Nam też nie podoba się ACTA, od północy protest
Przed chwilą Minister Michał Boni potwierdził, że Polska podpisze ACTA — międzynarodowe porozumienie, które powstało za zamkniętymi drzwiami. Dokument ten naraża naszą wolność korzystania z Internetu na ograniczenia, ale również neguje podstawy demokracji. Na znak protestu strona dobrychprogramów zostanie wyszarzona, a nasze logo ocenzurowane na 24 godziny.
ACTA, czyli międzynarodowe porozumienie znane jako Umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrobionymi między Unią Europejską i jej państwami członkowskimi, Australią, Kanadą, Japonią, Republiką Korei, Meksykańskimi Stanami Zjednoczonymi, Królestwem Marokańskim, Nową Zelandią, Republiką Singapuru, Konfederacją Szwajcarską i Stanami Zjednoczonymi Ameryki, budzi wątpliwości i kontrowersje. Warto wyjaśnić dlaczego porozumienie, które powstaje od 2007 roku, wywołało burzę dopiero teraz. 26 stycznia do porozumienia ma przystąpić również Polska, a dokument ma być ratyfikowany przez Unię Europejską, a niektórzy słyszą o tym dokumencie po raz pierwszy.
Proces przygotowywania ACTA odbywał się za zamkniętymi drzwiami, już samo to stanowi pogwałcenie reguł demokracji. W 2008 roku dowiedzieliśmy się co nieco na jej temat dzięki WikiLeaks, w 2009 organizacje pozarządowe wystąpiły o odtajnienie negocjacji, a dopiero w 2010 zobaczyliśmy tekst porozumienia. Podczas gdy bardzo podobne porozumienie WIPO było budowane na całkowicie otwartych spotkaniach w Genewie, po których tekst był publicznie dostępny, pierwsze spotkanie „otwarte” w sprawie ACTA miało miejsce w Meksyku w 2010 roku. Jakby tego było mało, wyrzucono z niego osobę relacjonującą przebieg spotkania na Twitterze. Nasze Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego również nie było nieskazitelne — informacje o niektórych posiedzeniach w sprawie ACTA w ogóle nie były podane do wiadomości publicznej, a na konsultacje zapraszano tylko wybrane podmioty. Minister Boni latem zapowiedział, że rząd rozważy argumenty za i przeciw ACTA i sprawa przycichła. O terminie podpisania porozumienia dowiedzieliśmy się nie ze stron rządu, ale z Twittera organizacji Internet Society, choć podobno zgoda na przyjęcie dokumentu zapadła jeszcze w listopadzie.
ACTA nie zawsze jest zgodne z prawem państw, które do porozumienia przystąpiły, i mimo wcześniejszych zapewnień wymaga modyfikacji prawa sygnatariuszy. Na przykład w Kanadzie pojawiły się głosy, że kraj straci suwerenność w dziedzinie stanowienia prawa autorskiego. Również w Nowej Zelandii wymagane były zmiany w prawie, aby ACTA mogła zgodnie z prawem tego kraju funkcjonować. W efekcie po podpisaniu porozumienia wielu sygnatariuszy przyznało się, że ACTA jednak wymaga zmian w prawie i nie jest wbrew pozorom bezinwazyjnym porozumieniem.
ACTA chroni własność intelektualną w sposób agresywny i szkodliwy dla osób trzecich. Porozumienie może zaangażować dostawców Internetu w walkę z piractwem, co może zaowocować blokowaniem niektórych usług i monitorowaniem ruchu, a więc ograniczaniem komunikacji, naruszaniem prywatności abonentów, a może nawet praw podstawowych w imię walki z rzekomym piractwem. W akcie często pada słowo „przemysł”, ale o prawach obywateli już się tak dużo nie mówi. Definicja komercyjnej skali naruszenia własności intelektualnej w ACTA jest szersza, niż w obecnym prawie, i według niektórych może doprowadzić do uznania dziennikarzy i blogerów publikujących informacje za przestępców. Jest to tym groźniejsze, że pod znakiem zapytania stoi ewentualna procedura odwoławcza.
ACTA to nie tylko prawo autorskie i regulacje dotyczące walki z piractwem. Równie istotną częścią naszego życia, na którą wpływ może mieć porozumienie, jest szeroko pojęty przemysł — innowacje z dziedziny elektroniki, chemii, medycyny i wielu innych. Wszelkie innowacje mogą być ryzykowne z punktu widzenia finansowego ponieważ ACTA przewiduje bardzo wysokie, liczone na podstawie ceny rynkowej towarów będących podstawą naruszenia, odszkodowania dla właścicieli patentów, zarejestrowanych wzorów przemysłowych i wszelkiej własności intelektualnej. Każdy nowy wynalazek zostanie automatycznie wysłany na patentowy poligon, na którym czeka go prawie pewna porażka. ACTA może mieć wpływ nawet na obrót lekami poprzez nałożenie regulacji na produkcję tanich „zamienników”, które nierzadko produkowane są w identycznym procesie technologicznym, jak markowe „oryginały”. Na wniosek posiadaczy praw autorskich możliwe będą nawet wzmożone kontrole graniczne, a w szczególnych przypadkach nawet przeszukiwanie bagaży osób prywatnych. ACTA może ponownie zbudować mury tam, gdzie już osiągnięto kompromis (Światowa Organizacja Handlu, Światowa Organizacja Własności Intelektualnej, porozumienie TRIPS i inne).
Warto przy tej okazji podkreślić, że od powstania portalu dobreprogramy w 2002 r., jednym z głównych celów jakie przed sobą stawialiśmy, było promowanie legalnego oprogramowania, a także budowanie szacunku dla własności intelektualnych. Jako wydawca treści jesteśmy również żywo zainteresowani ich ochroną. Skąd więc protest? Przecież powinniśmy być szczęśliwi, że takie rozwiązania prawne pukają do drzwi naszego kraju. Nic z tych rzeczy. Nie ulega wątpliwości, że należy chronić własność intelektualną, ścigać piractwo również, jednak na pewno nie w ten sposób. Ściganie kieszonkowców na dworcu nie może polegać na zrzuceniu na ten dworzec bomby wodorowej. Przepisów o takim znaczeniu nie można „przepychać cichaczem”, należy również zastanowić się czy dla dobra „przemysłu” można ryzykować innowacyjność, wolność Internetu i swobodę jego użytkowników.