Nowy Nexus 7 — definicja tabletu idealnego?
Na początek, gwoli wyjaśnienia, muszę wspomnieć o tym, że do tej pory nie posiadałem tabletu. Zastanawiałem się bardzo długo nad sensownością jego posiadania, ale nie znajdowałem tylu powodów, aby racjonalnie wytłumaczyć sobie jego zakup. Od bycia online „na szybko” jest smartfon, do większych rzeczy notebook, a do czytania książek niezastąpiony Kindle. Czy tu oby na pewno jest miejsce na jeszcze jedno urządzenie, a jeżeli tak, to do czego miałoby w ogóle służyć? W ciągu tygodnia używania Nexusa 7 pierwszej generacji zdałem sobie sprawę, że odpowiedź na to pytanie brzmi: owszem, jest takie miejsce.
Tablet o takich wymiarach jest w stanie przejąć sporo z tego, co do tej pory wykonywało się na smartfonie, jemu pozostawiając tylko najważniejszą rzecz, czyli komunikację. Używany przeze mnie Nexus 4 do najmniejszych nie należy, ale jednak komfort użytkowania tabletu to zupełnie inna sprawa — wszystko dzięki o wiele większemu wyświetlaczowi, który aż prosi się o chłonięcie stron internetowych, kanałów RSS czy ebooków. Efekt był taki, że zdecydowałem się na zakup nowego Nexusa 7 jeszcze w przedsprzedaży. Testowane urządzenie to wariant wyposażony w łączność Wi-Fi, oraz 16 GB miejsca. Wyceniony został na 999 zł. Czy jest wart tej kwoty?
Patrzymy, oglądamy
W zestawie znajdziemy tablet, kabelek USB, ładowarkę i gwarancję firmy Asus. Podobnie do Nexusa 4, nie znajdziemy tutaj słuchawek, trudno ich jednak oczekiwać w urządzeniu tego typu. W porównaniu do poprzednika, nowy Nexus jest nieco cieńszy, ale za to zwiększyła się jego długość. Cała przednia ciemna tafla pokryta jest szkłem Corning odpornym na zarysowania. Nie ma jednak żadnej warstwy oleofobowej, bo tablet niesamowicie zbiera wszelkie odciski, oraz drobinki kurzu i inne zanieczyszczenia. Niewątpliwą wadą są zbyt duże ramki wokół ekranu. O ile te boczne da się wyjaśnić tym, że gdzieś musimy umieścić palce gdy go trzymamy lub przenosimy, o tyle u góry i dołu po prostu zmarnowano sporo miejsca. W części górnej nie wiedzieć czemu czujnik oświetlenia jest nad aparatem, zamiast po drugiej stronie urządzenia.
U dołu mamy za to diodę powiadomień, ale miejsca jest jeszcze na tyle, że urządzenie naprawdę mogłoby być mniejsze. Tymczasem w starciu z np. Kindle Classic jest po prostu o wiele dłuższe. Nie oznacza to jednak, że używanie Nexusa nowej generacji sprawa dyskomfort. Nadal używa się go bardzo wygodnie, a niższa waga (290g zamiast 340g) sprawia, że całkiem blisko mu do elektronicznego czytnika.
Tył przeszedł pewną metamorfozę. W lewym rogu znajdziemy teraz aparat 5 MP z autofocusem, a reszta to gładka powierzchnia z logo serii Nexus oraz producenta, firmy Asus. W porównaniu do poprzedniej generacji, zniknęła dziurkowana faktura, przez co urządzenie lepiej leży w dłoni. Okupione jest to jednak kolejnym miejscem, w którym świetnie zbierają się wszelkie ślady po palcach. Nic za to nie można zarzucić spasowaniu. Tablet robi pod tym względem bardzo dobre wrażenie. Nic się nie ugina, nie skrzypi, nie mamy wrażenia obcowania z tandetą, ale wręcz przeciwnie, ze sprzętem wysokiej jakości. Nie uświadczyłem również żadnych problemów z krzywo umiejscowionym ekranem, co miało miejsce w urządzeniach poprzedniej generacji.
W górnej części znajdziemy złącze audio 3,5 mm, oraz pierwszy ze stereofonicznych głośników. U dołu drugi, a poza nim port micro-USB, wspierający również standard SlimPort. Niestety, nie ma co doszukiwać się tutaj HDMI bo go po prostu nie znajdziemy. Za przekazywanie obrazu na zewnętrzny monitor odpowiada wspomniany wcześniej port, ale w zestawie nie ma żadnego adaptera. Te natomiast do najtańszych nie należą, a i z dostępnością na terenie Polski jest kiepsko. Lewa strona jest zupełnie pusta, z prawej mamy włącznik oraz przyciski do sterowania głośnością. Skoro wspomniałem już o głośnikach, to muszę przyznać, że zapewniają one całkiem dobre wrażenia odsłuchowe. Dźwięk w pewnych granicach głośności jest czysty, mogę powiedzieć nawet, że spisują się one lepiej niż głośniki w używanym przeze mnie notebooku XNOTE. Oczywiście nie ma co liczyć na basy, tych brakuje i to po prostu się odczuwa.
Bez zarzutu spisuje się gniazdo słuchawkowe. Krawędzie urządzenia są zaokrąglone do tyłu, podobnie jak ma to miejsce w wypadku smartfona Lumia 520. W efekcie tablet zyskuje na wyglądzie i wygodzie chwytu, ale niestety nie ma róży bez kolców – dostęp do przycisków jest kiepski, a gdy tablet znajduje się w etui i używamy go w sposób wersalkowo-podłogowy, ich naciśnięcie w zasadzie wymaga podniesienia całego urządzenia, co psuje chwile rozleniwienia. Ponarzekać muszę również na sam włącznik, który jest po prostu krzywy, przez co naciśnięcie jego górnej, „wciśniętej” części kończy się niemal zawsze zupełnym brakiem reakcji. Nie jest to problem jednostkowy tego egzemplarza, producent dał w tym wypadku ciała.
Wyświetlacz... który miażdży konkurencję
Po uruchomieniu tabletu stykamy się z największą jego zaletą. Jest nią 7-calowy wyświetlacz IPS HD 1080p. Jego rozdzielczość to 1920×1200 pikseli, co oznacza zagęszczenie pikseli na poziomi 323 ppi. Ktoś może powiedzieć, że to nie ma znaczenia, bo przecież używa z powodzeniem tabletu z Biedronki z rozdzielczością 800×480 pikseli i wszystko mu odpowiada. Ok, wierzę, ale dla mnie to jak mówienie że Golf z wymienionym tłumikiem to niemal jak Ferrari. Sorry, ale nie, to po prostu wierutna bzdura. Używałem coraz większych urządzeń z coraz większą rozdzielczością i różnymi technologiami wyświetlaczy. To nie jest placebo, to są realne różnice, widoczne gołym okiem. Dają one o sobie znać przede wszystkim tam, gdzie najczęściej przydaje się tablet, a więc w czytaniu, tak stron internetowych jak i książek. Ostrość obrazu jest po prostu niesamowita. Poprzednik posiadający rozdzielczość HD wygląda bardzo dobrze… do momentu w którym zaczniemy coś czytać na nowej edycji i przekonamy się, że jest po prostu o wiele lepiej.
Nic nie można zarzucić również kątom widzenia, a także odwzorowaniu kolorów. Oczywiście nie uświadczymy tu czerni jak z AMOLED-ów, lecz tę różnicę zobaczymy tylko w nocy. Przyczepić można się do nieco zbyt ciepłej bieli, która w porównaniu do niektórych innych urządzeń, może wydawać się nieco zbyt żółta. Jest to przypadłość występująca również w starszej generacji, w nowej efekt ten jest mniej widoczny. Poziom jasności jest w zupełności wystarczający. Wieczorem, nawet na minimalnym poziomie potrafi być zbyt wysoki, przy najwyższym nadaje się do używania na zewnątrz, pomimo że ekran nie stroni od refleksów. Jak wygląda starcie z dedykowanym czytnikiem ebooków? Tutaj doznałem szoku… co prawda czytanie na tablecie było dla mnie bardziej męczące, ale powrót do Kindle Classic nie był niczym miłym. Tak duża gęstość upakowania pikseli, taka ostrość po prostu robi swoje. Czytanie jest komfortowe. Wymaga przyzwyczajenia, ale wypada lepiej od czytnika!
[break /]Czysty Android – czy to się sprawdza?Zainstalowane oprogramowanie, to oczywiście czysty Android, aktualnie w wersji 4.3, prosto od firmy Google. Ma to swoje wady i zalety. Wadą jest brak niektórych dedykowanych aplikacji od producenta, które czasami bywają przydatne – użytkownik musi skompletować je samodzielnie w sklepie Play. Dosyć kiepsko jest też z personalizacją. Z drugiej strony, system nie posiada żadnych nakładek, przez co działa naprawdę ekspresowo. Do wyglądu natomiast naprawdę trudno się przyczepić. Stworzony przez Google interfejs holo, jaki zadebiutował w Androidzie 4.0 Ice Cream Sandwich, wygląda nowocześnie, jest prosty i minimalistyczny, a mimo to zapewnia nieco możliwości np. widgety na ekranie blokady ekranu. Na pewno nie jest to coś, czego można doświadczyć na urządzeniach Samsunga, a co przypomina archetypowego już Androida 2.x Gingerbread. I bardzo dobrze, bo TouchWiz lub inne nakładki tylko zepsułyby magię tego tabletu.Dostęp do najważniejszych opcji zapewniają przełączniki w formie kafelków, jakie pojawiły się podczas premiery Androida 4.2 rok temu. W wypadku tabletu znajdziemy na nich opcję do szybkiego włączania i wyłączania automatycznego obracania ekranu, co jest dobrym krokiem ze strony producenta. W przeciwieństwie do smartfonów, ubogość czystego Androida na tablecie nie przeszkadza, bo nie są tu potrzebne opcje takie jak wybór kodowania SMSów, czy też profili.
Domyślny zestaw aplikacji to oczywiście usługi oferowane przez Google: znajdziemy tu więc przeglądarkę Chrome (bez obsługi flasha), agregator treści Currents, notatnik Keep integrujący się z dyskiem Google, komunikator Hangouts, oraz klienta zdobywającej coraz większą popularność sieci społecznościowej Google+. Nie zabrakło oczywiście aplikacji do obsługi map Google włącznie z obsługą Street View, klienta GMail oraz kalendarza synchronizowanego z kontem Google. Z aplikacji niezwiązanych bezpośrednio z usługmi giganta wymienić można dodatkowego klienta poczty pozwalającego na dodanie skrzynek POP, IMAP oraz Exchange, a także niewielką aplikację informującą użytkownika o pogodzie wraz z najważniejszymi wiadomościami ze świata i kraju. Próżno za to szukać managera plików, czy też odtwarzacza plików wideo. Te aplikacje użytkownik musi doinstalować ze sklepu Play lub we własnym zakresie.
Urządzenie otrzymuje najnowsze wersje Androida razem z innymi Nexusami, w pierwszej kolejności. Do czasu polskiej premiery, ukazała się już aktualizacja poprawiająca działanie modułu GPS, który po kilkudziesięciu minutach poprawnego działania zamierał aż do ponownego uruchomienia urządzenia. Kilka dni temu opublikowano kolejną paczkę łatek, tym razem związaną z dotykiem, po której wielu użytkowników informuje o wiele lepszych doświadczeniach w tej materii. Sam nie uświadczyłem żadnych problemów, ani z lokalizacją, ani gestami, zarówno przed jak i po aktualizacji do najnowszej wersji. Pewien problem pojawia się po naklejeniu folii ochronnej. Próbowałem już dwóch firm i w obu wypadkach skończyło się to znacznym pogorszeniem reakcji na dotyk, w szczególności odczuwalnych podczas pisania czegoś dłuższego. Tablet z pewnością otrzyma aktualizację do zbliżającego się wielkimi krokami Androida 4.4 KitKat, za wcześnie jednak aby mówić o tym, co dokładnie dzięki temu zyska.
Warto również wspomnieć o tym, że rodzina Nexus to urządzenia nie tylko na swój sposób referencyjne, wyposażone w czysty system, ale wręcz przygotowane dla developerów. Dla zapaleńców chcących uzyskać pełnię personalizacji lub wycisnąć ze sprzętu siódme poty, będzie to urządzenie wręcz wymarzone do używania zmodyfikowanego oprogramowania. Odblokowanie bootloadera i instalacja custom ROM-u zajmuje dosłownie 5 minut. Z tych mamy natomiast naprawdę spory wybór: najnowszy CyanogenMod, Parandroid oraz AOKP to tylko szczyt góry modyfikacji dostępnej dzięki społeczności XDA. Pozwalają one nie tylko na o wiele większą personalizację np. tryb hybrid oferowany przez Paranoid Android sprawdzający się na tabletach, jak i również dodatkowe uprawnienia root dla specjalistycznych aplikacji.
[break /]Mocy ani dodatków nie brakujePodczas codziennego użytkowania nie musimy się martwić o jakikolwiek brak mocy. Procesor Tegra zastąpiono czterordzeniowym Snapdragonem S4 Pro, który tak naprawdę jest Snapdragonem 600 o taktowaniu zmniejszonym do 1,5 GHz. Wspiera go układ graficzny Adreno 320 i 2 GB pamięci RAM. Ten ostatni element pozwala na komfortowe używanie multitaskingu bez obaw o automatyczne zamykanie aplikacji. W zasadzie po otwarciu menu otwartych aplikacji możemy listę przewijać… przewijać… i dalej przewijać. Powrót do tych nawet uruchomiony najdawniej odbywa się płynnie. Na wielki plus w porównaniu do poprzedniej generacji można również zaliczyć znacznie szybsze układy pamięci masowej NAND. Poprzedni model, podobnie do smartfonu Galaxy Nexus, wraz z czasem i użytkowaniem znacznie zwalniał, a zaszyfrowanie urządzenia powodowało dramatyczny spadek wydajności. Ratunkiem okazał się dopiero Android 4.3 z funkcją TRIM. Tutaj jest ona dostępna od razu, a na dodatek pamięć jest po prostu znacznie szybsza.
Jak to wszystko wygląda w praktyce? Po prostu świetnie. Pomimo bardzo wysokiej rozdzielczości ekranu, urządzenie działa bardzo płynnie, w niczym nie przypominając tabletów z marketów. Powiedzieć mogę, że szybkość działania jest nawet większa niż w Nexusie 4, który pomimo niemal rocznej obecności na rynku, nadal jest wzorem dla wielu flagowców, które ze względu na nakładki są przy nim po prostu wolne (np. Galaxy S4). Tabletowi nie są straszne żadne gry, nawet te najbardziej wymagające – Worms, Modern Combat 4, najnowszy Need For Speed lub Asphalt? Proszę bardzo, wystarczy uruchomić i delektować się wzorowym wręcz działaniem. Podobnie ma się sprawa z filmami, nawet te w wysokiej rozdzielczości są odtwarzane płynnie i bez problemów. Te mogą sprawiać jedynie wyjątkowo źle napisane aplikacje.
Oczywiście nie można zapominać o wszystkich dodatkach, a jest ich sporo. Tablet posiada łączność Wi-Fi z obsługą standardów 802.11 a/b/g/n, komunikację NFC, Blutooth 4.0, akcelerometr, kompas oraz żyroskop. Całości dopełnia możliwość ładowania bezprzewodowego (technologia Qi). Aby to wszystko zasilić, urządzenie wyposażono w baterię o pojemności 3900 mAh, a więc mniej niż u poprzednika (4325 mAh). Mimo to czas pracy jest dłuższy, co można tłumaczyć bardziej energooszczędnym procesorem. W efekcie nowy Nexus pozwala na prawie 8 godzin przeglądania Internetu przy użyciu łączności Wi-Fi.
Oczywiście czas pracy będzie zależał od sposobu użytkowania - jeżeli dołączymy do niego również gry, znacznie się skróci. Jak już wspominałem, w tablecie znalazło się miejsce dla dwóch aparatów. Zarówno o tylnym 5 MP jak i przednim 1,2 MP można powiedzieć tyle dobrego, że są… Jakość zdjęć nie powala, jest kiepska i nie nadaje się do niczego więcej, niż zrobienia na szybko dla jakichś poglądowych notatek. Przedni aparat nie posiada autofocusu, wystarcza jednak do komunikatorów takich jak Skype.
[break /]Wady też są, dosyć poważneTo co jednak najbardziej boli, to brak gniazda micro SD. O ile w przypadku smartfonów z serii Nexus jest w stanie to zrozumieć, o tyle w tablecie budzi to we mnie spore zdziwienie. Urządzenie jest sprzedawane w wariantach posiadających 16 oraz 32 GB pamięci, gdzie do dyspozycji użytkownika tak naprawdę zostaje jeszcze mniej. Bez ingerencji w oprogramowanie, urządzenie nie pozwala na podłączenie pamięci zewnętrznej przez OTG, a więc ilość ta jest naprawdę bardzo skromna – 3-4 większe gry, lub maksymalnie kilka filmów i miejsca nie ma… Tymczasem ekran naprawdę zachęca do tego, aby wrzucić na tablet filmy w jakości co najmniej DVD. W urządzeniu nie uświadczymy również wibracji, które moim zdaniem byłyby znacznie bardziej przydatne niż dioda powiadomień, bo to nie jest urządzenie wykorzystywane tak jak smartfon.
Problemem jest jeszcze wspomniana czułość ekranu. Możliwe, że to tylko jednostkowa wada tego konkretnego egzemplarza, lecz spadek czułości po założeniu folii ochronnej jest niepokojąco duży. Jak na ekran o tej wielkości, urządzenie jest też zbyt duże, przede wszystkim zbyt długie. Definitywnie zmarnowano zbyt wiele miejsca. Cieszy niewielka grubość, ale za to nie ma złącza HDMI, które byłoby naprawdę przydatne. Miło byłoby również zetknąć się z basami… nieco się chyba rozmarzyłem.
Nowy Nexus 7 – czy to tablet idealny?
Czy nowy Nexus to tablet idealny? Z pewnością nie, takiego urządzenia po prostu nie znajdziemy. Podobnie jak inne, ma on swoje wady, z małą ilością miejsca na dane na czele. Głowę zaprzątają również drobiazgi takie jak źle wykonany przycisk odblokowania. Gdy jednak spojrzymy na ceny, gdy uruchomimy urządzenie i zobaczymy ten fenomenalny wyświetlacz… zostajemy owładnięci czarem Nexusa. W swojej półce cenowej jest to prawdziwy „killer”, który nie ma porządnej konkurencji… a raczej nie miał do niedawna, bo prawdziwą niespodziankę przygotował potencjalnym klientom Amazon ze swoimi nowymi tabletami. Odłóżmy je jednak na bok, bo dostęp do nich w Polsce nie jest i jeszcze przez jakiś czas nie będzie tak łatwy jak do nowego Nexusa. Jeżeli potrzebujemy większych możliwości, możemy skorzystać z opcji 32 GB, oraz wyposażonej w moduł łączności LTE. Oczywiście możemy również kupić tańsze tablety, tylko czy naprawdę chcemy coś kupić tylko po to, aby wiecznie mordować się ze zbyt wolnym Androidem?