Piractwo zastanawia nie tylko prawników – teolodzy również dyskutują
Pobierania materiałów naruszających prawa autorskie w wielu krajach bywa dopuszczalne z punktu widzenia prawa. Legalność nie oznacza jednak, że czyn jest moralnie słuszny. Zagadnienie piractwa jest poruszane także w kręgach religijnych – turecki Diyanet wyraził już opinię z punktu widzenia Islamu. W innych religiach trwa wielopoziomowa dyskusja.
Najwyższy organ kierujący religią w Turcji odpowiedział na pytanie wierzących, czy mogą oni pobierać materiały objęte prawami autorskimi z nieautoryzowanych źródeł nie naruszając zasad islamu. Fatwa wyjaśniająca kontrowersje wokół pobierania różnych treści bez pozwolenia twórców mówi jasno, że czyn ten jest zabroniony. Uzasadnieniem decyzji jest szacunek dla pracy.
Prorok podkreślał wagę zapłaty za czyjąś pracę przy wielu okazjach [...] a wraz z rozwojem techniki praca ludzi pojawia się w bardziej zróżnicowanych formach – ustalili teologowie. W obliczu tego bogacenie się na pracy innych byłoby niesprawiedliwe, więc niezgodne z drogą, po której powinni podążać wierzący. Takie niesprawiedliwe działania są nie tylko przejawem uzurpowania sobie nowych praw przez jednostki, ale również zniechęcają ludzi pracujących w tych sektorach do tworzenia nowych dzieł. To naruszenie prawa publicznego w szerszym znaczeniu.
Islam nie jest jedyną religią, w której toczy się debata na temat naruszania praw autorskich w nowej, cyfrowej rzeczywistości. Katolicki portal Crux, na którym wiele osób szuka rozwiązania dylematów moralnych, postawił czytelny znak równości między piractwem i kradzieżą. Jedna z czytelniczek zapytała na jego łamach, jak może pogodzić swoją karierę pisarską z tym, że jej chłopak notorycznie pobiera różne rzeczy z pirackich źródeł.
Nowością jest jednak dalsza część odpowiedzi – ustalenia wewnątrzzwiązkowe z misją edukacyjną. Lisa Miller, która odpowiedziała na pytanie pisarki, zaproponowała, by za każdym razem, gdy zamiast pobrać film kupią go legalnie, wrzucili kilka centów do słoika. Gdy słoik będzie pełny, będą mogli wydać zebrane pieniądze na coś dla siebie – na przykład romantyczną kolację. To może pokazać im, jak czują się autorzy dzieł, kiedy dostatecznie dużo osób zapłaci za ich pracę.
Nie wszyscy są jednak zgodni w tej sprawie. Na tym samym portalu można znaleźć inną odpowiedź, której autor Chris McLaughlin zaznacza, że monopol praw autorskich jest prawem ludzi, a nie Boga. Jego zdaniem celem nie jest i nigdy nie było otwarcie drogi dla zarabiania pieniędzy własną pracą, ale postęp. Prawo autorskie powstało przede wszystkim z myślą o interesie publicznym i w tych kategoriach trzeba je rozpatrywać. Ciekawe, czy Kościół w ogóle by powstał gdyby Mateusz, Marek, Łukasz i Jan domagali się opłat za każdym razem, gdy Paweł postawił stopę w nowym mieście – podsumował.
Dyskusja toczy się także w naszych lokalnych świątyniach. Niektórzy duszpasterze są przekonani o równoważności pobierania z kradzieżą i taką właśnie opinię przekazują zgromadzonym. Innym bliżej do przytoczonego wyżej McLaughlina i w piractwie nie widzą demonów. Nie ulega wątpliwości, że sprawa zasługuje na dalszą debatę, a wierzący zasługują na jednoznaczne wyjaśnienie. Im szybciej, tym lepiej.