Roboty od brudnej roboty czyli przegląd maszyn, które mogą pomóc w sprzątaniu
Do samojezdnych odkurzaczy zdążyliśmy już się przyzwyczaić i wyjeżdżająca spod kanapy Roomba, odkurzacze dezynfekujące powierzchnię lampami UV czy nawet Deebot, który czasami tańczy do grającej w domu muzyki, mało kogo zdziwi. Warto jednak wiedzieć, że samobieżne alternatywy dla odkurzaczy to nie jedyne roboty, które mogą pomóc w utrzymaniu czystości w najbliższym otoczeniu.
11.10.2014 15:54
W domu, zamiast miotły i ścierki
Jeśli chodzi o roboty sprzątające, firma iRobot, producent sławnej Roomby, ma spore portfolio. Poza odkurzaczami produkuje między innymi samobieżne mopy, które poradzą sobie z różnymi typami kafelków i paneli. Mocno zabrudzoną podłogę są w stanie najpierw zamieść, namoczyć, następnie wyszorować, a potem zmyć i wysuszyć. Model Scooba 230, zaprezentowany w 2011 roku, wciąż ma tytuł najmniejszego automatu do mycia podłóg – mierzy 8,89 cm wysokości i 16,51 cm średnicy. Klasycznego mopa przewyższa tym, że nie dopuszcza to tego, by brudna woda ponownie wylądowała na podłodze. Producent chwali się, że Scooba zlikwiduje ponad 90% bakterii z podłogi.
Ciekawą alternatywą zarówno dla mopa, jak i miotły, jest bezgłośny Mint Plus formy Evolution Robotics, kupionej przez iRobot. Urządzenie może zarówno zamiatać, jak i myć podłogę na mokro, korzysta z nawigacji NorthStar 2 do orientowania się w domu, potrafi przejechać z pokoju do kuchni i pamięta, które części już posprzątał. Samojezdna miotła została wyposażona w zdejmowane, materiałowe nakładki, które niestety trzeba samodzielnie wyprać po sprzątaniu. Po skończonym sprzątaniu trzeba też robota zanieść do ładowarki, ale i tak trzeba napełniać go wodą, więc nie jest to duży problem. Po przejęciu producenta przez iRobot produkt ten jest trudno dostępny.
Bardzo podobne konstrukcje mogą pomóc w myciu okien. Działające na podobnej zasadzie jak samojezdne odkurzacze i mopy, myjki do szkła poradzą sobie nie tylko z domowymi oknami, ale także z elewacjami budynków, których mycie jest dla ludzi trudne i niebezpieczne. Do użytku w domach zaprojektowane zostały między innymi Winboty, które przysysają się do szyby, mogą myć okna z zewnątrz i wewnątrz domu, a także utrzymać w czystości duże lustra. Oprogramowanie robota pozwala mu poznać rozmiar mytej powierzchni i zapamiętać, które fragmenty są już czyste oraz wytyczyć optymalną drogę mycia.
Gdy przychodzi do pozbywania się kurzu z biurka czy okruszków ze stołu, można sięgnąć po malutkiego robota, który pojeździ po powierzchni mebla i zbierze drobne śmieci. Tu niestety możemy liczyć raczej na zabawki, niż zaawansowane technicznie roboty. Wystarczy popatrzeć na wzornictwo uroczych robotów albo śmieciarki, by wiedzieć, że nie mamy do czynienia z „poważnymi” urządzeniami.
Prawdopodobnie najczęściej czyszczoną powierzchnią jest ekran urządzenia, które obsługujemy palcami. W Japonii można dostać roboty do czyszczenia i tego – malutkie Automee. Warto przypomnieć, że ta firma wyprodukowała w 1985 roku prawdopodobnie pierwszego robota sprzątającego – SO-G. Malutki robot wciągał śmieci i był w stanie zebrać papierki czy okruszki ze stołu, przy tym wykrywając krawędzie i nie spadając. Widać, że od jego czasów sporo się poprawiło.
Zmywarki budzą jeszcze mniejsze zdziwienie niż roboodkurzacze, ale projektanci niezmiennie mają pole do popisu. W wielu małych mieszkaniach liczy się każdy centymetr kwadratowy miejsca i urządzając taką przestrzeń warto spojrzeć w kierunku choćby tak oczywistego produktu, jak zmywarka Briva KDIX 8810 (czy też o wiele starsza GE Spacemaker), która została zintegrowana ze zlewozmywakiem.
Efektowniejszym, ale znacznie mniej praktycznym pomysłem, jest projekt firmy Panasonic oraz IRT Institute – robot KAR, który naprawdę zmywa naczynia. Po staremu. W zlewie.
Ramię robota ma 18 sensorów, które pozwalają mu wyczuć, jakie naczynie właśnie podnosi. Dzięki połączeniu tych danych i obrazu z kamerki poradzi sobie nawet z delikatną porcelaną. Prototyp z 2008 roku był bardzo ciężki i, jak widać, duży, ale projektanci obiecali, że wprowadzą zmniejszoną wersję na rynek za 5 lat, czyli w roku 2013, co niestety się nie udało.
W ogrodzie też pomogą
Kosiarki samodzielnie kursujące po trawniku są obecne na rynku od lat i również już nie szokują. Podczas tegorocznych targów IFA można było zobaczyć wyjątkowo silne, zdolne pociąć nawet szyszki czy małe gałęzie, kosiarki firmy Robomow. Warto też zaznaczyć, że od 20 lat takie urządzenia robi firma Husqvarna, a jej Automowery potrafią podjechać pod strome zbocza – nawet 27° – kosić w deszczu, w nocy i niestraszne im skomplikowane ogrody. Indego firmy Bosh z kolei „uczy się” kształtu trawnika i oblicza sobie optymalną trasę do pokonania podczas koszenia. W czasie przemieszczania się między obszarami, które ma kosić, wyłącza ostrza by oszczędzać energię.
Szczęśliwcy, którzy za domem mają basen, wiedzą, jak trudne jest utrzymanie go w czystości gdy na zewnątrz roi się od owadów i spadających liści, a w wodzie panoszą się glony. Na to również firma iRobot znalazła rozwiązanie – model Mirra. Robot ten może wymyć dno i ściany basenu, przy okazji filtrując wodę, zeskrobując glony i zabijając bakterie. Może też pływać po powierzchni, łowiąc pływające liście. System żyroskopów pozwala mu poruszać się w taki sposób, by mierzący 18 metrów kabel zasilający nie został poplątany.
Lekarstwem na zapchane rynny dachowe jest Looj firmy iRobot. Maszynę wystarczy włożyć do rynny i… patrzeć jak wyrzuca z niej zgromadzone liście i inne śmieci. Urządzeniem można sterować za pomocą pilota.
Jak jest ogródek, musi być i grill. Ruszt grilla należy do najtrudniejszych do umycia przedmiotów – łączy zapieczony tłuszcz, popiół i nieporęczny kształt. Na szczęście i tu roboty mogą pomóc.
Grillbot to urządzenie, które zaprogramowane na wybrany czas wyszoruje ruszt drucianymi szczotkami. Robota można „wypuścić” zarówno na zimnego grilla przed użyciem, jak i jeszcze ciepłego po biesiadzie. Stan naładowania baterii i czas sprzątania pokaże na podświetlanym ekranie LCD.
Roboty, wyjdzcie na ulice!
Sprzątanie przestrzeni publicznej to przedsięwzięcie na większą skalę i jeden robot nie ma czego tu szukać. Kilka lat temu prowadzony był projekt DustBot, współfinansowany przez Unię Europejską, w ramach którego powstawały różnego typu autonomiczne urządzenia, które połączone w sieć mogły pracować zespołowo nad utrzymaniem porządku na ulicach. Urządzenia były prezentowane między innymi w Korei, Hiszpanii, Włoszech i Szwecji.
Jeden z widocznych powyżej robotów został zaprojektowany do zbierania worków z odpadami z domów i zwożenia ich do wyznaczonego miejsca. Kiedy uzbiera się dość odpadów, można wezwać go SMS-em i dowolnej porze dnia. Drugi zaś jest typowym zamiataczem ulic, który poradzi sobie nawet z brukowanym rynkiem po koncercie. W zespole są w stanie zdziałać całkiem sporo, choć trudno na razie powiedzieć, czy zobaczymy je w najbliższym czasie w którymś z europejskich miast. W 2010 roku były testowane w miasteczku Peccioli Toskanii i mieszkańcy generalnie byli z nich zadowoleni, ale miały problemu w ruchu ulicznym i często nie były w stanie dojechać do wyznaczonego miejsca.
Sprzątanie plaż jest bez wątpienia jednym z trudniejszych zadań, ale i tu automat może pomóc. W Chinach jeden ze studentów zaprojektował Guardiana – krabopodobnego robota, który jest w stanie pozbierać z plaży drobne śmieci. Jego mocną stroną są bioniczne „macki”, którymi jest w stanie podnosić odpadki różnego kształtu i rozmiaru.
Na bazie zdalnie sterowanego, terenowego robota Solarino firmy DronyX, powstał Solarino Beach Cleaner – bezproblemowo poruszający się po piasku i napędzany energią słoneczną robot, który pozbędzie się nawet przykrytych piaskiem śmieci.
Jako ciekawostkę można tu dodać, że w Grecji właśnie odbywają się morskie mistrzostwa robotów, gdzie jedną z konkurencji jest sprzątanie plaży. Drugą konkurencją jest wykrywanie obiektów pod wodą, w promieniu 4 metrów.
Częste mycie skraca życie?
Opisane maszyny wciąż są dość proste i mimo że wiele z nich potrafi dodatkowo dezynfekować sprzątaną powierzchnię, nie zastąpią prawdziwie inteligentnego, ludzkiego sprzątania – tak naprawdę nie wiedzą nawet, czy sprzątany obszar jest brudny czy nie. Wielu osobom wydadzą się za proste i zbyt niedokładne, nie pokonają schodów i nie w każdym mieszkaniu się sprawdzą.
Prawdziwa rewolucja dopiero przed nami. Konstruktorzy i projektanci pracują nad zaprzęgnięciem do sprzątania nanobotów, które mogą nie tylko perfekcyjnie ścierać kurze, ale także oczyszczać wodę i powietrze, co znaczni ułatwiłoby życie coraz liczniejszym alergikom, pomogłoby nam pozbyć się chloru z wody w kranach, nie wspominając już o osadach ze starych rur, które w wielu miastach jeszcze nie zostały wymienione. Trwają także prace nad wykorzystaniem efektu lotosu (samoczyszczenie) przy produkcji tkanin czy farb, dzięki czemu wszelkie zabrudzenia można by było usunąć ze ścian zwykłą wodą – tak wewnątrz, jak i z elewacji budynków, które myłby zwykły deszcz.
Wiele osób przychyla się do „Hipotezy higieny” (Hygiene hypothesis), sformułowanej przeszło 20 lat temu przez epidemiologa Davida Strachana, który stwierdził, że dorastanie w małej rodzinie i zbyt sterylnym środowisku upośledza układ odpornościowy. W efekcie może on reagować nawet na czynniki nieszkodliwe (alergia) i nie radzić sobie z prawdziwym zagrożeniem. Lekarze przypominają jednak, że w ten sposób usypiamy czujność i żyjąc w brudzie dopuszczamy do rozwoju chorób żołądkowo-jelitowych czy pandemii grypy. Konkretnej przyczyny wzrostu liczby alergików i osób cierpiących na astmę w ostatnich latach naukowcy wciąż szukają.