Moja przygoda z telepracą
01.07.2014 | aktual.: 02.07.2014 17:54
Przede wszystkim... wpis miał być krótki ale wyszedł nieco przydługi, więc jeśli komuś uda się doczytać go do końca byłoby mi miło a jeśli pojawi się pod nim choć jeden komentarz to w ogóle będę przeszczęśliwy ;)
W tym wpisie chciałbym opisać swą przygodę z telepracą bo może komuś moje przemyślenia pomogą podjąć decyzję czy chce podjąć pracę w formie zdalnej a jeśli już się zdecyduje to na co uważać.
Od początku czyli jak to się zaczeło i o co chodzi
Po pierwsze mały background czyli trochę o moich zainteresowaniach. Zacznijmy może od tego, że gdzieś tak od końcówki lat 90‑tych ubiegłego stulecia interesuję się systemem linux, to takie coś z pingwinkiem w logo ;) Na początku jedynie w formie desktopu i ciekawostki obok Windowsa ale gdzieś tak od hmm 4 - 5 lat zgłębiam ten system od strony serwerowej.
Zaczęło się całkiem niewinnie, mianowicie szukałem serwerka dla strony charytatywnej, którą od lat prowadzę by pomóc przyjaciółce zebrać pieniądze na leczenie. Biorąc pod uwagę charakter strony chciałem mieć miejsce po kosztach lub najchętniej za darmo, dlatego napisałem do dobrego znajomego czy nie zna kogoś kto mógłby mi udostępnić kilka MB na stronkę, ku mojemu zaskoczeniu powiedział, że możesz hostować się u mnie... szok... on... hosting... eee... no ok ;) założył mi konto w DirectAdminie, przeniosłem stronę i... Po pewnym czasiezaczęły być problemy z serwerem choćby brak firewalla, nie było backupów a systemy plików zamontowane bez obsługi quoty. Okazało się, że kolega kupił jakiś serwerek i ktoś postawił mu DA za kilka złotych. Poradziłem mu kilka rzeczy, jeszcze wtedy bez dostępu do shella o root-cie nie wspominając i ponieważ się sprawdziło zaproponował mi współpracę przy serwerze i trwa ona do dziś. Robię za free bo jesteśmy małą firemką i kolega i tak dokłada do biznesu bo dochody z klientów nie pokrywają nawet opłat za dzierżawę serwera. Pod moimi skrzydłami zmieniło się jednak wiele, inna mocniejsza maszyna. zabezpieczenia w postaci firewalla, clamav skanujący na bierząco pocztę i pliki przesyłane przez FTP, skonfigurowany php suhosin patch, WHMCS jako system billingowy i do kontaktu z klientami i wiele innych. Hostingiem tym jak wspomniałem zajmuję się 4 czy 5 lat i przez ten czas nauczyłem się bardzo wiele w tym directadmina na poziomie większym niż tylko user no i wspomnianego WHMCSa o takich drobiazgach jak bash czy znacznie wyszlifowane umiejętności w zakresie obsługi konsoli nie wspomnę. Niestety cały czas brakowało mi jednego a mianowicie dochodów z tego co robię. Dlatego zacząłem szukać ofert w zakresie administracji serwerami, zwłaszcza w firmach hostingowych. Szukałem, szukałem i... znalazłem, no prawie...
A miało być tak pięknie
Szukając ofert pracy w branży hostingowej znalazłem ogłoszenie, że poszukiwany jest pracownik będący pomocnikiem administratora + helpdesk, wymagania:
- Znajomość DirectAdmina na poziomie user / reseller / admin
- Znajomość WHMCSa na tyle by odpowiadać klientom na tickety
- Znajomość konsoli na tyle by monitorować pracę serwera i rozwiązywać podstawowe problemy
- Znajomość j. angielskiego na poziomie czytania dokumentacji technicznej i jeszcze kilka innych banałów w rodzaju komunikatywności, kultury osobistej bla bla bla
- wynagrodzenie: enigmatyczne - do 1000 zł.
- sposób wykonywania pracy Praca zdalna
Jednym słowem to co robię teraz tylko jeszcze mi za to zapłacą, wysłałem CV, list motywacyjny itd. zgodnie z informacją z ogłoszenia dodając oczekiwaną kwotę wynagrodzenia na poziomie 600 zł netto i pisząc otwarcie, że jestem osobą na wózku i jeśli są zainteresowani to muszę mieć elastyczny czas pracy ze względu na zmieniający się stan zdrowia. Po pewnym czasie przyszedł mail... jesteśmy zainteresowani, proponujemy 800 zł na rękę przy wymiarze 1/2 etatu, umowa o pracę na okres próbny 3 miesięcy z jednoczesną informacją, że dostanę więcej bo przecież i tak PFRON dofinansuje i prośbą bym dosłał skan orzeczenia o niepełnosprawności, wysłałem i następnego dnia odezwał się administrator by przeprowadzić coś na kształt rozmowy kwalifikacyjnej... wynik... ok czekaj na umowę. Umowę dostałem na drugi dzień, z informacją wydrukuj, podpisz i odeślij, no ale moment, może by tak przeczytać co podpisuję? Czytam czytam i szczęka mi opadła, miejsce pracy: siedziba firmy, sposób wypłaty wynagrodzenia: gotówka w siedzibie firmy hmm ani słowa o telepracy, pobieranie wynagrodzenia w siedzibie firmy, która jest na 2 końcu Polski od mojego miejsca zamieszkania no i jeszcze jedno, ja mam podpisać i odesłać umowę a gdzie moja kopia z podpisem szefa? OK myślę sobie - napiszę grzecznego maila z pytaniem o te nieścisłości... przyszła odpowiedź - "Oj podpisz to była umowa z szablonu a my doślemy poprawione w wersji papierowej już z naszym podpisem" myślę sobie - nie będę się stawiał od pierwszego dnia - podpisałem, wysłałem mailem i adnotacją, że wyślę pocztą w przeciągu kilku dni bo muszę poprosić kogoś by zaniósł pismo na pocztę, jednocześnie zapytałem w jakich godzinach mam być od dnia następnego dostępny - odpowiedź "OK bądź jutro od rana a dalej się zobaczy" - w tym miejscu pomijam już nawet taką drobnostkę jak brak aktualnych badań lekarskich ani szkolenia BHP - no bo po co? ;)
Następnego dnia byłem dostępny od 8 rano na gTalku gdzie odezwał się do mnie jakiś człowiek, który przekazał mi dane do WHMCSa i.... powiedział, że mam czytać zamknięte tickety ale póki co nie odpowiadać... Zapytałem się wtedy z kim mam ustalić konkretne godziny pracy i uzyskałem odpowiedź, że mam się odezwać do tego a tego człowieka, który miał być moim zmiennikiem, zadałem i jemu to samo pytanie - odpowiedź zwaliła mnie z nóg / wózka ;) "No wiesz wtorek-czwartek 15 - 20 no a poniedziałki, piątki i weekendy (niedziele również) to od 8 do 15. Zdębiałem, pytam się jak to się ma do wymiaru czasu pracy 1/2 etatu? Ponadto nie dam rady pracować 8h ze względu na stan zdrowia. Człowiek z którym rozmawiałem stwierdził, żebym w takim razie podał swoje godziny. Podałem takie, które wynikały z wymiaru 1/2 etatu i była zgoda.
Dzień pierwszy mojej pracy się skończył a wieczorem dostałem maila, że rezygnują ze współpracy ze mną bo... nie umiem się dostosować... Napisałem maila, w którym pytam o co chodzi i dostałem odpowiedź, która ponownie mnie zszokowała "umowa to tylko umowa, żeby było zadość formalnościom natomiast przecież dostałeś więcej niż prosiłeś w liście, gdy się zgłaszałeś, w związku z tym mógłbyś zostawać nieco dłużej". Na koniec zaś usłyszałem, że powinienem być wdzięczny bo dostałem umowę
podsumowanie
Efekt końcowy jest taki, że przepracowałem tam 1, słownie JEDEN dzień, za który nie otrzymałem grosza, choćby i dycha na piwo ;), nie mam umowy podpisanej z firmą i nie zachowano 3 dniowego okresu wypowiedzenia. Tak zatem w moim wypadku wyglądała telepraca. Jako ciekawostkę podam, że to co opisałem nie jest to regułą, gdyż wcześniej pracowałem w systemie telepracy przez około 5 lat i w tamtym wypadku wszelkie formalności były spełnione a w poprzedniej pracy nigdy nie usłyszałem, że powinienem się cieszyć bo mam umowę o pracę zamiast śmieciówki.
Z doświadczenia jakie wyniosłem z tą jednodniową telepracą wiem, że na wszystko najlepiej mieć potwierdzenie na piśmie i nie można ufać ludziom, że jakoś to będzie i się dogadamy, zwłaszcza, gdy tak jak w moim wypadku w grę wchodzą dodatkowe środki dla pracodawcy np. z funduszu PFRON, dla wielu z nich jest to po prostu "łatwa kasa" i darmowy pracownik i gdzieś w tym wszystkim zatraca się fakt, że po drugiej stronie monitora i klawiatury siedzi człowiek, który chciałby być traktowany w sposób uczciwy. Na koniec powiem, że obecnie pracuję w firmie, jako szeroko pojęty informatyk, w formie stacjonarnej, tj. tradycyjnie dojeżdżam do miejsca pracy, jednak w obecnej pracy nie mam niestety nic do czynienia z serwerami czy linuksem i nadal szukam zajęcia jako administrator czy choćby helpdesk, więc wpis przewrotnie zakończę pytaniem, czy ktoś z was czytających ten wpis nie chciałby przygarnąć do pomocy przy serwerach linuksowych?
P.S prosił mnie ktoś o podanie kontaktu do siebie, proszę bardzo mail marek@spacehost.pl GG: 1249775, skype: marson mam nadzieję, że któraś z wymienionych metod będzie wystarczająca