Richard Stallman ostrzega przed malware, na które nie znajdziecie antywirusów
Obawiacie się złośliwego oprogramowania? I bardzo słusznie –czai się wszędzie, a dostępne na rynku antywirusy nic mu nie mogązrobić, są bowiem same od niego uzależnione. Zaraz, zaraz, o czymw ogóle mówimy? O systemach operacyjnych. Słynny guru wolnegooprogramowania Richard Stallman wyjaśnił to w dosadnych słowach nałamach brytyjskiego Guardiana.
Najgorszym przykładem złośliwego oprogramowania jest oczywiścieWindows, tłumaczyniewtajemniczonym czytelnikom brytyjskiej gazety ten komputerowygeniusz. System Microsoftu podsłuchuje użytkowników, zniewala ich,a na urządzeniach mobilnych, cenzuruje aplikacje. Jest w nim takżena stałe wbudowana furtka, za pomocą której Microsoft możezdalnie wprowadzić zmiany w oprogramowaniu. Co gorsze, Microsoftwcale nie spieszy się z łataniem luk w Windows. Wpierw udostępniaje NSA – twierdzi Stallman.
Co więc zrobić ma zwykły Brytyjczyk? Kupić Maka? Ależ skądże.OS X podsłuchuje użytkowników i ich zniewala. iOS podsłuchuje,zniewala, cenzuruje aplikacje i oczywiście ma wbudowaną furtkę dowiadomych celów. To może Android jest bezpieczny? Nie ma mowy,nawet w systemie Google'a znajdziemy złośliwe zamkniętekomponenty, pozwalające na zdalne, przymusowe zainstalowanie iodinstalowanie dowolnej aplikacji.
Do tego dochodzą miriady mobilnych aplikacji, zajmujących sięgłównie szpiegowaniem użytkowników. Dziś nie można ufać nawetlatarce w smartfonie czy skanerowi kodów QR, a co dopiero aplikacjomserwisów streamingowych, które nie tylko zniewalają, nie dającnam zapisać oglądanych treści, ale też zmuszają nas doujawnienia swojej tożsamości i upodobań.
Ucieczka od komputerów czy smartfonów niewiele pomoże. Stallmanprzypomina nam o podsłuchujących nas telewizorach czy dziecięcychzabawkach, o samochodach, których firmware uniemożliwia ich naprawębez zgody producenta i które donoszą firmom ubezpieczeniowym onaszych podróżach. Przypomina też nam o czytnikach e-booków,które nie pozwalają pożyczyć przyjacielowi książki dopoczytania, a nawet pozwalają cyfrowej księgarni zdalnie skasowaćnam książkę.
Nie załamujmy jednak rąk, sytuacja nie jest beznadziejna.Richard Stallman nas uratuje, oczywiście jeśli razem z nim weźmiemysię do pracy. Działać mamy na trzech płaszczyznach:indywidualnej, poprzez odrzucenie własnościowego oprogramowania iusług internetowych, które nas śledzą, grupowej, łącząc siływ tworzeniu wolnego oprogramowania i usług internetowych, które niebędą nas śledzić, oraz demokratycznej, starając się o zmiany wprawie, które uczynią złośliwe oprogramowanie nielegalnym.
Gdy to już osiągniemy, będziemy mogli zasiąść przed Emacsemuruchomionym w terminalu systemu GNU/Hurd uruchomionym na całkiemwolnej płytce deweloperskiej z procesorem MIPS i dla rozrywkipoprogramować trochę w języku Common Lisp, ciesząc się bezkresnąwolnością tego aktu.