Blog (1)
Komentarze (11)
Recenzje (0)
@kr0nosRaspberry Pi - tyle szumu... o nic.

Raspberry Pi - tyle szumu... o nic.

Jak się zainteresowałem

AVE! Od dłuższego już czasu, w internetowym świecie co krok spotykałem wpisy, artykuły, ba - całe strony i fora poświęcone Raspberry'emu. Pomimo, że interesuję się trochę elektroniką, to z jakiś dziwnych powodów to nowe "coś" mnie nie interesowało. Na tyle mnie nie interesowało, że nie chciało mi się nawet sprawdzać, czym dokładnie to jest.

Minęło już sporo czasu od wielkiej i hucznej premiery. Wypieki na licach nieco zbladły, podniecenie minęło i wtedy właśnie, moja ciekawość się wzmogła. Poczytałem to i owo i postanowiłem, że chcę. Dlaczego? Ano dlatego, że w głowie zrodził mi się pewien pomysł, do którego tandem - Arduino + Raspberry wydawał się idealny.

Jak poznałem

Po dwóch dniach najnowsze wydanie w wersji B było już u mnie w domu. Szybko zainstalowałem oficjalny system, skonfigurowałem, zaktualizowałem i przystąpiłem do działania. Na początek sprawdziłem, czy komunikacja z Arduino działa. Działa. Nie bez problemów - nie mogę się z nim połączyć, bez wcześniejszego resetu (na Windowsie jest to możliwe, bez żadnych problemów, jednak Linux, jak zwykle, powoduje problemy :) ). Pierwsze zdenerwowanie szybko minęło i problem rozwiązałem sprzętowo. Kolejny element do włożenia w USB to kamerka internetowa. I...

Jak się rozczarowałem

... zaczęły się problemy. Czytanie for, blogów, artykułów i wpisów. Ja rozumiem - edycja wideo, muzyki, grafiki, to nie jest coś, do czego ma służyć Raspberry, mało tego, śmiać mi się chce z ludzi, którzy chcą z niego zrobić "centrum multimedialne" i narzekają na wydajność. To nie jest do tego stworzone - sobie myślę. Jednak coś tak podstawowego, jak transmisja obrazu z kamerki z prędkością chociażby tych 5 klatek na sekundę, nie jest czymś niezwykłym. Ależ owszem! Jest!

Niech mi ktoś wyjaśni - w jakim celu tworzony jest produkt, który ma ze wszystkim (sic!) problemy? Za słaby prąd portów USB dyskwalifikuje go do podłączenia czegokolwiek innego niż klawiatura i myszka (chociaż i tu nie mam pewności, bo miałem podłączoną tylko klawiaturę)

Bez aktywnego huba USB się nie obejdzie, bo podłączenie kamerki internetowej pobiera za dużo prądu z portu USB - obraz się tnie, pojawiają się artefakty itd. Trudno - zainwestowałem 20 zł.

Prawie bez zmian, a jeśli ze zmianami, to pewnie bardziej efekt placebo. No nic - to na pewno kamera do dupy, niekompatybilna, choć nietania.

Kupiłem drugą - tym razem najtańszą, aby wykluczyć te same układy (chociaż teoretycznie).

Podłączyłem - bez zmian. Wniosek - Raspberry się do tego nie nadaje, a jak już się przypadkiem uda, to po pięciu godzinach szlag wszystko trafia. System pada. Komunikacja po SSH zerwana. Wielokrotne resety Raspberry, przekładanie karty WiFi do różnych portów i może się uda wznowić działanie. Żenada :).

Zrozumiałem

Moje zainteresowanie tym czymś po jego premierze na poziomie zero, jak widać miało swoją rację.

W tej chwili, po dwóch tygodniach "testowania" nie mam pojęcia do czego można tego używać. Nie mam nawet argumentów, aby kogoś przekonać, aby ode mnie to kupił.

A najciekawsze jest to, że na forach aż roi się od podobnych i niepodobnych problemów.

Amen.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (30)