Przyspieszyliśmy z Intelem i Asusem. Po pierwsze nauka i zabawa
Konkursy, w których do wygrania jest coś więcej niż paczka jednosmakowych żelków lub Kinder Niespodzianka z jakimś nudnym badziewiem w środku, zawsze wzbudzają spore emocje. Tym bardziej, jeśli są to konkursy organizowane przez portal dobreprogramy.pl, a w wykazie nagród przewijają się takie słowa kluczowe, jak "Asus", "Transformer", "500 GB", "SSD". Wówczas emocje te siłą rzeczy muszą przekroczyć poziom standardowy.
Mam wrażenie, że dobroprogramowych konkursów było w ostatnim czasie jak na lekarstwo (oczywiście nie licząc comiesięcznej szansy na małe-co-nieco w rywalizacji najlepszych blogerów). Być może właśnie dlatego ogłoszony 1 grudnia konkurs "Przyspieszamy z Intelem i Asusem" wywołał u mnie (i nie tylko u mnie) wibrującą do teraz falę entuzjazmu. Nie przypominam sobie, bym od czasów swojej rejestracji w portalu nie wziął udziału w jakimś dobroprogramowych konkursie. I nie chodzi tu o zachłanność na nagrody (bo przecież w słynnym konkursie z diodą, jako użytkownik "ultra szybkiego" łącza mobilnego, już na samym początku stałem na straconej pozycji), lecz o dobrą zabawę i możliwość sporego poszerzenia wiedzy.
Konkurs "Przyspieszamy z Intelem i Asusem" swoją tematyka sięga zagadnień, które w moim świecie są zupełnie obce. Obce nie znaczy niemożliwe do poznania, dlatego w ułamku sekundy postanowiłem, że konkurs ten nie będzie mógł się odbyć beze mnie - mimo nikłej wiedzy, mimo marnych szans na udzielenie wszystkich poprawnych odpowiedzi, mimo sporej konkurencji, mimo wszystko...
Udział w konkursach to przecież taka forma rozrywki (i czasem żmudnej harówy, wyciskającej z Google'a siódme poty), w której szansa na główną wygraną wynosi 1 do X, gdzie X oznacza liczbę uczestników. Wyjście z założenia, że szansa na wygraną równa się zero, przeczy głównej zasadzie wszelkich konkursów, czyli zasadzie "Baw się i ucz".
Konkurs z Intelem i Asusem w tle miał jeszcze jeden dodatkowy smaczek - warunkiem udziału w losowaniu głównych nagród było udzielenie poprawnych odpowiedzi na wszystkie dziesięć pytań. Gdyby pytania trudnością dorównywały tym w stylu "ile jest dwa plus dwa?", konkurs w moim mniemaniu nie byłby wcale żadnym konkursem, a czekający na najwyższym stopniu podium ASUS Transformer Book T100 mentalnie straciłby na swej wartości. Jestem zwolennikiem konkursów dla aktywnych, takich, w których aby zyskać minimalną szansę na wygraną, trzeba się czymś wykazać, chociażby zaangażowaniem i wytrwałością.
Wielu komentujących kolejne zestawy pytań w intelowsko-asusowskim konkursie narzekało na niejednoznaczność pytań i co za tym idzie - mnogość możliwych odpowiedzi. Być może dla znających temat procesorów i overclockingu faktycznie ta niejednoznaczność stanowiła problem. Dla mnie jednak, jako dla prostego chłopa, dla którego temat ten był w dniu ogłoszenia konkursu równie tajemniczy jak tajemniczy jest dla Gargamela plan wioski smerfów, "przyspieszanie z Intelem i Asusem" zamknęło się przede wszystkim w jednym słowie - wyzwanie. No i oczywiście zabawa i nauka, bez których wszelkie nasze działania przypominałyby automatyzację w jakiejś podrzędnej hali produkcyjnej.
Konkursowe wyzwanie wymagało ode mnie pełnej współpracy z Google'em, a że najlepszy wujek internauty na żadne z konkursowych pytań nie podawał ścisłej odpowiedzi jak na tacy, wyszukiwanie zwracało wiele różnych wyników. Gdyby skupić się tylko na tych, które mniej więcej pozwalało na udzielenie odpowiedzi na zadane pytania, czytanie ich zajęłoby łącznie kilkadziesiąt minut. Tym jednak jako ludzie różnimy się od oczipowanych blaszaków, że wykonując zlecone zadanie, nie wykonujemy go w ściśle określonych ramach, lecz swoją uwagę rozdzielamy jednocześnie na inne sprawy. Przynajmniej ja tak mam :)
Takie szerokie spojrzenie na temat spowodowało, że nad ostatnim konkursem na dobrychprogramach przesiedziałem nie kilkadziesiąt minut, lecz ładnych parę godzin. Że co - że nie wiem, jak używać przeglądarki? Wiem, wiem; ale temat overclockingu tak mnie wciągnął, że swoja wiedzę w tym zakresie pogłębiłem w ciągu tych jakże emocjonujących pięciu dni tysiąckrotnie, zahaczając o wątki poboczne, których przestudiowanie wcale nie było obligatoryjne dla podania odpowiedzi na pytanie.
I o to właśnie chodzi - by rozwijać się i uczyć na każdym kroku. A gdy tej nauce towarzyszy choć cień szansy na zwiększenie posiadanych zasobów sprzętów lub gadżetów, to tym bardziej motywacja staje się silniejsza.
Wielu biorących udział w konkursie postulowało, by przy okazji publikowania kolejnych zestawów pytań pojawiały się odpowiedzi na poprzednie pytania. Ile z tych osób, wiedząc że odpowiedziało źle na - przykładowo - pytanie nr 4, szukało by odpowiedzi na pytanie nr 5 i kolejne? Część na pewno tak, ale większość machnęłaby ręką i odpuściła konkurs. Nie dla wszystkich hasło "I do it for fun" jest kumplem w codziennym życiu.
Gdy piszę ten tekst, zwycięzców konkursu "Przyspieszamy z Intelem i Asusem" jeszcze nie podano. Być może poznamy ich dopiero w środę. Do tego czasu, z kulminacją w dniu ogłoszenia wyników, przyspieszone tempo bicia serca towarzyszyć będzie każdemu, kto jest święcie przekonany o prawidłowości swoich odpowiedzi na pytania konkursowe. Ot ewidentny przykład jak konkurs o podkręcaniu procesorów może podkręcić serca użytkowników.
Summa summarum - przyspieszanie z Intelem i Asusem uważam za świetną rywalizację. Przednia zabawa i sporo nowej wiedzy (tej technicznej, której mi, jako humaniście, brakuje najbardziej).
Są spore szanse, że na co najmniej jedno pytanie konkursowe odpowiedziałem źle; nie godnym więc, by znaleźć się w bębnie maszyny losującej. Znajdzie się tam jednak wielu z Was. I właśnie tym szczęśliwcom życzę, by pod choinką znaleźli takie cuś: