Raspberry Pi stworzyło ten rynek, teraz ustąpi płytkom BeagleBone Black?
W marcu tego roku twórcy komputerka Raspberry Pi pochwalili sięliczbą 1 miliona sprzedanych egzemplarzy. Tego chyba się nikt niespodziewał. Do tej pory podobne konstrukcje były niszowym sprzętemadresowanym głównie do elektroników, najczęściej wykorzystywanymdo sterowania rozmaitymi urządzeniami. Pi, sprzedawane wkilkukrotnie niższej cenie (najtańszy model już za 25 dolarów),zbudowało dla siebie zupełnie nowy rynek, spełniając potrzebydzieci i dorosłych, hobbystów i profesjonalistów. Komputerekwykorzystano w tak rozmaitych projektach jak konsole do gier,instrumenty muzyczne, roboty, a nawet zestawy „ubraniowe” –wearable computing. Nikogo więc nie powinno dziwić, żesukces Pi zainspirował naśladowców.Płytki spod znaku „BeagleBoard” są dobrze znane ludziomzajmującym się elektroniką, robotyką, czy sterowaniemprzemysłowym. Należąca do Texas Instruments marka zdobyła swojąpozycję przede wszystkim za sprawą otwartości – producentudostępnia szczegółowe plany swoich urządzeń, pozwalając jedowolnie przerabiać czy nawet tworzyć klony. Zaangażowanaspołeczność deweloperów stworzyła dla płytek Beagle dziesiątkikart rozszerzeń, przynoszących obsługę tak różnych urządzeńjak liczniki Geigera, ekrany dotykowe czy zdalnie sterowane pojazdy.Do tej pory jednak ich zasięg był ograniczony do zainteresowanychhobbystów, nie były one bowiem najtańsze: wydana dwa lata temupłytkaBeagleBone kosztuje u nas około 500 złotych.[img=beaglebone]Postęp swoje jednak zrobił, prowadząc do obniżenia cen izwiększenia możliwości takich komputerków. BeagleBoard wprowadzawłaśnie na rynek nową płytkę, BeagleBone Black, która wyglądana godnego konkurenta dla Raspberry Pi, zarówno za sprawą ceny (45dolarów), jak i specyfikacji sprzętowej, przy której „malinka”trochę blednie. Spójrzcie zresztą sami: na płytce od Beagleznajdziemy procesor ARM Cortex A8 Sitara AM335x taktowany zegarem 1GHz, 512 MB pamięci DDR3, 2 GB zintegrowanej pamięci flash, złączamicroSD, microHDMI, Ethernet 10/100 i USB 2.0 oraz co chybanajważniejsze – 65 cyfrowych i 7 analogowych złączy I/O, 4 portyszeregowe i 8 modulatorów szerokości impulsów. W cenie urządzeniaotrzymujemy też zasilacz i kabel sieciowy, który do Raspberry Pimusimy dokupić osobno.Założyciel BeagleBoard, Jason Kridner, wyjaśnia, że tworzącBlack firmie chodziło o zbudowanie pomostu między platformami dlasystemów wbudowanych takimi jak Arduino,a pełnymi desktopowymi komputerami. W ten sposób dostajemy1-gigahercową maszynę do pracy, która ma większe możliwości I/Oniż typowy mikrokontroler. Z oprogramowaniem nie ma najmniejszegoproblemu – na BeagleBone Black zainstalować można licznedystrybucje Linuksa (preinstalowany jest AngströmLinux) oraz Androida. Kontrolę nad tym arsenałem I/O możnasprawować m.in. przez interfejs webowy, wykorzystujący zbudowany nabazie node.js język sterowania BoneScript, zawierający funkcjeznane wszystkim fanom Arduino. Do tego dochodzi kompilator C,framework Qt, biblioteki multimedialne i wszystko, czego programiściby potrzebowali. Pierwsza seria BeagleBone Black ma zostać wyprodukowana w 100tysiącach egzemplarzy. Dla porównania, stare BeagleBone sprzedałosię przez te dwa lata w liczbie o połowę mniejszej. Firmanajwyraźniej liczy więc, że na fali popularności Raspberryznacznie zdoła poszerzyć swój udział w rynku. Powinno jej się toudać, bo w erze nudnych, niczym nie różniących się od siebie PC,te mikrokomputerki dla hobbystów pozwalają na naprawdę ciekawezabawy – jak Kridner mówi, z BeagleBone możesz budowaćdrukarki 3D, możesz budować pojazdy, drony, projekty artystyczneczy uliczne oświetlenie.Zobaczcie zresztą sami poniższe wideo:[yt=http://www.youtube.com/watch?v=eUFf-EAVWZ4]i pomyślcie, co Wy byściezrobili z takim urządzeniem?