Blog (171)
Komentarze (1.6k)
Recenzje (2)
@MaXDemageNie chcę siać paniki, ale przez aktualizację Windowsa wyłysiałem

Nie chcę siać paniki, ale przez aktualizację Windowsa wyłysiałem

Microsofcie, twa złośliwość nie zna granic – i nie sposób mi pojąc jak można było stworzyć coś tak odrażającego i okrutnego zarazem. Twoja ostatnia poprawka sprawiła, że z głowy wypadły mi wszystkie włosy, system uległ uszkodzeniu a kot zaczął śmierdzieć śledziem. O tym, że przepaliła mi się żarówka w łazience to nawet nie wspomnę (bo tu akurat nie mam dowodów odnośnie Twojego Microsofcie poczynania).

Jak do tego doszło? – zapytacie

Mam komputer z Windowsem – błąd pierwszy.

Mam włączone automatyczne aktualizacje – najwyraźniej błąd drugi.

Czytam poczytne blogi znanych jegomościów ze światka IT – błąd trzeci, strike!

Po przeczytaniu rewelacji o tym, iż być może mój komputer jest śmiertelnie zagrożony straszną poprawką spanikowałem. W końcu mój komputer, to cały mój świat – nic innego poza nim nie mam. Nie spędzam przecież życia w realu, więc wiedza o zagrożeniu mojego świętego sanctum była niezwykle istotna. Wróciłem czym prędzej do domu – a ponieważ użyłem wrocławskiego tramwaju bez plusa w nazwie to „prędzej” to taki żarcik był.

Po drodze jednak jeszcze zaszedłem do sklepu, aby zakupić racje żywnościowe na wszelki wypadek, gdybym całą noc musiał naprawiać swój komputer. Nigdy nic nie wiadomo – słoik śledzi i chleb powinny wystarczyć.

Gdy wróciłem do domu, komputer był sprawny. O zgrozo.

538589

To, źle – pomyślałem. Czyli pewnie nie zrobiłem automatycznej aktualizacji. No tak, w końcu to dopiero środa – pomyślałem ponownie. Rzadkość dla mnie. Windows Update jednak jak na złość usilnie wmawiał mi, że nie znajduje nowszych aktualizacji. Wyrywając sobie powolutku włosy z głowy, zacząłem się zastanawiać, co jest nie tak? Może jednak to wina Internetu – zresetowałem więc router, modem, prąd na klatce i opieprzyłem konsultanta Dialogu, że nie chciał mi pomóc.

Problem musiał leżeć po stronie komputera – czemuż, oż czemusz nie chciał zainstalować felernej poprawki? Może Microsoft zdołał ją już wycofać?

Google okazało się, jak zawsze w takich wypadkach, niezwykle pomocne. Zajadając się śledziami i popijając czystą polską wodę, udało mi się ustalić, że poprawkę mam już zainstalowaną. Studiując dalej odmęty Internetu, doszedłem do wniosku, że komputer nie wykazywał, żadnych skutków ubocznych, co zaczęło mnie mocno martwić – w końcu zła i straszna aktualizacja mogła zaatakować nagle, w każdej chwili. Każdy restart, każda zmiana, każda minuta sprawnego działa Windowsa powodowała, że powoli odchodziłem od zmysłów przeczuwając najgorsze. Musiałem mieć pewność, że mojej maszynie nic się nie stanie. Stuprocentową pewność! – Podejmując tak ważną decyzję, aż wstałem i przez to wylałem śledzie na kota. Microsofcie! Dlaczego?!

Po wypraniu kota (bez wyżymania) przystąpiłem do operacji rozeznania się w poprawce – grzebanie w rejestrze mogło nie być najlepszym pomysłem, ale innego w tamtej chwili nie miałem. Potem doczytałem, że niekoniecznie o ten rejestr chodziło. Aktualizacja KBcośtamcośtam394 miała zniszczyć wszystkie certyfikaty w moim systemie i tym samym doprowadzić do tego, że niektóre moduły nie będą mogły być uruchomione. O nie! – Pomyślałem, więc zacząłem, czym prędzej kopiować wszystkie certyfikaty (a że pendrive był tani, to „prędzej” to był taki żarcik). Rwąc kolejną porcję włosów z głowy zacząłem sprawdzać ile certyfikatów mogło zostać uszkodzonych. Wniosek, iż żaden, był nieakceptowalny. Straszna i zła poprawka Microsoftu nie mogła, ot tak, ominąć mego komputera, jedynego i najważniejszego w moim domu – okna na świat rzeczywistości wirtualnej.

Postanowiłem! Przywracanie systemu poszło w ruch. A co, niech następcy Billa Gatesa wiedzą, że nie będą pluć mi w twarz ni komputerów mi psuć.

Oczywiście w trakcie przywracania jakiś oszołom wyłączył prąd na klatce. Nie wiem, co to za kretyn, ale takich jak on powinno się kastrować. A Wingroza? No jak to mawia Siara, wszystko w pi… erony poszło się rypać.

System uszkodzony – Microsofcie? Dlaczego?

Siedzę więc po ciemku w łazience (bo żarówka się spaliła, i choć nie udowodnię Ci to Microsofcie, wiem, że to też Twoja wina), i korzystając z laptopa przelewam swą historię na bloga aby was uprzedzić przed skutkami instalowania tej złośliwej aktualizacji.

Bo nie chcecie chyba, aby wasz kot śmierdział śledziami. Prawda?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (44)