Pobrali film przez BitTorrenta, ale postępowania nie będzie – brak znamion czynu zabronionego?

Polscy internauci zdążyli się już chyba przyzwyczaić do copyrighttrollingu, czyli działań kancelarii adwokackich, wysyłających namasowąskalę wezwania do zapłaty za pobieranie filmów z sieciBitTorrent. Gdy aktywność mec. Anny Łuczak zaczęła maleć,pałeczkę śmiało przejął mec. Artur Glass-Brudziński, o dziwo działający pod tym samym adresem, co jego koleżanka. Nie wiadomo, ile osób udało sięzmusić do zapłacenia550 za „nielegalne rozpowszechnianie utworu bezuprawnienia”, ale wygląda na to, że ci którzy ze strachu przedsprawą sądową zapłacili, popełnili błąd. Sama prokuratura zaczęła wkwestii copyright trollingu mieć spore wątpliwości.

Pobrali film przez BitTorrenta, ale postępowania nie będzie – brak znamion czynu zabronionego?

Tym razem na celownik prawniczej kancelarii mec. Łuczak trafili ciinternauci, którzy zainteresowali się filmem „Last minute”w reż. Patryka Vegi, na ekrany kin wprowadzonym w 2013 roku. W samym„przedsądowym wezwaniu ” nic się nie zmieniło, mimolicznychwątpliwości środowiska adwokackiego co do ich formy – niema w nich np. informacji o tym, co ma zrobić adresat, jeśli niepoczuwa się do winy. Dziennik Internautów zdołał się jednakdowiedzieć, że jakoś nie widać efektów masowej wysyłki, nic niewiadomo o ukaraniu jakiegokolwiek pirata. Wiadomo natomiast, że samaprokuratura zaczęła przyglądać się tej sprawie z innej perspektywy,poddającej w wątpliwość założenie, że używanie BitTorrenta jest„rozpowszechnianiem” w świetle rozumienia ustawy.

Obraz

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie udzieliłDziennikowi Internautów odpowiedzina pytanie o status postępowań związanych z działaniami kancelariiAnny Łuczak. Okazuje się, że Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie wydaładecyzję o odmowie wszczęcia dochodzenia w sprawie rozpowszechnianiafilmu „Last Minute”, ze względu na brak znamion czynuzabronionego.

Uzasadnienie jest bardzo ciekawe. Według prokuratora brak jestuzasadnionego podejrzenia, aby doszło do rozpowszechniania utworu bezzezwolenia w rozumieniu prawa autorskiego. Przestępstwo z art. 116ust. 1 i 4 prawa autorskiego jest bowiem przestępstwem umyślnym, więcsprawca musi mieć świadomość rozpowszechniania cudzego utworu bezzezwolenia i *co najmniej godzić się na to *(mówio tym też art. 9. § 1. k.k – przyp. red.).

Wynika z tego, że samo przyłączenie się do roju wymieniających sięplikiem peerów w sieci BitTorrent nie jest równoznaczne zrozpowszechnianiem z naruszeniem prawa autorskiego, w znaczeniuzałożonym przez ustawodawcę. Trudno odmówić temu racji: przeciętnyużytkownik nie ma pojęcia o architekturze sieci, specyfikacjiprotokołów P2P, jest zainteresowany pozyskaniem filmu, by obejrzeć gosamemu, czy co najwyżej z rodziną lub przyjaciółmi. W tej sytuacjitrudno uznać, by był świadomy, że pozyskując film z Sieci popełniaprzestępstwo i działa w kierunku rozpowszechniania cudzego utworu.Prokurator pamiętał też najpewniej o art. 28 § 1 k.k. mówiącym,że czynu zabronionego nie popełnia umyślnie osoba, pozostająca wbłędzie co do okoliczności stanowiącej jego znamię.

Kancelaria Anny Łuczak nie zamierza się godzić z taką decyzją –złożyła zażalenie na decyzję prokuratury i wciąż podtrzymuje, żedoszło do popełnienia przestępstwa. Nie wiadomo jeszcze, kiedyzostanie ono rozpatrzone, ale nie ma to aż tak dużego znaczenia.Istotniejsze jest, że prokuratura dostarczyła zwolennikom P2P bardzociekawego argumentu, wcześniej chyba niepodnoszonego.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (79)