Pełne kontrastów BlackBerry Torch 9860
Przyznam, że rozwiązania BlackBerry nie przestają mnie intrygować. Z jednej strony świetnie wykonane urządzenia, które od strony technicznej mogą stanowić wzór nawet dla gadżetów Apple, z drugiej przeterminowana koncepcja dostępu do poczty i usług oraz teoretycznie ciekawy system, na którego jednak nie ma aplikacji. Ponieważ wydaje się jednak, że oprogramowanie i filozofię dużo prościej poprawić, niż proces produkcji, z każdym nowym modelem staram się jakoś zapoznać licząc, że jakość wykonania pozostanie niezmiennie wysoka, a system choćby drgnie w lepszym kierunku.
W tym duchu dostałem do testów model Torch 9860, który jak na BlackBerry jest dość przełomowy - to pierwszy smartfon RIM wyłącznie z dużym, dotykowym ekranem i bez fizycznej klawiatury. Widać więc, że coś w koncepcji firmy pękło, że zdecydowała się na taki krok. Jak wyszło?
Od strony wykonania, Torch 9860 to jeden z najlepszych telefonów, jakie miałem w reku. Lepszy nie tylko od konkurencji, ale i wielu innych smartfonów BlackBerry - a te poprzeczkę ustawiają dość wysoko. Wymiary i waga są idealne (ekran 3,7", 135 g), wyprofilowanie perfekcyjne (telefon można obsługiwać jedną ręką, co np. w przypadku Galaxy S2 może być problematyczne), a jakość wykonania to bajka. Z przodu mamy wzmocnione pleksi, którego odlew jest całkowicie monolityczny - łącznie krzywiznami, nawet tą górną przyciskaną. Po bokach aluminium świetnie spasowane z wysokiej jakości plastikiem i klapka osłaniająca baterię wykonania z materiału, który w dotyku nie przypomina niczego, co znaleźć można w jakimkolwiek innym smartfonie. Jak dla mnie rewelacja i ideał, tak wykonanego smartfona właśnie chciałbym mieć. Pod tym względem pozycjonowanie urządzeń BlackBerry jako lifestylowych gadżetów dla wymagających jest całkowicie uzasadnione i nawet posiadacze iPhonów i iPadów mogą czuć się zazdrośnie.
Specyfikacja techniczna również nie daje sobą gardzić. Procesor Qualcomm MSM8655 1,2 GHz, dotykowy ekran co prawda TFT o rozdzielczości 480x800 px, ale niezwykle dobrej jakości (jasność, głębia kolorów, odwzorowanie czerni, kontrast, kąty patrzenia, reakcje na dotyk - wszystko z najwyższej półki), bateria LiIon 1230 mAh (która lepszy, niemal sześciogodzinny czas rozmów zapewnia paradoksalnie w 3G, nie 2G), aparat 5 Mpx (z ciągłym autofocusem, wykrywaniem twarzy, stabilizacją obrazu i geotagami) i tradycyjnie doskonały Trackpad (dotykowy przycisk na dole, bardzo czuły i precyzyjny).
Przy okazji przycisków na dole - prawdę mówiąc, nie są one do niczego potrzebna i mimo że nie przeszkadzają, można było z nich spokojnie zrezygnować. Nie są one najwygodniejsze i dziwię się, z jakiego powodu RIM zdecydował się je tam umieścić.
Kubeł zimnej wody to starcie z systemem urządzenia. Jeśli jesteśmy użytkownikami BlackBerry, nie będzie wielkich zaskoczeń i skoro lubimy kopać ziemię kalkulatorem, mimo braku fizycznej klawiatury szybko poczujemy się jak w domu. System BlackBerry OS 7 to jednak moim zdaniem równie niedorobiona i archaiczna fuszerka, jak Symbian. Jeśli nie jesteście fanami BlackBerry, szybko doprowadzi Was do szewskiej pasji. Po pierwsze, niedoróbki wychodzą w różnych miejscach - nie udało mi się znaleźć blokowania orientacji ekranu, przeglądarka po dwukrotnym kliknięciu niby powiększa treść, ale nie reformatuje tekstu, przez co jego część ląduje poza widocznym obszarem. System chodzi bardzo płynnie i jest wyjątkowo zoptymalizowany (zadziwiające, ile telefon jest w stanie wytrzymać z tak małą baterią przy tak dużym ekranie), ale niestety nadaje się wyłącznie dla obecnych użytkowników BlackBerry i nie przekona nikogo z zewnątrz.
Podobnie rzecz wygląda z filozofią dostępu do usług. Przypomnę, że aby skorzystać z poczty, trzeba wykupić u operatora usługę BIS lub BES, które kosztują od 25 do 100 zł miesięcznie. BlackBerry nie zapewnia natywnej obsługi kont pocztowych typu GMail, Hotmail czy Exchange bez takich wygibasów, a synchronizacja czegoś więcej, niż maile (kontakty, kalendarz czy zadania) wymaga droższego BESa. BlackBerry bez usług BIS/BES to jak samochód bez paliwa - niby można sobie posiedzieć, ale nawet muzyki długo się nie posłucha. Analogia jest celowa, bowiem nawet tak podstawowe usługi jak sklep muzyczny czy App World nie chcą uruchomić się bez usługi transmisji danych z wykorzystaniem sieci komórkowej. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie wystarczy w tym celu dostęp do WiFi - da się przecież, bo PlayBook to potrafi.
Torch 9860 jest zatem świetną ilustracją problemu z BlackBerry - świetne urządzenia z archaicznym systemem o przestarzałej koncepcji. Jest jednak bardzo oczekiwana nadzieja - zakupiony kilkanaście miesięcy temu QNX, który mam nadzieję sprawi, że z przyjemnością i czystym sumieniem będę mógł zarekomendować każdemu zakup jakiegoś BlackBerry wykonanego tak, jak Torch 9860.