Kindle — reanimacja, kolejne starcie
Od poprzedniego wpisu dotyczącego Kindle minęło już sporo czasu, mnóstwo przeczytanych książek, ale też parę urządzeń przewinęło się przez moje ręce.
Kilka urządzeń udało się ponownie przywrócić do ponownego życia by cieszyły swoją zawartością właścicieli. Mi przybywa za to części zamiennych na kolejne "przeszczepy". Nie zawsze jednak wszystko jest tak kolorowe jak być powinno, i zdarzy się tak, że do swoich rąk dostane cegłę - która po za świeceniem diody nie wykazuje żadnych oznak działania.
W ramach drobnych porządków, ostatnio postanowiłem sprzedać nie potrzebne dwie płyty główne do pierwszej edycji Kindle Paperwhite. Oferta poleciała na serwis z ogłoszeniami i kilka godzin później odezwał się do mnie Pan z centralnej polski, że jest zainteresowany nabyciem płyty oraz zamontowaniem jej w jego urządzeniu.
Od razu uprzedziłem, że płyta nie działa poprawnie z ekranem dedykowanym dla drugiej generacji Kindle Paperwhite - generując zaraz po uruchomieniu, kod błędu dotyczący uszkodzonej baterii i propozycję kontaktu z supportem Amazonu. Nasza dyskusja trwała kilka dni, aż w końcu dostałem propozycję otrzymania dwóch czytników, z czego w jednym miałem wymienić płytę, a w drugim rzucić okiem ponieważ działa dziwnie i rozładowuje baterię - praktycznie uniemożliwiając korzystanie. Piątek - potwierdzenie nadania przesyłki, w poniedziałek wyciągnąłem już z mojego paczkomatu. Pierwsza rzecz po rozpakowaniu jaka się rzuciła moim oczom to jeden Kindle na wyświetlaczu zgłasza się z informacją z prośbą o kontakt z supportem Amazon ponieważ wymaga naprawy.
Szczęście w nieszczęściu okazało się, że czytnik po podłączeniu do komputera na chwile pokazywał się, więc była nadzieja, że uda się do uruchomić. Po sformowaniu, odpowiedniego zapytania w Google zostałem przeniesiony na stronę zapisaną w znanej mi cyrylicy. Z racji tego, że wiekowo najmłodszy nie jestem i te dziwne robaczki zza wschodniej granicy znam, udało się odcyfrować, że do odpalenia Kindle wystarczy spreparować pusty plik bez rozszerzeń o nazwie:
DO_FACTORY_RESTORE
Po kolejnym podłączeniu czytnika do komputera, przegraniu utworzonego piku, do głównego katalogu zostało wykonanie resetu - ok. 40 sekund z wciśniętym przyciskiem zasilania. Na szczęście, okazało się, że procedura naprawcza działa i Kindle zmartwychwstał. Ciesząc mnie i właściciela z tego sukcesu, ale zmartwiłem go tym, że niestety oba urządzenia to edycja druga, więc moje części niewiele tu pomogą.
Drugi Kindle jaki był w paczce okazał się bardziej problematyczny, ponieważ cały czas wchodził w stan uśpienia i od razu się sam z niego wybudzał, uniemożliwiając jakąkolwiek możliwość korzystania z treści w nim zawartych.
Niestety diabeł tkwi w szczegółach i to tych najmniejszych, które nie rzucają się w oczy. W dolnej prawej części ekranu Kindle znajdują się wyjścia trzech układów scalonych, które to moim zdaniem odpowiadają, za wybudzanie i działanie ekranu. Niestety, tutaj okazało się, że jedna ze ścieżek jest uszkodzona i brak na niej jednego elementu. Na dodatek ktoś kto grzebał w tym czytniku wcześniej, może chciał dobrze - mostkując ścieżki, ale wykonał to na tyle nie poradnie, że nafajdał tam cynę powodując zwarcie i efekt opisywany wcześniej - ekran błyska nie pozwalając na korzystanie.
Wcześniej miałem już, kilka razy spotkanie z tym przypadkiem, że te małe części pozwalają lub nie na działanie popranie czytnika. Niekiedy wystarczy je delikatnie podgiąć, by czytnik mógł wrócić do stanu używalności. Jednak człowiek uczy się cały czas i tak samo było i tym razem. Jednak jak się okazuje, wystarczy delikatnie za pomocą mendy odkleić biały pasek z ledami i elektroniką odpowiedzialną za poprawne działanie czytnika. Do samego końca nie byłem pewien, czy ten proceder się powiedzie, ale ostatecznie z małymi ofiarami (jedną taśmę rozerwałem) udało się wszystko sprawnie przeprowadzić, następną już bez szkody wyciągnąłem z kolejnego uszkodzonego wyświetlacza.
Po włożeniu baterii Kundelek radośnie powitał migającymi diodami i po chwili był gotowy do umilania czasu swojemu właścicielowi. Dla mnie samego to kolejny bagaż doświadczeń, którym na łamach tego bloga dzielę się z Wami.