inteligencję i nie wymagały świetnej znajomości tematu. Po niecałej godzinie wyszedłem z pokoju zadowolony i zgodnie z prośbą - czekałem na telefon.
3 etap
Po blisko dwóch tygodniach zadzwoniła do mnie wcześniej opisywana Pani z informacją, że świetnie poszedł mi test umiejętności, dlatego proponuje mi przystąpienie do trzeciego etapu rekrutacji. Etapem tym była rozmowa z senior developerem na temat wybranej przeze mnie technologii, w tym przypadku .NETu. Dwa dni później zadzwonił przemiły Rafał, który poinformował, że jest senior developerem i chciałby porozmawiać ze mną o moich umiejętnościach. Cała rozmowa przebiegała w tonie rozmowy dwóch zafascynowanych programowaniem ludzi. Pytania nie były dość trudne, obejmowały LINQ, bazy danych, ORMy i wielowątkowość. Trzeci etap - zaliczony
4 etap
Po upływie następnych dwóch tygodni dostałem najbardziej cieszący mnie telefon - jestem przyjęty na płatny, trzymiesięczny, wakacyjny staż. Po podpisaniu w kwietniu umowy wyszedłem z firmy z poczuciem, że chcę tutaj zostać. Następne dwa miesiące upłynęły szybko - zaliczenia, zaliczenia, zaliczenia... Zbliżał się 2 lipca i rozpoczęcie stażu, gdy 23 czerwca skręciłem poważnie kostkę i zostałem zamurowany gipsem.
Dzień przed rozpoczęciem przyjechałem do Wrocławia z kulą ortopedyczną pod ręką, wielką walizką i parasolem. Nie przeszkadzało mi to - wiedziałem, że to moja szansa.