MOOC: naucz się niemal wszystkiego dzięki masowym otwartym kursom internetowym

MOOC, masowe otwarte kursy internetowe, wostatnich latach zdobywają wielką popularność,a niektórzy teoretycy edukacji mówią, że niebawem będą mogłykonkurować z oficjalnymi szkołami – szczególnie w tych krajach,gdzie lepszych szkół po prostu brakuje. Najwięksi ich dostawcy,Coursera, edX i Udacity robią co mogą by nie tylko poszerzyć listędostępnych u siebie kursów ze wszystkich już chyba możliwychdziedzin, ale i wprowadzić kursy w innych językach. Na osoby, któretaki kurs ukończyły, czekają zaś już nie tylko wyrazy uznania,ale też coraz częściej wystawiane przez szanowane uniwersytetycertyfikaty, mające dowieść kompetencji słuchacza przedpracodawcami.

MOOC: naucz się niemal wszystkiego dzięki masowym otwartym kursom internetowym

06.09.2015 | aktual.: 06.09.2015 19:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jak do tej pory oczywiście nie słychać o ludziach, którzyporzucają szkoły na rzecz wykształcenia z otwartych kursówinternetowych, mimo że zachwyt nimi w mediach osiągnął już swójpunkt szczytowy, niektórzy mówili jeszcze do niedawna o największejrewolucji w szkolnictwie od 500 lat. Dzisiaj już ten szał sięuspokoił, zrozumiano ograniczenia tej metody, urealnionooczekiwania. Jasne jest, że MOOC dziś nie są w stanie zastąpićszkół, a oferowane przez nie kursy nie są aż tak otwarte, jak towygląda w reklamach. Otwartość sprowadza się tu do możliwościzapisania się dla każdego chętnego, jednak już zazwyczajudostępniane tam materiały są zwykle chronione restrykcyjnymilicencjami, rzadko kiedy mamy też możliwość współuczestniczeniaw tworzeniu takich kursów (chyba że jest się uznanym autorytetem wdziedzinie).

Pomimo rosnącej popularności kursów w językach innych niżangielski, nie sposób zaprzeczyć, że warunkiem korzystania znajpopularniejszych MOOC jest właśnie przynajmniejśredniozaawansowana znajomość angielskiego. W niektórych krajach,m.in. w Finlandii i Brazylii rośnie popularność rodzimych kursów,często adresowanych jeszcze do uczniów szkół średnich, aleperspektywy by takie kursy ruszyły w języku polskim są wciążniewielkie. Nie ma się co łudzić – dziś to już przedsięwzięcianie tyle amerykańskie, co międzynarodowe, w których choćAmerykanie wciąż stanowią sporą grupę, to większość stanowićbędą ludzie z innych krajów. Angielski staje się dla nich linguafranca, umożliwiającym dostęp do treści, których nigdy wswoich ojczystych językach nie zobaczą.

Podobnie jest i z wiekiem – choć znaczną część słuchaczystanowią ludzie w wieku studenckim, to spotkamy na kursach MOOC inastolatków i osoby już na emeryturze. Co ciekawe, to właśnie cinajmłodsi najczęściej kończą takie kursy. To pewnie zasługarelatywnie dużej ilości wolnego czasu, jaką dysponująnastolatkowie, ale jakby tego nie tłumaczyć, z badań prowadzonychna Stanford University wynika, że odsetek kończących kursy MOOCwśród uczniów szkół średnich jest ponad pięciokrotnie wyższy,niż wśród ludzi, którzy już ukończyli studia. Nie by były tojakieś znaczące procenty. Największym problemem w MOOC pozostajesamodyscyplina i znalezienie wolnego czasu – już po pierwszymtygodniu w kursie widać, jak wiele osób rezygnuje.

Jak wyglądają lekcje w MOOC?

Cudów (jeszcze) nie ma. MOOC to nie są szkoły w wirtualnejrzeczywistości gier MMORPG, ani spotkania w Second Life (choć byłypodejmowane takie próby nauczania). Podstawową metodą jest wciążnagrany na wideo klasyczny wykład, często z auli uniwersyteckiej,któremu towarzyszą udostępnione w elektronicznej formie materiałyszkoleniowe (bywa, że trzeba za nie dodatkowo zapłacić) oraz foradyskusyjne i czaty, przez które uczestnicy kursu mogą dzielić siędoświadczeniami i opiniami. Czasem towarzyszą temu interaktywneprezentacje multimedialne, a w ostatnich latach stosowane są nawetspecjalizowane aplikacje przeglądarkowe czy mobilne, pomagające wćwiczeniach. Serie wykładów przerywane są zazwyczaj pracamikontrolnymi, od których oceny zależeć będzie to, czy kursukończymy.

Nie ma co liczyć jednak na to, że prowadzący wykład te naszeprace kiedykolwiek zobaczą. Na normalnej uczelni nie ma sięprzecież do czynienia z tysiącami słuchaczy. Istnieją dwapodejścia w rozwiązaniu problemu sprawdzania prac kontrolnych.Pierwszy to ocena przez innych słuchaczy – anonimowo dostają onido sprawdzenia odpowiedzi swoich kolegów, a wystawione oceny zostająodpowiednio uśrednione. To oznacza, że także i my przystępującdo takiego kursu będziemy musieli poświęcić czas na ocenęinnych. Drugie podejście polega na automatyzacji poprzez standardowetesty wyboru, choć pojawiają się też pierwsze próby maszynowegooceniania wypracowań. W rzeczywistości najczęściej będziemymieli do czynienia z pomieszaniem obu tych podejść. Największymproblemem przy tych pracach kontrolnych jest oczywiście ściąganie,dlatego nie ma się co dziwić, że bywają stosowane rozmaitezabezpieczenia przeciw ściąganiu, np. ograniczenia czasowe czyblokowanie funkcji kopiowania treści z arkusza egzaminacyjnego.Ostatecznie jednak chcący ściągać i tak oszukują tylko samychsiebie.

Ile to kosztuje?

Jak wspomnieliśmy, akronim MOOC ma w swojej nazwie „open” –otwarte, ale oznacza to zwykle tylko tyle, że zapisanie się na kursjest dla każdego i za darmo. Większość dostawców takich usługedukacyjnych szuka jednak sposobów na zarobienie pieniędzy,zachęcając nas raz po raz do przejścia na wersję niedarmową,oferującą certyfikat, dodatkowe szkolenia ze strony żywych ludzi,a nawet stypendia dla najlepszych i pomoc w poszukiwaniu pracy. Czywarto się zdecydować na wersję płatną kursu, to każdy musirozstrzygnąć sam. Osobom zainteresowanym studiowaniem naamerykańskich wyższych uczelniach oficjalny certyfikat słuchaczadanego MOOC może zostać zaliczony do ich programu studiów, corazwięcej firm na Zachodzie certyfikaty takie uznaje za równiewartościowe, co certyfikaty uzyskane w tradycyjny sposób. Cowięcej, badania pokazują, że ci, którzy zapłacili (zwykle cenywahają się od 30 do 100 dolarów) znacznie częściej kurs takikończą.

Coursera

Największym dziś chyba dostawcą kursów MOOC jest działającaod 2012 roku Coursera. W jej katalogu znajdziemy obecnie niemal 1300kursów, przygotowanych przez ponad 120 instytucji edukacyjnych (wtym Duke University, Stanford University czy California Institute ofTechnology). Są tu wykłady z dziedzin ścisłych, inżynieryjnych,przyrodniczych, społecznych, artystycznych i humanistycznych,zarówno po angielsku jak i w innych językach (główniemandaryńsku, ale też hiszpańsku i rosyjsku).

Typowy kurs trwa od czterech do dziesięciu tygodni, co tydzieńotrzymujemy dwa wykłady wideo, którym towarzyszą rozmaitemateriały pomocnicze, ćwiczenia, wzajemne oceny prac. Kurs zwyklekończy się egzaminem, przyjmującym formę automatycznie ocenianegozamkniętego testu wyboru.

Jeden z najpopularniejszych kursów Coursery: University of Michigan zachęca każdego do programowania w Pythonie
Jeden z najpopularniejszych kursów Coursery: University of Michigan zachęca każdego do programowania w Pythonie

Wszystkie te zajęcia dostępne są oczywiście za darmo. Toznaczy, zapisać się możemy za darmo, niekiedy jednak za polecanepomoce naukowe przyjdzie dodatkowo zapłacić. Podstawowe materiałyudostępniane w ramach kursu są objęte restrykcyjnymi prawamiautorskimi, słuchaczom zabrania się ich kopiowania,rozpowszechniania, modyfikowania czy tworzenia dzieł pochodnych.Mimo tego Coursera jest otwarta na współpracę ze słuchaczami,którzy chcieliby podzielić się swoimi opiniami, czy np.przygotować tłumaczenia.

Jeśli chcemy uzyskać dyplom ukończenia kursu, to trzeba za tozapłacić, by przyłączyć się do „podpisanej ścieżki” –Signature Track. Wtedy nasze prace kontrolne będą weryfikowane zwykorzystaniem kamerki internetowej i analizowania stylu pisania.Taki dyplom uzyskany na kontrolowanej ścieżce kosztuje od 49 do 79dolarów.

Więcej informacji znajdziecie na stronie Coursera.org.

Udacity

Kolejny warty uwagi dostawca MOOC to Udacity. Jego zasobyzainteresują przede wszystkim osoby chcące rozwijać swojeumiejętności związane z praktyczną informatyką. Nie znajdziemytu historii Chin ani lingwistyki formalnej, jest tu za to sporokursów związanych z programowaniem, projektowaniem interfejsów czyoptymalizacją. Tu zamiast żyjących w swoich wieżach z kościsłoniowej uczonych informatyków wykłady prowadzą doświadczeniinżynierowie ze współpracujących z Udacity firm, takich jakAutodesk, Facebook, Google czy NVIDIA. Nie oznacza to jednak, żeniczego tu nie znajdą łaknący teoretycznego zrozumienia – dziękiwspółpracy z Georgia Institute of Technology udostępniono kursy zdziedzin takich jak sztuczna inteligencja, architektura systemówoperacyjnych, sieci komputerowe czy projektowanie superkomputerów.

Jedną z najciekawszych możliwości oferowanych przez Udacity sątzw. „nanostopnie” (ang. nanodegrees), czyli kursy pozwalającena opanowanie w ciągu roku umiejętności wystarczających doznalezienia pracy jako początkujący programista. Ich koszt nie jestniski (ok. 200 dolarów miesięcznie), ale jeśli ukończymypozytywnie naukę, to otrzymamy zwrot połowy czesnego. Obecnie„nanostopień” można otrzymać z takich dziedzin jakwebdeweloperka (frontend), programowanie na Androida, programowaniena iOS-a, analiza danych, budowanie zaawansowanych aplikacji webowychi wstęp do programowania. Udacity zapewnia sprawdzanie prac przeddoświadczonych recenzentów, dostosowanie kursu do wymogównajważniejszych firm Doliny Krzemowej oraz pomoc na każdym etapieposzukiwania pracy. Z tego co można wywnioskować po opiniachabsolwentów, nie są to wyssane z palca obietnice. Zainteresowaniposiadacze „nanostopni” (i to nie tylko z USA) znajdują płatnestaże w Amazonie, AT&T, Google i GitHubie – współpracującychz Udacity firm.

Udacity: dobry sposób, by dostać pracę w Google?
Udacity: dobry sposób, by dostać pracę w Google?

Oczywiście dostęp do wszystkich kursów jest otwarty dlawszystkich chętnych. Co ciekawe, zdecydowana większość materiałówedukacyjnych udostępniana jest na wolnej licencji Creative Commons(ale bez prawa do tworzenia dzieł pochodnych). Udacity przyjmuje teżtłumaczenia od uczestników, póki co jednak wszystkie materiały sądostępne tylko w języku angielskim. Nie jest to jednak platformaotwarta na treści tworzone przez użytkowników, nie udostępniatakże kodu swoich narzędzi wykorzystywanych w procesie nauczania.

Same kursy składają się przede wszystkim z serii wykładów nawideo (z napisami), którym towarzyszą quizy i prace domowe,najczęściej w postaci problemów, które należy programistycznierozwiązać. Prace te sprawdzane są automatycznie. Do kursów możemyprzystąpić już teraz w dowolnym momencie, nie ma co liczyć jednakna jakikolwiek darmowy certyfikat ich ukończenia. Do niedawnacertyfikaty takie jeszcze były dostępne, ale teraz Udacity starasię nakłonić do kontrolowanego egzaminu, kosztującego 89 dolarów,zapewniając, że taki certyfikat jest uznawany przez pracodawców.

Zapisać się na te wszystkie zajęcia możecie na stronie Udacity.com.

edX

O ile Udacity jest wyraźnie nastawione na zarabianie pieniędzy,to edX, kolejny z liczących się dostawców MOOC stawia na ideepowszechnej, uniwersyteckiej edukacji. Uruchomiły go MassachusettsInstitute of Technology wraz z Harvard University, by zapewnićdostęp do edukacji przez Internet zarówno swoim studentom, jak imilionom ludzi z całego świata. Wraz z tymi szczytnymi celami idąkonkretne założenia o otwartości i dostępności – docelowowszystkie materiały edukacyjne mają być dostępne na otwartejlicencji, a całe wykorzystywane w edX oprogramowanie jest wolne iotwarte, jego kod możemy znaleźć na GitHubie.

We współpracy z licznymi instytucjami edukacyjnymi z całegoświata, edX oferuje obecnie ponad 600 kursów, obejmujących wswojej tematyce dziedziny od architektury po zoologię. Ich poziomjest bardzo zróżnicowany, przykładowo pod zakładką „matematyka”znajdziemy zarówno kursy matematycznego modelowania aktywnościneuronów jak i wprowadzenie do statystyki, na poziomie zrozumiałymdla ucznia szkoły średniej. Zdecydowana większość kursów jestdostępna w języku angielskim, ostatnio jednak coraz więcejmateriałów pojawia się po hiszpańsku, mandaryńsku i francusku –to efekt zaangażowania w edX właśnie tych uczelni spoza USA.

Trudno powiedzieć, co o autorze niniejszego artykułu mówią przedmioty, których uczy się na edX
Trudno powiedzieć, co o autorze niniejszego artykułu mówią przedmioty, których uczy się na edX

Sama nauka to przede wszystkim serie wykładów wideo (znapisami), ale nie tylko. Są one przeplatane interaktywnymićwiczeniami, a w ramach grupy słuchaczy aktywnie toczą siędyskusje nad treścią zajęć. W niektórych kursach dostaniemynawet wirtualne laboratoria, w których można przećwiczyćteoretycznie opisane kwestie – np. zaprojektować sieć czy obwódelektroniczny, sprawdzić jak działają te nasze pomysły. Wartopodkreślić, że ze względu na dużą interaktywność zajęć,większość z nich wymaga zapisania się odpowiednio wcześniej dogrupy i wiele ich funkcji dostępnych jest tylko w trakcie kursu.Kursy, które się zakończyły trafiają do archiwum – wciążmożna z nich korzystać, ale już bez tej interaktywności.Oczywiście najpopularniejsze kursy są regularnie wznawiane.

Słuchaczem edX można zostać oczywiście za darmo, sam dostawcanie naciska specjalnie na to, byśmy zapłacili za jakiś certyfikat,co więcej, jeśli uda się nam kurs ukończyć, dostaniemycertyfikat honorowy. Niewiele on jednak znaczy. Zweryfikowanecertyfikaty ze zdjęciem, będące potwierdzeniem, że ukończyliśmydany kurs, dostępne są jednak na płatnej ścieżce – kosztzależy od kursu i waha się od 20 do 80 dolarów. Mogą one byćwykorzystane zarówno do zaliczenia przedmiotów na uczelniachpartnerskich, jak i pokazania pracodawcy. edX oferuje także tzw.certyfikaty XSeries, które przyznawane są po zaliczeniu pewnejliczby kursów z danej dziedziny (oczywiście na opłaconej,zweryfikowanej ścieżce). Przykładowo certyfikat XSeries z biologiiotrzymamy po zaliczeniu pięciu kursów, kolejno z budowy komórki,genetyki, ewolucji i bioróżnorodności, ekologii i kursupodsumowującego.

Strona główna projektu to edX.org.

Khan Academy

Nie można mówić o masowych kursach internetowych niewspominając o serwisie, który początkowo żadnym MOOC nie był, ai dziś bardzo się od pozostałych różni. Khan Academy to raczejrepozytorium filmów edukacyjnych, założone przez Salmana Khana,prawdziwego polihistora naszych czasów, który rzucił pracę, byzająć się nagrywaniem lekcji z dziedzin takich jak matematyka,fizyka, chemia, astronomia, medycyna, biologia, historia czy ekonomia– wszystko na otwartej licencji Creative Commons. Cały projektutrzymywany jest z dobrowolnych datków. Początkowo były oneniewielkie, ale z czasem Khan Academy napłynęły ogromne pieniądze,od Fundacji Billa i Melindy Gates, Google i AT&T. Pieniądze tepozwoliły zarówno na przygotowanie nowych filmów i poprawienieoraz rozbudowanie dotychczasowych, ale i ulepszenie samej platformy.Rosnąca zaś popularność projektu przyciągnęła ochotników,którzy zaczęli tłumaczyć materiały coraz obfitszego repozytoriumna swoje języki. Obecnie sama witryna Khan Academy dostępna jest wponad 20 językach, a filmy przetłumaczono na ponad 60 (w tymoczywiście i polski).

Nie sposób ukrywać, że Salman Khan sam nie lubi tradycyjnejszkoły. Od początku mówił, że jego Akademia miałaby byćalternatywą dla szkoły, w której część czasu uczniowiespędzaliby na oglądaniu filmów i robieniu towarzyszących imćwiczeń, a potem zajmowali się sportem, malarstwem, muzyką, czyinnymi igraszkami. Póki co tradycyjne szkoły wciąż robią zdziećmi i młodzieżą to co robią, ale coraz więcej światłychpedagogów zaczyna korzystać z materiałów Khan Academy w swoichzajęciach.

Khan Academy: nauka nie musi (i nie powinna) być zbyt poważna
Khan Academy: nauka nie musi (i nie powinna) być zbyt poważna

Obecnie Khan Academy oferuje ponad 6500 filmów edukacyjnych zróżnych dziedzin – większość z nich to nagrania z wirtualnejtablicy, po której autor pisze i rysuje na tablecie Wacoma – dotego zautomatyzowany system ćwiczeń i ocen, oraz system kontrolipostępów ucznia, który potrafi też zasugerować właściwe dlanas kursy. Większość materiałów adresowana jest do osóbmłodszych, to poziom szkoły podstawowej i średniej, ale nieoznacza to, że ludzie po doktoracie niczego z Khan Academy się jużnie nauczą. Dodatkową atrakcją jest system grywalizacji – zarozmaite osiągnięcia otrzymujemy odznaki, mogąc w ten sposóbrywalizować z innymi uczniami.

Całe te zasoby wiedzy są oczywiście otwarte dla każdego, cowięcej Akademia zaprasza wszystkich chętnych do współpracy,zarówno w tworzeniu nowych treści i tłumaczeniu już istniejących,jak i ocenie prac uczniów przez tych, którzy już uzyskaliodpowiednie odznaki z danej dziedziny. Nie dostaniemy tu żadnychpłatnych certyfikatów, ale najwyraźniej niemal 30 mln osóbkorzystających z Khan Academy to nie przeszkadza.

Strona główna Akademii to khanacademy.org, polski oddział znajdziecie zaś na khanacademy.pl.

Udemy

Na sam koniec warto wspomnieć o bardzo specyficznym MOOC.Specyficznym dlatego, że ani nie jest specjalnie masowy, ani niejest taki znowu otwarty dla słuchaczy, jest natomiast bardzo otwartyna wykładowców. Udemy to platforma nauczania, w której każdy możezostać wykładowcą – i na tym zarabiać.

Nikt tu nikomu nie ogranicza tematyki ani cen kursów (zdecydowanawiększość jest płatna), wszystko weryfikowane jestzainteresowaniem słuchaczy. I tak za 219 euro możemy się nauczyćrobić gry na silniku Unity (obecnie 1211 osób zapisało się na tenkurs), za 33 euro możemy nauczyć się autohipnozy, by lepiejsłyszeć (zapisało się na to osiem osób), za 10 euro dowiemy sięjak zarabiać tysiąc dolarów dziennie na Google AdSense (na to było13 chętnych), a całkiem za darmo nauczymy się malować farbamiolejnymi i akrylowymi (34 chętnych).

Udemy: tu każdy może sprzedać swoją wiedzę, o ile znajdzie chętnych by ją kupić
Udemy: tu każdy może sprzedać swoją wiedzę, o ile znajdzie chętnych by ją kupić

Ta ogromna rozpiętość tematów przekłada się też na ogromnąrozpiętość technik nauczania. Jako że kursy na Udemy są wcałości przygotowywane przez samych wykładowców czy instruktorów,znajdziemy tam zarówno miejsce na klipy wideo, jak i na prezentacjew PDF czy PowerPoincie, nagrania audio, e-booki, a nawet dodatkowezajęcia na żywo. Prowadzący zajęcia mogą, ale nie musząkontaktować się z uczniami przez fora dyskusyjne i czatyinternetowe. Na pewno jednak bardziej proaktywne podejście dosłuchaczy popłaca. Podobno średnie wynagrodzenie wykładowcy zjednego kursu na Udemy to 7000 dolarów. W większości wypadkówUdemy dzieli się z instruktorami pół na pół, ale jeśli samipozyskają słuchaczy do swojego kursu, mogą zatrzymać aż 97%przychodów.

Jak na razie Udemy nie oferuje żadnych certyfikatów czy dyplomówuniwersyteckich, stawiając na osoby zainteresowane samokształceniemi rozwinięciem swoich związanych z pracą zawodową umiejętności.Oferuje bowiem też kursy typowo biznesowe, sprzedawane korporacjomjako pomoce szkoleniowe. W pojedynczych wypadkach przez serwis tenoferowane są jednak nawet kompletne kursy MBA.

Zainteresowani ofertą Udemy powinni odwiedzić stronę Udemy.com.

To co w takim razie, żegnaj szkoło?

Trudno odmówić racji wszystkim krytykom pruskiego modelu edukacji, który od XIX wieku odciska swoje piętno na życiu niemal wszystkich ludzi na tej planecie na tyle skutecznie, że jeszcze jako starcy budzą się czasem zlani zimnym potem, gdyż przed chwilą śnili o egzaminie maturalnym (do którego oczywiście nic nie umieją). Czy w najbliższych latach uda się przesunąć tę rzymską jedynkę na prawo i przenieść się do XXI wieku? W to wątpimy, szkolnictwo charakteryzuje się ogromną inercją, wprowadzanie w nim zmian odgórnie zwykle więcej szkód czyni niż pożytku, z kolei zmiany wprowadzane oddolnie to orka na ugorze, niejednego ambitnego nauczyciela złamała już szkolna biurokracja.

Można jednak wierzyć, że o ile szkoły jako instytucji nie zmienimy, to możemy zmienić sposób korzystania ze szkoły, czyniąc z niej tylko jedną z wielu form kształcenia. Nawet jeśli obowiązkowa, niech będzie potraktowana jako przykry obowiązek. Uporządkowana, interaktywnie podana wiedza, jaką zdobyć możemy poprzez masowe otwarte kursy internetowe, w wielu wypadkach może być wyższej jakości niż to, co oferowane jest przez zinstytucjonalizowane szkolnictwo. Na pewno zaś jest w naszych czasach bardziej przydatna: podczas gdy standardowe szkoły bez końca powielają te same wzorce kształcenia i myślenia, w aspiracji stworzenia idealnego ucznia z tzw. czerwonym paskiem (czyli najczęściej takiego, który myśli idealnie w zgodzie z programem), MOOC oferują dynamikę i różnorodność adekwatne do naszego świata, pozwalając zgłębić praktycznie dowolną interesującą nas dziedzinę, uzyskać umiejętności ważne zarówno dla nas, jak i dla rynku pracy. Dlatego zapraszamy do zapoznania się z tym, co MOOC-e oferują. Bez względu na to, w jakim wieku człowiek jest, edukacja zawsze mu robi dobrze – o ile jest edukacją, a nie tylko spełnianiem przykrego obowiązku.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (30)