Piractwo kwitnie na polskich wsiach: rolnicy korzystają z nielicencjonowanej informacji genetycznej

Co ma ze sobą wspólnego Wolne Oprogramowanie i rolnictwo? Wbrewpozorom, całkiem sporo. Łączą te dziedziny kwestie praw doinformacji. Dobrze znany naszym Czytelnikom Richard Stallmanwielokrotnie wypowiadał się na tematy związane z patentowaniemżywych organizmów – a dziś jego słowa warto ponownieprzypomnieć, w świetle akcji jaką Agencja Nasienna prowadziprzeciwko polskim rolnikom.

Piractwo kwitnie na polskich wsiach: rolnicy korzystają z nielicencjonowanej informacji genetycznej

26.07.2016 15:22

Wbrew nazwie, Agencja Nasienna nie jest organem państwowym. Toprywatna spółka, która reprezentuje interesy hodowców roślin, wtym także firm zagranicznych. W swojej działalności skupia się na„uporządkowaniu rynku nasiennego w Polsce”. Na jej stronieinternetowej zobaczymy groźnie brzmiące hasła: „wyłączne prawodo odmian roślin”, „naruszenie wyłącznego prawa”, „obowiązekinformacyjny” – niewtajemniczonemu internaucie może to skojarzyćsię z antypirackimi organizacjami pokroju ZAiKS-u czy BSA.

I wcale niebezpodstawne będzie to skojarzenie, gdyż związane ztematyką rolniczą media otwarcie mówią o „piractwie nasiennymna polach”. Chodzi o przepisy wprowadzone ustawą z 26 czerwca 2003r. o ochronie prawnej odmian roślin, które zabraniają rolnikomwysiewania czegokolwiek innego niż kwalifikowany materiał siewny,zakupiony u licencjonowanego sprzedawcy. Sama Agencja Nasienna informuje:

Wysianie materiału z targu, z ogłoszenia lub od sąsiada (…)narusza wyłączne prawo do odmiany. Można je porównać do piractwakomputerowego lub muzycznego, polegającego na nielegalnym kopiowaniui rozpowszechnianiu programów komputerowych lub utworów muzycznych.

Choć to może wydawać się niepojęte, rośliny istniały naświecie na długo przed tym, zanim pojawiły się firmy zrzeszone wAgencji Nasiennej, dysponują one bowiem dziwną właściwością –same z siebie wytwarzają nasiona. Rolnik mógłby wówczas samzebrać te nasiona ze swoich zbiorów, by wysiać je na swoim polu wnastępnym roku. Ustawa przewiduje taką sytuację, nazywa to„odstępstwem rolnym”, dopuszczając dla niektórych roślin –jednak takie wykorzystanie licencjonowanych nasion nie zwalniarolnika z obowiązku uiszczenia opłaty na rzecz hodowcy.

Skąd jednak hodowca miałby wiedzieć, co sieje rolnik na swoimpolu? Tu kłania się obowiązek informacyjny, jaki nałożył narolników ustawodawca. Otóż hodowcy lub organizacje hodowców mogązwrócić się do rolników z formalnym zapytaniem o to, kiedy i wjakim zakresie korzystali z odstępstwa rolnego, a ci zobowiązani sąna to odpowiedzieć. Jeśli odmówią – sprawa idzie do sądu.Organizacje hodowców mają także prawo przeprowadzanianiezapowiedzianych kontroli materiału genetycznego i jeśli wykryją,że rolnik bezprawnie korzystał z licencjonowanych roślin, równieżwnoszą sprawę do sądu.

To wszystko dzieje się na ogromną skalę. Jak informująrolnicze media, na wsiach trwa prawdziwe polowanie na „nasiennychprzestępców”, do sądów trafiło już ponad dwa tysiące sprawdotyczących odmowy udzielenia informacji o stosowanym materialesiewnym. Jak argumentują przedstawiciele Agencji Nasiennej, tokonieczne, ponieważ opłaty licencyjne trafiają do firmhodowlanych, pozwalając opracowywać nowe, coraz lepsze odmianyroślin – a to przecież kosztuje.

Richard Stallman na marszu rolników (źródło: Linux-Magazine.com)
Richard Stallman na marszu rolników (źródło: Linux-Magazine.com)

Jak do tej pory w Polsce po stronie rolników nie wstawił sięnikt znaczący, we wszystkich sprawach sądy przyznawały racjęAgencji. Warto w tym kontekście przywołać historię z 2009 roku,kiedy to wspólnie przed Urzędem Patentowym w Monachium demonstrowałosobliwy sojusz: przedstawiciele Foundation for a Free InformationInfrastructure, niemieckiej Partii Piratów, stowarzyszenianiemieckich biskupów katolickich Miseror, Greenpeace, rolniczychzwiązków zawodowych, oraz Free Software Foundation, właśnie zewspomnianym Richardem Stallmanem. Poszło właśnie o patenty na żyweorganizmy.

Podczas swojego wystąpienia pionier Wolnego Oprogramowaniastwierdził, że patenty na rośliny i zwierzęta uderzają wrolników i ich pracę, tak jak patenty na oprogramowanie uderzają wprogramistów i ich pracę. Sięgnął po porównania do muzyki,zauważając, że każde dzieło bazuje na czymś uprzedniowymyślonym: nawet Beethoven nie mógłby wymyślić muzyki od zera,nikt nie mógłby sam wymyślić informatyki od zera, nikt nie możestworzyć żywego organizmu od zera. Firmy takie jak Monsanto próbująjedynie zablokować naturalny proces rozpowszechniania informacjibiologicznej przez kopiowanie.

Tymczasem jak zauważaStallman, rolnicy przez tysiąclecia wykorzystywali tę moc żywychorganizmów do kopiowania się poprzez rozmnażanie. Na tym przecieżpolegało rolnictwo – na kopiowaniu roślin, odtwarzaniu ich zzebranych z plonu nasion, rok po roku. A teraz ten naturalny proceszostaje po prostu zakazany, rządy na całym świecie biorą stronęmonopolistów, kontrolujących podaż nasion.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Komentarze (153)