Raj piratów na Antigui: zawieszenie ochrony własności intelektualnej z USA coraz bliższe
Na początku tego roku media obiegła wiadomość, że niewielkiekaraibskie państwo Antigua i Barbuda przygotowuje się dozrealizowania przyznanego mu przez Światową Organizację Handlu (WTO)prawa do sankcji handlowych przeciwko Stanom Zjednoczonym, w wartoścido 21 mln dolarów rocznie. To rekompensata za nielegalny (zdaniempanelu WTO) zakaz internetowego hazardu w USA, który doprowadził doniemal do bankructwa kasyna działające na Antigui i będące jednym zfilarów gospodarki tego państwa. Najwyraźniej te przygotowania niebyły tylko rzucaniem słów na wiatr – piraci z Karaibów jużniebawem mogą zacząć legalnie grać na nosie amerykańskiemuprzemysłowi filmowemu, muzycznemu czy software'owemu.Z historią trwającego ponad 10 lat sporu między Antiguą a StanamiZjednoczonymi możecie zapoznać się tutaj.Przypomnijmy jedynie, że w pierwszym wyroku w tej sprawie WTO uznało,że amerykańskie restrykcje naruszają umowy międzynarodowe, zaś kasynainternetowe działające w Antigui są legalnymi przedsięwzięciami ijako takie mają pełne prawo dostępu do amerykańskiego rynku. StanyZjednoczone oczywiście wniosły w tej sprawie apelację, tylko byspotkać się z jeszcze bardziej niekorzystnym dla nich werdyktemkomisji odwoławczej, która uznała, że USA złamały swoje obietnice wzakresie respektowania wolnego handlu, oraz wprowadziły nielegalneśrodki, naruszające zobowiązania wynikające z układu GATS. Co więcej,oskarżono też USA o stosowanie podwójnych kryteriów w próbieprzywołania zasady ochrony moralności publicznej, pozwalającejpaństwom na obejście umów o wolnym handlu – ponieważ mocarstwopozwalało własnym operatorom internetowym na pewne formy hazarduonline, np. obstawianie wyścigów konnych.[img=antigua]Panel arbitrażowy Światowej Organizacji Handlu pozwolił więcAntigui na zawieszenie praw ochrony własności intelektualnej i znakówhandlowych podmiotów z USA, chronionych przez WTO na mocy układuTRIPS, co w praktyce oznacza prawo do legalnego udostępniania w Siecitreści chronionych prawem autorskim, bez rekompensaty dlaamerykańskich producentów. Pięć lat po tym wyroku pojawiły sięinformacje, że trwają prace nad uruchomieniem medialnego hubu, któryoferowałby dosłownie za grosze (centy?) filmy, muzykę czyoprogramowanie z USA. Reakcja mocarstwa była szybka –Departament Handlu ostrzegł, że jeśli Antigua zdecyduje się na takikrok, to zaszkodzi on zagranicznym inwestycjom w gospodarkę tegokraju i innym porozumieniom handlowym.Ciszę, która zapadła po tej odpowiedzi, interpretowano rozmaicie,choć miejscowi komentatorzy przekonani byli raczej, że karaibski krajzagra va banque. Sprawa sięwreszcie jednak wyjaśniła. W przekazanym do mediów oświadczeniu, rządAntigui i Barbudy poinformował, że powołana w tym celu komisja kończyprace nad projektem ustawy powołującej do istnienia serwisinternetowy służący do monetyzacji zawieszenia ochrony praw własnościintelektualnej amerykańskich producentów. Co więcej, zapowiedziano,że rząd nie chce tego robić na własną rękę, szuka partnerów zprywatnego sektora, którzy chcieliby się podjąć stworzenia takiejplatformy i zarządzania nią.Co ciekawe, wśród możliwychpartnerów Antigui wskazywano serwis The Pirate Bay. Administratorzypirackiego serwisu byli zachwyceni taką możliwością, w odpowiedzi nazapytanie redaktora TorrentFreak.com odpowiedzieli,że w budowie karaibskiej jaskini pirackich skarbów pomogą zradością. Oczywiście serwisbudowany dla Antigui nie mógłby mieć nic wspólnego z torrentowąwitryną – Mark Mendel, doradca rządu karaibskiego krajuzapewnił, że respektowane będą prawa wszystkich właścicieli prawautorskich spoza Stanów Zjednoczonych. Dostępne w nim treści nie mogąbyć udostępniane za darmo, ale nikt nie może zabronić operatorowiwycenienia kopii Windows czy Office na 1 centa, czy też wprowadzeniaabonamentu dla użytkowników. Jedynym ograniczeniem jest tu kwota 21mln dolarów rocznie, które Antigua może zarobić na sprzedażyamerykańskich treści.Sprawie wyraźnie brakuje ramprawnych, pozwalających na stwierdzenie z całą pewnością, co może sięstać. Kwestie ochrony własności intelektualnej reguluje bowiem nietylko WTO, utwory artystyczne są bowiem dodatkowo chronione konwencjąberneńską, której zawieszenie decyzją innego ciała jestnieoczywiste – nie ma tu żadnej ustalonej hierarchii praw.Joost Pauwelyn, były szef działu prawnego WTO twierdzi jednak, że namocy konwencji wiedeńskiej i zasad prawa międzynarodowego najbardziejaktualne wyrażenia woli państw muszą przeważyć,tak więc wyrażenie zgody na zawieszenie obowiązywania postanowieńTRIPS jest wiążące dla wszystkich członków Światowej OrganizacjiHandlu, i jak i stron konwencji berneńskiej. Co więcej, StanyZjednoczone nie mają w tej sytuacji prawa do zgłaszania jakichkolwieknaruszeń własności intelektualnej chronionej przez konwencjęberneńską, do których doszło na mocy orzeczenia WTO, gdyżprzystępując do umów DSU (Dispute Settlement Understanding) ipodpisując TRIPS, zgodziły się w całości respektować ichpostanowienia.Z analizyprzeprowadzonej przez Gabriela Slatera, profesora prawa z CornellUniversity wynika, że wszystkie państwa członkowskie WTO (w tym iPolska), muszą respektować prawo państwa, które otrzymało zgodę nazawieszenie ochrony własności intelektualnej innego państwa doeksportu kopii takich chronionych materiałów, o ile będzie ondokonany z przestrzeganiem właściwych warunków licencjonowania,ograniczających ich dostępność pod względem liczby, wartości i czasutrwania. W praktyce oznaczałoby to, że nabyte w pirackim sklepieAntugui i Barbudy kopie Windows czy Office byłyby legalne, jednak ichdalsze kopiowanie w miejscu zamieszkania nabywcy byłoby oczywiściejuż nielegalne.
29.10.2013 13:08