Prawnicy FSFE: możesz śmiało zmieniać firmware, to nie unieważnia gwarancji na sprzęt
Są ludzie, dla których nowy, wyjęty prosto z opakowania telefonczy tablet jest dość dobry, i nie odczuwają większej potrzeby, bycoś w nim zmieniać. Są też tacy, którzy nie mogą znieśćdomyślnego firmware'u i spędzają swój czas na forachxda-developers, szukając coraz to lepszych ROM-ów dla swojegosprzętu. Ryzykując przekształceniem urządzenia w cegłę,wyciskają z niego znacznie więcej, niż producent zamierzył,reanimują też stare urządzenia, skazane na niekompatybilność znajnowszymi wersjami oprogramowania. A między nimi jest liczne gronoużytkowników, które może i chciałoby, ale się boi, żemajstrując przy urządzeniu straci gwarancję i będzie miałokłopoty w razie awarii czy ewentualnej odsprzedaży. Większość producentów stawia sprawę jasno: majstrowanie przyoprogramowaniu urządzeń, wgrywanie nieautoryzowanego przez nichsoftu oznacza utratę gwarancji. Autor tego tekstu przekonał się otym niedawno, kupując tablet jednego z polskich producentów.Preinstalowany na nim Android 4 był tak niedorobionym tworem, żekorzystanie z niego nawet przy tak trywialnych rzeczach jakprzeglądanie WWW było mozołem, a gdy wskaźnik naładowaniabaterii spadał poniżej 15%, urządzenie nadawało się tylko doponownego ładowania. Rozmowy z serwisem zakończyły się konkluzją:zainstalujesz pan Cyanogena, to zapomnij pan o gwarancji. Cóż,o gwarancji trzeba było zapomnieć, za to tablet z Cyanogenem 10działa znakomicie.[img=rooting]Zdaniem prawników z FreeSoftware Foundation Europe, deklaracje producenta tabletu nie mająjednak żadnej wartości. Matija Šuklje i Carlo Piana opublikowalina blogu tej fundacji analizę, z której wynika, że rootowanieurządzeń mobilnych – czyli wykorzystanie rozmaitych sztuczek, byuzyskać pełen dostęp do urządzenia, a co za tym idzie, możliwośćwgrania alternatywnego firmware'u (lub po prostu uruchamianiaingerujących w system aplikacji), w świetle europejskiego prawa nieunieważnia producenckich gwarancji.Według panów Šuklje i Piana,problem wziął się z niezrozumienia unijnejdyrektywy 1999/44/EC. Wielu producentów dołącza do swoichproduktów gwarancje, w których zapisach mowa jest, że wgranieinnego niż dostarczony systemu operacyjnego uczyni je nieważnymi.Oczywiście producent może sobie napisać co chce w takiejdobrowolnej gwarancji, jednak zastrzeżenia takie nie mają żadnejwartości w świetle przewidzianych przez Unię Europejskąobowiązkowych gwarancji wobec konsumenta. We wspomnianej dyrektywienie ma ani słowa o tym, by można było tego typu klauzule dogwarancji wprowadzić.Wymagane w UE producenckiegwarancje dla konsumentów są jednoznaczne: każda usterka wurządzeniu, która ujawni się ciągu pierwszych sześciu miesięcyod jego zakupu, jest uważana za istniejącą w urządzeniu wmomencie jego sprzedaży. W tej sytuacji sprzedawca ma obowiązekzrealizować gwarancję bez jakichkolwiek zastrzeżeń. Jeśliusterka ujawni się w okresie od sześciu do 24 miesięcy od datysprzedaży, to sprzedawca może odmówić realizacji gwarancji, podwarunkiem że uda mu się udowodnić, że usterka powstała z winykonsumenta. Sądy uznają zwykle, że jeśli na urządzeniunie ma śladów niewłaściwego traktowania, usterka wystąpiładlatego, że była w urządzeniu obecna od początku –wyjaśniają prawnicy Fundacji.Czy wgranie alternatywnegofirmware'u nie może być jednak uznane za „niewłaściwetraktowanie”? Raczej nie, gdyż bardzo niewiele usterek sprzętowychmoże zostać wywołanych przez oprogramowanie, i to sprzedawcamusiałby udowodnić, że to zmienione software doprowadziło dousterki. Jeśli więc sprzedawca odmawia realizacji gwarancji,wówczas należy założyć mu proces cywilny i sprawę zgłosić dolokalnych organizacji konsumenckich. Prawnicy Fundacji radzą też,by przed oddaniem sprzętu wgrać na niego z powrotem oryginalneoprogramowanie, by nikt nie mógł zarzucić, że to nieautoryzowaneoprogramowanie uszkodziło telefon czy tablet.Więcej dowiecie się z blogaMatiji Šuklje. Miejmy nadzieję, że ich analiza przyda siępodczas sporów prawnych z producentami niedorobionych urządzeńmobilnych.