Mighty, czyli autonomiczny odtwarzacz Spotify. Regres, którego potrzebujemy?
Na Kickstarterze dużą popularność zdobywa zbiórka środków na odtwarzacz muzyczny Mighty. Do końca zbiórki pozostało 28 dni, a udało się już zebrać już niemal 71 tys. dolarów z dwustu wymaganych do realizacji. Koncepcja opiera się na dość przewrotnym pomyśle, który z jednej strony może ucieszyć bardziej konserwatywnych miłośników muzyki, a z drugiej wywołać ich uśmiechy politowania. Mighty jest bowiem pierwszym samodzielnym odtwarzaczem umożliwiającym korzystanie ze Spotify.
24.02.2016 | aktual.: 24.02.2016 12:36
Krok w tył?
Spotify posiada swoje klienty w zasadzie na wszystkich popularnych systemach operacyjnych, dotyczy to zarówno urządzeń mobilnych, jak i pecetów. Trudno stwierdzić, aby aplikacja sprawiała jakiekolwiek problemy: mimo że ergonomia daleka jest od idealnej, to aplikacja Spotify nie zawiesza się, nie nie jest szczególnie zasobożerna.
Pojawia się zatem pytanie: w jakim celu kupować oddzielne i autonomiczne urządzenie, które będzie wypełniało dokładnie te same funkcje, co aplikacja mobilna na smartfonie?
Odpowiedź projektantów Mighty nie jest szczególnie wyszukana, ani przekonująca: odtwarzacz przeznaczony ma być bowiem dla „aktywnych”, którzy uprawiając wszelkiej maści sporty niechętnie spoglądają na pomysł noszenia ze sobą 6-calowych smartfonów, których upuszczenie na betonową nawierzchnię z wysokości 1,5 m może je trwale uszkodzić. Trudno także stwierdzić, aby zmiana utworu czy nawigacja po katalogu podczas biegu należała do najprzyjemniejszych doświadczeń.
Rozwiązaniem ma być właśnie Mighty, które przypomina pod względem konstrukcji i rozmiarów iPoda Shuffle, łącznie z korzyściami wynikającymi z fizycznych przycisków. Różnicę stanowi jednak to, że odtwarzacz Apple nie obsługuje Spotify, ani jakiejkolwiek innej usługi muzycznej. A trudno odmówić sobie wygody dostępu do milionów utworów z biblioteki strimingów bez konieczności wcześniejszych zakupów i mozolnego wysyłania plików na urządzenie.
Nie tylko dla aktywnych
Taka argumentacja jest w jakimś sensie uzasadniona, w Mighty można dostrzec jednak inny potencjał, wynikający z tego, że odtwarzacz jest ściśle wyspecjalizowany i pozbawiony dodatkowych funkcji czy integracji z serwisami społecznościowymi, przez które coraz częściej boimy się zajrzeć do lodówki. Dosłownie.
Urządzenie łączy się ze przez Bluetooth ze smartfonem, paruje z kontem Spotify, a użytkownik zarządza, które albumy czy listy odtwarzania mają zostać zsynchronizowane z urządzeniem. Od tego momentu, smartfon można pozostawić w domu, a samemu udać się na spacer czy trening jedynie w towarzystwie muzyki, a nie powiadomień, komunikatów i wiadomości.
Urządzenie posiada jedną ogromną wadę w postaci braku możliwości przeglądania katalogu po podłączeniu do Wi-Fi, gdyż nie zostało wyposażone w wyświetlacz. Oznacza to de facto, że cały wspomniany uciążliwy proces pobierania muzyki np. na iPoda różni się w tym przypadku tylko tym, że synchronizacja odbywa się szybciej.
Użytkownik ma do dyspozycji całość katalogu Spotify, co stanowi jednak ogromną przewagę nad tradycyjnymi odtwarzaczami plików MP3. Trzeba zatem przyznać, że Migthy to na wskroś dziwaczne urządzenie już na etapie samych założeń. Może być jednak szczególnie interesujące dla osób, których niechęcią napawa poniższe zdjęcie z tegorocznych targów MWC.
Trudno spierać się, że Mighty stanowi regres, że jest może nawet zbędnym wymysłem. Z drugiej jednak strony, oferuje miłośnikom muzyki to, czego nigdy nie otrzymają korzystając ze Spotify ze smartfonie: możliwość całkowitego skupienia się tylko na samej muzyce, a jednocześnie łatwy (choć nie bezpośredni) dostęp do wielomilionowego katalogu.
Brak dodatkowych funkcji umożliwia odcięcie się od świata chociaż przez moment, otwartym pozostaje jednak pytanie o to, czy dziś jeszcze kogokolwiek takie możliwości będą interesować, szczególnie w cenie 80 dolarów.