Polujesz na tani SSD? Wystrzegaj się Kingstona SSDNow V300
Dyski SSD, choć cenowo nadal znacznie droższe od tradycyjnych rozwiązań talerzowych czy hybrydowych, sukcesywnie zdobywają serca użytkowników. Nie ma się temu co dziwić, ich ceny na przestrzeni ostatnich dwóch lat poważnie spadły i teraz już za dosyć rozsądną cenę można kupić nośnik oferujący 128 GB miejsca. Wystarczy to na system i całe multum aplikacji, a to właśnie w nich najbardziej odczujemy przede wszystkim niski czas dostępu. Nie każdy dysk jest jednak godny uwagi, co widać chociażby po historii OCZ i ich bardzo awaryjnych produktów. Teraz do niesławnej listy dołącza kolejny model… który do niedawna był bardzo polecany.
06.03.2014 | aktual.: 06.03.2014 10:49
Model Kingston SSDNow V300 był od dłuższego czasu bardzo polecanym dyskiem. Przy atrakcyjnej cenie oferował naprawdę dobrą wydajność, a zarazem sprawdzone rozwiązania tj. synchroniczne kości NAND typu MLC wykonane w procesie 19nm od Toshiby. Nie przeszkadzał tu nawet kontroler SandForce SF-2281, bo dzięki dopracowanemu firmware pracował on poprawnie. W ostatnim czasie dało się jednak usłyszeć głosy użytkowników mówiące o tym, że wyniki nowo zakupionych dysków wypadają o wiele gorzej niż osób, które prezentowały je jeszcze do niedawna. Pierwsze podejrzenia padły na firmware, bo zostało ono zaktualizowane do wersji 506A i 521A. Okazało się jednak, że powód jest inny i użytkownicy, którzy zakupili nowe dyski nie mają co liczyć na poprawę w przyszłości poprzez aktualizację oprogramowania.
W nowych dyskach, sprzedawanych pod dokładnie tą samą nazwą zastosowano po prostu nowe pamięci asynchroniczne Microna tworzone w procesie 20nm. Efekty niestety są bardzo rozczarowujące: przy kompresującym dane kontrolerze SandForce wydajność dosłownie poleciała na łeb na szyję dla danych które nie są kompresowane. Przekonać można się o tym z tabelki przygotowanej przez serwis Anandtech widocznej powyżej. Co ważne, różnice między pamięciami synchronicznymi i asynchronicznymi dotyczą nie tylko testów syntetycznych, ale także codziennego wykorzystania.
Z czego wynikała decyzja o zmianie dostawcy pamięci? Według producenta nie wynikała ona oczywiście z celowej złośliwości, ale planów strategicznych w celu zapewnienia ciągłości dostaw sprzętu na rynek. Niestety za takie zachowanie producenta nie można pochwalić. Nowa wersja dysków nazywa się tak samo i wprowadza w błąd osoby, które poznały ją z wcześniejszych informacji. Jedyne co możemy aktualnie polecić to wstrzymanie się z zakupem tego konkretnego modelu, bo szanse trafienia na edycje z pamięciami Toshiby to jak gra na loterii. Producent poinformował, że szuka już innego dostawcy i możliwe, że ponownie będzie nim Toshiba. Niesmak po tym co się stało jednak pozostanie.