Razer DeathAdder 2013 — siła prostoty
Produkowany od 2006 r. Razer DeathAdder przez wiele osób nazywany jest jedną z najlepszych myszek wszech czasów. Zadziorny, wyprofilowany kształt, rewelacyjny jak na owe czasy sensor i stosunkowo niska cena sprawiły, że grono oddanych fanów rosło jak na drożdżach. Co ciekawe, późniejszy model Respawn nie tylko nie powtórzył sukcesu, ale początkowo spotkał się wręcz z otwartą krytyką. Zaprezentowana w 2011 r. wersja Black Edition nie przyniosła zmian technicznych, za to wprowadziła nieco odświeżoną obudowę. Tegoroczny Razer DeathAdder 2013 czerpie garściami z dorobku poprzedników, jednocześnie stając w szranki z myszkami innych producentów.
29.01.2013 | aktual.: 08.04.2013 10:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Największą zmianą jest zastosowanie sensora podczerwieni 4G o rozdzielczości 6400 DPI, który zastąpił wysłużone 1800 DPI z pierwszej wersji myszki i 3500 DPI z modelów Respawn i Black Edition. Mimo że DeathAdder 2013 pozostaje wierny optycznej tradycji serii, Razer zrezygnował z funkcji drift control, która delikatnie wygładza ruch dłoni i w ten sposób ułatwia rysowanie prostych linii. Nowy sensor wiernie odwzorowuje zmiany położenia myszki i nawet podczas szybkiego machania nie zauważyłem oznak akceleracji. DeathAdder 2013 jest też pozbawiony interpolacji. Osobną kwestią jest pytanie o sensowność używania w grach najwyższej możliwej rozdzielczości — 6400 DPI to według mnie zbyt dużo i nie znam nikogo, kto korzystałby z tak wysokich wartości. Nie jest to oczywiście zarzut skierowany wyłącznie do Razera, bo niemal wszyscy producenci uczestniczą w tym wyścigu.
DeathAdder 2013 zachował niemal ten sam kształt, którym pierwszy model podbił serca graczy na całym świecie. Myszka jest dość wysoka i wyprofilowana wyłącznie dla osób praworęcznych, a cała konstrukcja wykonana jest z matowego tworzywa, które pewnie leży w dłoni. Boki zostały częściowo pokryte gumą, dzięki czemu nie ma możliwości, by palce ześlizgnęły się z gryzonia. Producent zrezygnował z niemal wszystkich ekstrawagancji — DeathAdder ma tylko pięć standardowych przycisków, z których dwa boczne umieszczone są wygodnie nieco ponad kciukiem. Na tle konkurencji model Razera wyróżnia się nie tylko brakiem dedykowanego guzika do zmiany DPI w locie, ale również stałą wagą — odchudzona do 105 gram myszka nie pozwala na montaż odważników i jest zauważalnie lżejsza od mojego Saiteka R.A.T. 5 z dwoma ciężarkami. Charakterystycznym elementem obudowy jest natomiast podświetlane kółko myszy i logo producenta, które łagodnie pulsuje miłą dla oka zielenią.
Podobnie jak testowany wcześniej Razer Taipan, DeathAdder 2013 nie pozwala na zapisywanie ustawień w pamięci myszki. Zamiast tego producent zaleca instalację sterownika Synapse 2.0, który umożliwia przechowywanie konfiguracji na serwerach Razera. Samo oprogramowanie trzeba samodzielnie pobrać ze strony internetowej, bo w pudełku oprócz urządzenia znajdziemy tylko skrótową instrukcję, podziękowanie za zakup i zestaw naklejek. Synapse 2.0 w systemach Windows 7 i 8 spisuje się dość dobrze — po zalogowaniu się do konta można zmienić funkcje niemal wszystkich przycisków, zwiększyć częstotliwość odświeżania (maksymalnie 1000 Hz) czy wyłączyć podświetlenie. W jednej z zakładek aplikacji możemy także ustawić własne poziomy DPI (osobno dla osi pionowej i poziomej, z przeskokiem co 100), ale by przełączać się między nimi w locie, trzeba przypisać tę funkcję do jednego z przycisków. Oprócz tego sterownik pozwala tworzyć rozbudowane makra, a dla entuzjastów Razer przygotował możliwość kalibrowania myszki względem używanej podkładki.
Początkowo wrażenia z grania były dość przeciętne, ale zrzucam to na karb konieczności przyzwyczajenia się do nowego dla mnie kształtu myszki. Już po kilku godzinach zabawa nabrała rumieńców, bo DeathAdder 2013 jest zabójczo precyzyjny, a przy tym praktycznie niesłyszalnie ślizga się po podkładce. W ciągu dwutygodniowych testów nie zauważyłem też żadnych objawów „dwukliku”, na który czasami cierpiały poprzednie edycje. Moją uwagę zwróciło za to kółko myszy, które podczas przewijania potrafi dość głośno zaterkotać. Ogólnie jednak grało mi się bardzo przyjemnie, a pod względem ergonomii i dokładności trudno myszce cokolwiek zarzucić. Dość powiedzieć, że do swojego „Szczura” wracałem z delikatnym uczuciem żalu.
Razer DeathAdder 2013 jest o 10 euro droższy od wciąż dostępnych w sklepach wersji Respawn i Black Edition, co w Polsce przekłada się na cenę ok. 260 zł. Nie da się ukryć, że pod tym względem jest to dość wysoka półka i nie jestem przekonany, czy w pełni zasłużona. Myszka bez wątpienia jest bardzo wygodna i precyzyjna — jeśli zależy nam nieskomplikowanym urządzeniu do pracy i grania, DeathAdder 2013 sprawdzi się w tej roli znakomicie. Jednak na tle podobnie wycenionej konkurencji — i to w raczej negatywnym świetle — wyróżnia się brakiem odważników, pamięci do przechowywania ustawień i dedykowanego przycisku do zmiany DPI, a także zaledwie pięcioma guzikami. Dlatego przed zakupem warto przemyśleć, czy dla bezsprzecznych zalet myszki warto rezygnować z dodatkowych możliwości.