Lobbyści Microsoftu ciężko pracują: Komisja Europejska podzielona w sprawie ugody z Google
Porozumienie między Google a Komisją Europejską, pozwalającewyszukiwarkowemu gigantowi uniknąć kary za praktykimonopolistyczne, jest prawdziwymmajstersztykiem. Google idąc na ustępstwa we wszystkichczterech obszarach, w których stawiano mu zarzuty, zyskało zarównoaprobatę komisarza UE ds. konkurencji Joaqina Almunii, jak istworzyło podstawy systemu, w którym konkurencyjne wyszukiwarkibędą musiały mu płacić za emisję swoich wyników wyszukiwania wjego wyszukiwarce. Nie trzeba chyba pisać, że taki obrót sprawymocno zaskoczył wszystkich, którzy składali na działalnośćGoogle skargi. Zaskoczył jednak nie tylko ich – najwyraźniej samaKomisja Europejska nie bardzo wie, co z tym fantem zrobić.
Informatorzy Bloomberga donoszą, że w zeszłym tygodniu zJoaqinem Almunią starli się komisarz sprawiedliwości VivianeReding i członek KE ds. rynku wewnętrznego i usług Michel Barnier.Choć komisarz ds. konkurencji próbował zamieść temat pod dywan,został skrytykowany za nie poddanie propozycji Google'a szerokozakrojonej dyskusji. Wiadomo też, że lobbyści grup przeciwnychporozumieniu w jego obecnym kształcie prowadzili intensywne rozmowyz europejskimi komisarzami.
Rzecznik Almunii opublikował po spotkaniu oświadczenie, w którympoinformował, że komisarz sprawiedliwości przedstawił pozostałymczłonkom KE aktualny stan postępowania antymonopolowego przeciwkoGoogle, wyjaśnił dlaczego propozycje wyszukiwarkowego potentatastanowią rozwiązanie problemu i opisał, jak wyglądać mająnastępne kroki. Odmówił jednak podania szczegółów,stwierdzając, że to poufna kwestia. Tak samo od komentarzy uchylilisię rzecznicy Google'a i komisarz Reding. Sytuację potępił za toMario Mariniello, badacz z opiniotwórczej grupy Bruegel, mówiąc,że urzędy antymonopolowe powinny być bardzo niezależne wswoich działaniach – a pozostali komisarze powinni wstrzymać sięz komentarzami.
Wkrótce po tym pojawił się komunikat ICOMP – lobbystówMicrosoftu i innych skarżących się na Google, w którym oskarżonoAlmunię o zbytnią uległość wobec Mountain View, sugerując, żeGoogle skutecznie nawija makaron na uszy komisarza, który zniejasnych powodów zdecydował się zignorować porady ekspertów,mimo że przyjęcie propozycji Google'a doprowadzić miało dokatastrofalnych efektów dla całego ekosystemu Sieci. Nie był tojedyny głos krytyki względem porozumienia, padały nawet słowa, żejest ono kompletną porażką, malowaniem świni szminką. Wodpowiedzi Almunia w ostatni piątekna spotkaniu z dziennikarzami stwierdził,że nie może zrozumieć głosów niektórych uczestników tego sporu(w tym Microsoftu), którzy teraz wydają się sugerować, żedecyzja komisarza ds. konkurencji nie jest decyzją antymonopolową.
Może i komisarz nie jest wstanie tego zrozumieć, ale prowadzący w cieniu Google'a biznesinternetowy przedsiębiorcy rozumieją to dobrze. Przedstawicielebrytyjskiej porównywarki cen Foundem stawiają sprawę jasno – dlanich porozumienie to dla Google'a nowa okazja do nadużyć, sztuczkamająca na celu pozyskanie zaufania. Pod osłonączęściowego osłabienia wpływu swoich monopolistycznych praktyk,Google próbuje wykręcić się całkowicie nową i niezwyklelukratywną formą nadużyć, w których system aukcyjny zmusi rywaliGoogle'a do oddania mu większości zysków wygenerowanych przezemisję ich linków.
O faktycznych intencjach Google mogązresztą świadczyć szczegółowezapisy proponowanej umowy. Niezależny audytor odpowiedzialny zaprzestrzeganie jej postanowień nie będzie miał prawa do ocenyskarg podmiotów niezadowolonych z rankingu ich witryn w wyszukiwarceGoogle'a, ani też wglądu w algorytmy wykorzystywane do ustalaniapozycji witryn. Jednocześnie Google będzie miało ogromną przewagęw lokalnych wyszukiwaniach – jeśli na przykład konkurent niebędzie w stanie przedstawić wyników dla pytania internauty omiejscową restaurację, to jego wyniki w ogóle nie będąprzedstawiane wśród wyników Google'a. Interwencja Brukseli w tejkwestii mogłaby nastąpić jedynie wówczas, gdy jakość wynikówkonkurenta dla danej klasy zapytań wyraźnie by wzrosła.
Reakcje Microsoftu nie powinny więcnikogo dziwić – wartość wyników Binga jest krajach UniiEuropejskiej daleko niższa, niż wyników z Google'a. Wyszukiwarkowymonopol Google'a sprawia, że nikt specjalnie nawet nie stara się owprowadzenie swoich witryn do innych niż Google wyszukiwarek, aspecjaliści od optymalizacji robią wielkie oczy, gdy ktoś ichzapyta o SEO dla Binga czy wyszukiwarek specjalistycznych. Jeśliporozumienie Komisji Europejskiej z Google w obecnej formie wejdzie wżycie, to przez następne pięć lat (bo tyle będzie obowiązywało),jedynym sposobem na zaistnienie Binga w wynikach z Google będziepłacenie za prezentację linków połączone z desperackimistaraniami o zwracanie relewantnych do zapytania odpowiedzi.Microsoft oczywiście to ze swoim zapleczem finansowym przetrwa, aledla mniejszych graczy warunki te faktycznie wyglądają na zabójcze.
Dla oponentów Google'a cała nadziejawięc w komisarz sprawiedliwości – pani Reding już nie raz dałaodczuć, że giganta z Mountain View sympatią nie darzy. Jeśli udajej się przeciągnąć sprawę do końca kadencji komisarza Almunii,można się spodziewać, że już drugi raz Google tak korzystnychdla siebie warunków wynegocjować nie zdoła.