NUC u Pangrysa vol.3 czyli "zepsułem" pudełko :)
Pewnie wszyscy już czytali poprzednie wpisy gowaina i kaluzaaa opisujących fajny patent z otwierania pudełka z NUC.
Nie ukrywam, że mój Młody z uporem maniaka, przy każdym przejściu obok pudelka musiał otworzyć pudełko by usłyszeć Intelowski motyw :) Sam muszę przyznać, że to znakomity pomysł marketingowców z Santa Clara i dodaję za to mały plusik. Jak to teraz się określa, jest to po prostu "amajzing" :P
Pewnego dnia, wieczorkiem wpadł do mnie dawno niewidziany kolega z dwoma lapkami do reanimacji i widząc nowy sprzęt, rozmowa zeszła co to jest za ustrojstwo i że to naprawdę niemal pełnoprawny komputer. Oczywiście musiałem mu przybliżyć co to jest NUC i pozwoliłem chwilę sie pobawić i potestować urządzenie. Jak się słusznie domyślacie, chciałem pokazać mu też pudełko i poczekać na reakcję przy otwieraniu. Oczywiście poprosiłem, by kolega sam otworzył pudełko by efekt był lepszy.
Cóż, kolega nieco podejrzliwie łypiąc na mnie z pod oka otworzył pudełko i ... melodyjka nie zagrała. Mi nieco mina zrzedła a kolega z zaciekawieniem przyglądał się mojej wydłużającej się minie oraz widocznemu zawodowi na twarzy. Szybki rzut oka na pudełko i wszystko w teorii jest OK, ale melodyjka nie gra. Uznałem, że bateria się skończyła i niestety nic na to nie poradzę.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy rano, mój syn otworzył pudełko i ... zagrało! Stwierdziłem, że warto obejrzeć z bliska winowajcę. Jak już wspomniał gowain, ktoś przed nami próbował się dorwać do mechanizmu, więc niejako miałem ułatwioną sprawę. Rzut oka i wszystko jasne :)
Dioda światłoczuła, po prostu wieczorem miałem w pokoju półmrok, więc dioda nie miała wystarczająco dużo światła by uruchomić melodyjkę. A ja stary i głupi już się zastanawiałem jak w tym ustrojstwie wymienić bateryjkę :)