Kto jest winny wyczyszczeniu serwerów MegaUpload?

Kim Dotcom od dłuższego czasu kreuje się na bojownika, który gotów jest przelać swoją krew w walce o prawa internautów. Nic więc dziwnego, że w chwili, gdy 630 serwerów wypełnionych po brzegi plikami europejskich użytkowników MegaUpload zostało wyczyszczonych, emocje sięgnęły zenitu. Zamieszana w sprawę firma LeaseWeb broni się zapewnieniami, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem, ale ekipa Dotcoma rozważa skierowanie sprawy do sądu.

Marcin Paterek

27.06.2013 16:29

Burza rozpętała się w ubiegłą środę, gdy Dotcom dowiedział się, że LeaseWeb nie przechowuje obecnie danych MegaUpload, bo… usunięto je już 1 lutego 2013 roku. To zdrada! — zagrzmiał na Twitterze. Usunęli petabajty plików mimo próśb, by tego nie robili. Nasi prawnicy wielokrotnie kontaktowali się z nimi w tej sprawie i prosili, by przechować dane do czasu, aż sąd w Stanach Zjednoczonych wyda orzeczenie w kwestii praw internautów do zablokowanych danych — pieklił się Dotcom. Były szef zamkniętego serwisu doszukuje się w całej sprawie spisku polegającego na tym, że amerykańskie władze celowo zablokowały mu dostęp do pieniędzy, by nie mógł opłacić firm hostingowych. Te z kolei miały nie dostarczyć mu dokumentów, które mógłby przedstawić w sądzie w celu odmrożenia kont bankowych. Carpathia [firma przechowująca pliki amerykańskich użytkowników MU — przyp. red.] zachowała się w porządku i wciąż dba o dane na własny koszt. Tak samo powinno postąpić LeaseWeb, zwłaszcza że na MegaUpload obłowiło się w miliony — twierdzi Dotcom. Wspomniana już Carpathia, która od półtora roku zajmuje się zablokowanymi serwerami, przeznacza na ten cel 9 tys. dolarów dziennie.

Obraz

I faktycznie można by się złościć na LeaseWeb, gdyby nie to, że prawnicy firmy prezentują zupełnie inny przebieg wydarzeń. W ciągu minionego roku nie otrzymaliśmy żadnego wniosku o dalsze przechowywanie danych. Nikt nie interesował się tą sprawą, dlatego zdecydowaliśmy się podjąć kroki z naszej strony. Poinformowaliśmy MegaUpload o decyzji wyczyszczenia serwerów — zapewnił Alex de Joode, przedstawiciel LeaseWeb.

Kto więc ma rację w tym sporze? Dostarczone przez Dotcoma dowody stawiają LeaseWeb w negatywnym świetle — w liście datowanym na marzec 2012 r. prawnicy MegaUpload prosili o nieusuwanie plików. Podobną wiadomość (PDF) miesiąc później wysłała także organizacja EFF, reprezentująca w sądzie użytkowników, którzy po zamknięciu serwisu utracili dostęp do danych. Po ujawnieniu korespondencji przedstawiciel LeaseWeb sprecyzował swoją poprzednią wypowiedź, prezentując krótkie kalendarium wydarzeń. Wynika z niego, że od 13 kwietnia 2012 r. nikt nie interesował się dalszym losem plików, a MegaUpload nie odpowiedziało nawet na wysłane w styczniu ostrzeżenie przed wyczyszczeniem serwerów. Ira Rothken, prawnik MU, zaprzecza, że kiedykolwiek otrzymał taką wiadomość.

Szefostwo LeaseWeb zapewnia, że nie złamało prawa i przechowywało pliki nawet dłużej, niż pierwotnie planowano (serwery mogły być wyczyszczone ponoć już 10 marca 2012 r.). Firma ponadto zasłania się faktem, że duński rząd nie prosił o zatrzymanie serwerów w nietkniętym stanie w celach dowodowych. Dlatego w sytuacji, gdy prawo zabrania przyznawania osobom trzecim (w tym użytkownikom MegaUpload) bezpośredniego dostępu do danych, a włodarze zamkniętego serwisu nie przedstawili żadnej oferty wykupienia maszyn po wygaśnięciu kontraktu, LeaseWeb podjęło decyzję o pozbyciu się plików i przywróceniu serwerów do pracy.

Ostatecznie więc dane z serwerów wyparowały, a winnych tej sytuacji nie ma. No chyba że zrzucimy ją na użytkowników MegaUpload, którzy byli na tyle nierozważni, że nie trzymali kopii zapasowej u siebie na dyskach…

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (38)