Powerex MH‑C9000 - ładowarka marzeń
07.05.2011 22:35
Jakiś czas temu, w DP‑labie znalazła się recenzja, można by rzec, niekonwencjonalna, - dotyczyła bowiem ładowarki Technoline BC-900. Wśród konkurencyjnych produktów znalazło się urządzenie Powerex Wizard-One MH‑C9000. Tak się składa, że posiadam tę ładowarkę, więc czemu by jej nie zrecenzować?
Słowem wstępu - cena. Zanim przejdę do właściwej recenzji, postaram się Wam przybliżyć nieco historię mojej ładowarki. Po raz pierwszy, model ten ujrzałem w reklamie znajdującej się w jednym z czasopism branżowych (nazwy nie podam, szczególnie, że sam miesięcznik to dziś typowy "szmatławiec" :( ), gdzie w sumie znajdowała się jedynie nazwa i strona producenta. Żadnej ceny, żadnego opisu parametrów. Tylko zapis: "najnowsza, procesorowa ładowarka firmy Powerex". Jako, że zajeździłem już sporo akumulatorów i kilka ładowarek (3 sztuki od GP w tym jedną klasy "Rapid", jedną "noname"), uznałem, że warto będzie wydać na tę ładowarkę nieco więcej grosza. Niestety, cena w tamtym okresie była zaporowa: ok. 900 zł za takie urządzenie było dla mnie nie do wyobrażenia. Po niemal rocznym oczekiwaniu, na swój egzemplarz prawie wydałem ok. 400‑500 zł, ale na szczęście uznałem, że warto poczekać jeszcze kilka miesięcy. Ostatecznie, stanęło na 190 zł, a dodatkowo otrzymałem do ładowarki firmową, całkiem praktyczną saszetkę-pokrowiec (której na zdjęciach nie ma, ze względu na jej praktyczność - ma aktualnie inne zastosowanie :) ). Spadek ceny spowodował pewną dobrą rzecz - dziś niemal każdy może sobie na Powerex'a pozwolić ;)
Siostrzana recenzja
Swoją recenzję piszę w nawiązaniu do wcześniej wspomnianej DP‑lab'owej. Innymi słowy, można ją nazwać recenzją porównawczą z tą o urządzeniu Technoline'u, choć w sumie to chyba nieco naciągane określenie...
Powerex Wizard-One MH‑C9000 Czarodziej Jeden, bo tak można tłumaczyć nazwę tej ładowarki, należy do tzw. ładowarek procesorowych. Obsługuje akumulatorki Niklowo Kadmowe (Ni‑Cd) jak i najpopularniejsze dziś, Niklowo-Wodorkowe (Ni‑MH; pełna nazwa: Niklowo-Metalowo-Wodorkowe) typu AA i AAA. Innymi słowy, służy do ładowania popularnych "paluszków". W instrukcji jest nawet wzmianka o ładowaniu przystosowanych ogniw alkalicznych, jednak nigdy się w to nie bawiłem, gdyż nie uważam takiego ryzyka za konieczne. Tej funkcji zatem nie będę tutaj omawiał.
Odnośnie możliwości ładowarki, oferuje nam ona 5 trybów pracy, będących w rzeczywistości wariacją na temat dwóch głównych, czyli ładowania i rozładowywania. Tryby te, to: standardowe ładowanie (Charge), odświeżanie i analiza pojemności (Refresh-Analyze), formowanie, lub też "odzyskiwanie" akumulatorów (Break-in), standardowe rozładowywanie (Dischg) oraz ładowanie w trybie cyklicznym (Cycle). O każdym z tych trybów opowiem za chwilę.
Nominalny, minimalny czas ładowania baterii 2000 mAh, to wg. producenta ok. godziny. Praktycznie, czas zależy od prądu ładowania, o czym również za chwilę opowiem.
Wrażenia ogólne
W chwili pierwszego rozpakowania byłem nią niesamowicie zachwycony. Obudowa, choć dość "prostokątna" (wręcz: "klasyczna"), wykonana jest z porządnego, twardego plastiku i prezentuje się całkiem dobrze. Od spodu znajduje się metalowa nóżka, zapewniająca dostęp powietrza do otworów wentylacyjnych, które z kolei oferują doskonałą cyrkulację powietrza bez zastosowania takich rozwiązań, jak wentylator w jednej z ładowarek firmy GP, będącej, zdaje się, najpopularniejszą marką w branży na polskim rynku. Gniazdo zasilania znajduje się w tylnej części obudowy, i, co ważne, nie jest to gniazdo do wtyczki 230V rodem z NRD‑owskiego radia, lecz zwykłe gniazdko dla zewnętrznego zasilacza (kabel, podobnie jak w Technoline'ie - ok. 1,5 metrowy). Na pewno pozwala to ładowarce na ograniczenie wydzielania ciepła w okolicy baterii, a zarazem zapewnia modularność konstrukcji, dzięki czemu najbardziej awaryjny element - zasilacz - można w każdej chwili wymienić na nowy, bez ponoszenia nadmiernych kosztów. W dolnej części szczytu ładowarki znajdziemy duży, wyraźny, monochromatyczny wyświetlacz LCD. W przeciwieństwie do recenzowanego w labie urządzenia BC‑900, Powerex'owy Czarodziej zapewnia nam doskonałą widoczność także w ciemnościach - wyświetlacz jest bowiem podświetlany. Pod ekranikiem znajdziemy 4 przyciski do obsługi urządzenia. I jeśli chodzi o budowę, to to by było na tyle. "Żyć nie umierać!" - chciało by się rzec.
Akcesoria
Akcesoria do ładowarki zasługują na oddzielną kategorię. Trzeba bowiem napiętnować fakt, że żadnych akcesoriów tutaj nie ma. Niestety, ubolewam nad tym dość znacznie, gdyż przy sprzęcie wartym niegdyś 900 zł spodziewałbym się podobnego wyposażenia jak przy BC‑900, tzn. zestawu akumulatorków i adapterów. Spory minus dla Powerex'a.
Pozostała zawartość pudełka, to wielojęzyczna (jest oczywiście i język Polski) instrukcja z pouczeniem na temat prądów ładowania, oraz gwarancja. Standard.
Słów kilka o ładowaniu
W tym momencie pewnie każdy, kto przeczytał recenzję mojego poprzednika, zacznie mruczeć coś pod nosem o plagiacie. Nie, nie zrzynam z kolegi, jednak staram się zachować podobną do niego formę i kolejność opisów, aby łatwiej było Wam, czytelnikom, porównać oba urządzenia.
Skoro już to wyjaśniłem, wróćmy do tematu. W urządzeniu ładować można paluszki w rozmiarach AA i AAA, o czym wspomniałem już wcześniej. Każdy jeden slot jest od pozostałych niezależny i może ładować dowolny z obu typów baterii, z wybranym prądem ładowania, całkowicie bez związku z pozostałymi akumulatorami. Jest to spory krok naprzód w stosunku do tańszych ładowarek, gdzie należy umieszczać baterię w zestawach po dwie lub po cztery, gdzie prąd ładowania zależy właśnie od ich ilości. Tutaj jest całkiem inaczej. Prąd ładowania wybieramy sami, z zakresu od 200 do 2000 mA, z dokładnością do 100 mA. Porównując to z urządzeniem Technoline'u, mamu tutaj znacznie większą swobodę działania, a także większą moc. W rzeczywistości, i tak zawsze będziemy oscylować w zakresie 200‑1500 mA, o czym za moment.
Podobnie jak mój poprzednik, pragnę wypowiedzieć się o optymalnym doborze prądu ładowania. Nie do końca bowiem zgadzam się z jego opisem, a dokładniej ostrzeżeniem o nieprzekraczaniu prądu ładowania 0,3C. Zanim jednak o tym - czy wiecie, co to jest C? Jest to zmienna, wskazująca nam na pojemność (ang. Capacity) ogniwa. 0,3C oznacza tyle, co 0,3 * pojemność, a więc dla ogniwa o pojemności 900 mAh jest to prąd 300 mA. Jakie są więc zalecane prądy ładowania?
Rację należy przyznać w tym momencie "specjalistom z for", którzy wspominają o prądach rzędu 0,1‑0,2C. Są one bezpieczne, gdyż nie doprowadzą do przegrzania akumulatorów, doprowadzą także do naładowania ich do granic możliwości. Stosowanie takiego prądu ma jednak wadę znacznie gorszą, niż tylko długi czas ładowania - nie dają szans układom bezpieczeństwa na wykrycie zwarcia w baterii lub innego błędu. Aż do 0,3C, żadna ładowarka, nawet najwyższej klasy, nie wykryje ewentualnego zagrożenia. Dlatego też minimalny prąd ładowania powinien oscylować między 0,3C a 0,4C, chyba, że świadomie chcemy omijać zabezpieczenia.
Jeśli mowa o optymalnym prądzie, zarówno najłatwiejszy do policzenia, jak i najlepszy w skutkach jest prąd 0,5C. Producenci akumulatorów podają go niekiedy jako "prąd szybkiego ładowania". Wartości wyższe mogą grozić przegrzaniem baterii lub wywołaniem w niej wewnętrznego zwarcia, a także skróceniem jej żywotności.
Maksymalny prąd ładowania baterii, to prąd 1C. Dość niebezpieczny, więc dobrze radzę - strzeżcie się go. Ale jeśli chodzi o oszczędność czasu - jest spora :) Jedna godzinka, i Wasza bateria 2000 mAh jest naładowana i gotowa do pracy. W sytuacjach stresowych jest to zatem jakieś wyjście.
Obsługa krok po kroku.
MH‑C9000 po podłączeniu do prądu przechodzi test urządzenia. Użytkownik zobaczy wówczas włączone podświetlenie ekranu, wyświetlone wszystkie kontroli i odliczanie od 0 do 9. Po prawidłowym zakończeniu testu, ładowarka się wyłącza, oczekując na umieszczenie w niej baterii.
Gdy umieścimy w niej pojedynczy akumulator, wyświetlacz ponownie zabłyśnie jasnym światłem, a my zostaniemy poproszeni o wybranie trybu pracy. Służą do tego dwa przyciski strzałek po lewej, oraz przycisk ENTER po prawej stronie. Za jednym razem oprogramowujemy jedną baterię, i dopiero po zatwierdzeniu rozpoczęcia procesu ładowania, możemy zająć się kolejną.
Po wybraniu trybu Charge, zostajemy poproszeni o wybranie prądu ładowania. Procedura jest podobna - strzałki po lewej i ENTER. Domyślną wartością jest 1000 mAh, i jak się przekonałem, bardzo rzadko tę wartość zmieniam. Ot, jest optymalna dla akumulatorków o pojemności 1800-2300 mAh, które posiadam. Po zakończeniu procesu ładowania, otrzymujemy szacowaną informację o ilości "władowanego" w akumulator prądu.
Po wybraniu trybu Refresh-Analyse, zostajemy poproszeni o wybranie prądu ładowania, a po zatwierdzeniu, prądu rozładowania. Domyślne wartości to 1000 i 500 mAh. Prąd rozładowania zawsze nieco zmniejszam, gdyż mało jest urządzeń o tak dużym poborze prądu, a zbytnie obciążanie baterii nie należy do dobrych pomysłów. Odświeżanie polega na jednokrotnym naładowaniu baterii, następującym po tym rozładowaniu i ponownym naładowaniu. Po zakończeniu procesu odświeżania, otrzymujemy informację o aktualnej pojemności akumulatora.
Po wybraniu trybu Break-In, zostajemy poproszeni o wybranie pojemności akumulatora. Zastosowany wówczas prąd ładowania wynosi 0,1C. Sam proces polega na tym samym, co w przypadku odświeżania, tj. ładowania, rozładowania i ponownego ładowania.
Po wybraniu trybu Dischg, zostajemy poproszeni o wybranie prądu rozładowania dla akumulatorów. Domyślna wartość, tak jak w pozostałych trybach, wynosi 500 mAh. Po pełnym rozładowaniu akumulatorów, na wyświetlaczu otrzymujemy informacje o zużytej energii.
Po wybraniu trybu Cycle, zostajemy poproszeni o wybranie prądu łądowania, prądu rozładowania i liczby cykli. Podobnie jak wcześniej, domyślne prądy to 500 mAh dla rozładowania i 1000 mAh dla ładowania. Funkcja ta jest to połączeniem wszystkich pozostałych trybów - pozwala zarówno na "odświeżanie" jak i "formowanie"przy zachowaniu pełnej kontroli nad używanymi prądami. Zestaw cykli zaczyna i kończy się ładowaniem. Maksymalna liczba cykli to 12.
W każdym trybie kończącym się ładowaniem (czyli z pominięciem przedostatniego), po zakończeniu procesu, ładowarka przechodzi w tryb ładowania podtrzymującego. Polega to na utrzymywaniu baterii w stanie naładowanym poprzez traktowanie jej bardzo słabym prądem.
Wyświetlane dane
W trakcie ładowania, na wyświetlaczu wyświetlane są informacje o prądzie (ładowania / rozładowania, naładowanej / usuniętej z ogniwa energii, napięciu i czasie pracy. Po dwukrotnym wskazaniu danych dla pojedynczego akumulatorka, automatycznie wyświetlane są dane z następnego slotu. W przypadku, gdy chcemy poznać informacje na temat określonego ogniwa, możemy sami do niego "przeskoczyć", korzystając z przycisku SLOT.
Ponownie: Powerex Wizard-One MH‑C9000 Wiemy już o niej, że jest ładowarką procesorową, oferującą całkowitą niezależność wybranych parametrów, pełną swobodę ich wyboru (brak predefiniowanych wartości, w przeciwieństwie do urządzenia Technoline), a także nieco większą moc i podświetlany wyświetlacz. Wiemy też, że jej wadą jest całkowity brak jakichkolwiek dodatków, w tym adapterów, czy akumulatorków, mimo niemal o połowę wyższej ceny od urządzeń konkurencji. Parafrazując więc wypowiedź Kleopatry do architekta Numernabisa (Asterix i Obelix: Misja Kleopatra): "Jest że li Czarodziej Jeden najwspanialszą ładowarką marzeń?" Odpowiedź moja brzmi: "Tak, jak najbardziej!" Koniec z psuciem akumulatorów w niepewnych ładowarkach za 10‑50 zł, dodawanych "rzekomo gratis" do samych ogniw. Koniec z pilnowaniem wyciągania naładowanych baterii tuż po naładowaniu. Koniec z wyrzucaniem możliwych do odratowania akumulatorów, lub ryzykowaniem wybuchem tych, mających zwarcie.
Wyniki testu
Niestety, na blogu nie mam możliwości utworzenia paska bocznego z wynikami. Stąd też ostatni, dodatkowy dział niniejszej recenzji.
Urządzenie: Powerex Wizard-One MH‑C9000
Kluczowe cechy: Zaawansowana ładowarka z funkcjami zwykłego ładowania, odświeżania, formowania, rozładowywania i ładowania cyklicznego akumulatorków AA / AAA.
Zalety i wady: + Szeroki zakres dostępnych wartości prądów ładowania + Bardzo duża liczba funkcji i ustawień + Niezależność każdego slotu, wielozadaniowość + Zasilacz zewnętrzny + Pełna swoboda działania (brak predefiniowanych wartości, których trzeba się trzymać) + Prosta i intuicyjna obsługa (tylko cztery przyciski, z czego wystarczy korzystać z trzech) + Podświetlany wyświetlacz + Bardzo dobre zabezpieczenia przeciw ładowaniu uszkodzonych, niezdatnych do użytku ogniw + Wysoka jakość wykonania i stonowany, klasyczny design
- Brak sygnału dźwiękowego po zakończeniu procesu ładowania - Brak dodatkowych akcesoriów, czy akumulatorków
* Kiedyś do minusów zaliczałaby się także cena. Dziś też w sumie powinna się tam znaleźć, ze względu na brak akcesoriów dodatkowych. Jednak z drugiej strony, mamy do czynienia z bardzo dobrym urządzeniem. Z tego względu, cena pozostaje po stronie neutralnej.
Cena: ~200 zł (choć na pewno można znaleźć ją taniej)
Konkurencyjny produkt: Technoline BC‑900 (~130 zł)
Ocena: 9,5
Słowem zakończenia
Mam nadzieję, że recenzja ta przypadnie Wam do gustu i okaże się przydatna, w szczególności, jeśli wahacie się między urządzeniami Technoline a Powerex. Jeśli zależy Wam na pełnej kontroli - Powerex. Jeśli bardziej Wam zależy na sporej uniwersalności i dodatkowym wyposażeniu - Technoline. I to by było na tyle :) Jakbyście znaleźli jakieś bzdurki, błędy, chochliki i temu podobne - dajcie znać w komentarzach :)
Autor zdjęć: NRN