Runy mówią, że w 2013 roku będzie jeszcze więcej robotów
Przyznam, że nowinki sprzętowe przewidywane na przyszły rok nie powodują u mnie wypieków na policzkach. Będą nowe konsole, to będą (pewnie którąś kupię, bo skusi mnie któraś nowa gra, choć stan zagracenia mojego mieszkania elektroniką przyprawia mnie o ból głowy, a grać ostatnio nie ma kiedy…). Miniaturyzacja tranzystorów i nowe materiały budzą oczywiście pewien dreszczyk emocji, ale w przyszłym roku jeszcze niewiele zobaczymy.
Surface i Windows nadal obchodzić będę z daleka, ale runy mówią mi, że i o Linuksie trzeba będzie myśleć inaczej. Podczas gdy na superserwerach nadal będzie się on dobrze rozwijać, urządzenia użytkowe opanowuje Android. Kwestią czasu jest jego rozwój na tyle zaawansowany, że wypełznie on ze smartfonów i zadomowi się również na netbookach, które będą w zasadzie częściej tabletami z dopinaną klawiaturą, gdzie nie da dojść do głosu Windowsowi RT. Granice zaczną się zacierać, użytkownicy przestaną zauważać różnice między chmurą, a własnym dyskiem i między aplikacją webową i natywną. Tu widzę szansę powodzenia Firefox OS i następcy MeeGo, zwłaszcza jeśli okażą się one na telefonach niedrogich bardziej responsywne od systemu Google'a. A smartfony muszą w końcu stanieć, zresztą ZTE ostrzy sobie zęby na tę część światowego rynku (a Samsung pewnie szykuje zmywarkomikrofalówkę z Androidem). Myślę jednak, że wszystko jest w porządku, dopóki jeszcze zauważamy gdzie kończy się ciało, a zaczyna smartfon.
Kamyki każą mi wierzyć, że w przyszłym roku dużo będzie się mówić też o bionicznych protezach. Jak wszystko pójdzie dobrze, w drugiej połowie przyszłego roku rozpoczną się testy bardzo obiecujących protez oczu dla osób niewidzących, w terapii używane są również protezy, dzięki którym niektórzy niewidomi z czasem zaczynają widzieć zmiany oświetlenia i czasami nawet kształty. W tym roku również sporo mówiło się o bionicznych rękach, nogach, ulepszonym kolanie, znów protezach rąk i wreszcie egzoszkieletach umożliwiających chodzenie osobom sparaliżowanym. Technologie są dostępne coraz szerszemu gronu odbiorców cywilnych, przyszły rok będzie więc czasem testów i kolejnych eksperymentów. Myślę, że wynalazki z tej dziedziny będę uważnie obserwować, zwłaszcza te stykające się bezpośrednio z układem nerwowym noszących.
Myśl o ogólnodostępnych gadżetach każe mi kierować się w stronę oszczędzania energii. GPS Microsoftu ma działać miesiącami, a do tego na coraz to więcej sposobów będziemy próbować ładować baterie. Pojawią się samochody z płytkami Qi do ładowania indukcyjnego, może uda się także wprowadzić na szerszą skalę wyświetlanie informacji przydatnych kierowcom na przedniej szybie. A jeśli kiedyś Apple zdecyduje się na montowanie tych modułów w swoich urządzeniach, będzie w nie wyposażony każdy stolik w Starbucksie. Mądre głowy myślą też o samoładujących obudowach (Apple, GIT, Nokia). Dobre i to, choć wypadałoby w końcu ruszyć się w kierunku zastąpienia baterii litowo-jonowych czymś na miarę XXI wieku. W Japonii eksperymentuje się z cukrem, który ma umożliwić budowanie baterii tanich i przechowujących więcej energii w tej samej objętości, co Li-Ion. Toyota zaś prawdopodobnie rozwiązała problem niestabilnych baterii, w których lit zastąpiono magnezem. Koncern pracuje też nad pozbyciem się z naszych samochodów kwasów i materiałów palnych, ale nowe akumulatory zobaczymy w ekologicznych autach dopiero w 2015 roku. Ciekawe, czy wtedy będzie już można spokojnie kupić auto, które samo będzie się prowadzić…
Za pobór prądu przez urządzenie elektroniczne odpowiedzialny jest zazwyczaj głównie wyświetlacz. Technologia idzie do przodu i na rynku znajdują się coraz gęstsze i coraz jaśniejsze ekrany, ale ich „apetyt” nadal nie jest dostatecznie redukowany. W przyszłym roku zobaczymy efekty współpracy duetu Sharp i Qualcomm, który obiecał ekrany dla urządzeń mobilnych, telewizorów i laptopów o poborze mocy zredukowanym nawet o 90% względem tych znanych obecnie. Chodzi o masową produkcję IGZO (litery pochodzą od nazw pierwiastków (ind, gal, cynk, tlen), które wykorzystano w produkcji w postaci tlenków). Wyświetlacze te mają być bardziej przezroczyste, więc wymagać będą słabszego podświetlenia. Plotka głosi, że znajdą się w kolejnej generacji iPhone'ów, obok NFC, ale sądzę, że w przyszłym roku jeszcze tego wynalazku w masowej produkcji nie zobaczymy. Zobaczymy za to w końcu ekrany elastyczne. Nie jest to żadna nowość, bo prototypy pokazywał już w 2007 roku Sony, ale w końcu doczekamy się praktycznego zastosowania, gdyż w przyszłym roku Samsung planuje w końcu wypuścić na rynek smartfony z Youm. Jeśli będzie można kupić składanego na pół lub zwijanego następcę Galaxy Note II, bardzo chętnie taki zakup rozważę. Google Glass? Jakoś mnie to nie bawi…
Robotów też będzie więcej i do stwierdzenia tego nie potrzebuję żadnego urządzenia wspomagającego widzenie przyszłości. Maszyny zdolne wykonywać proste czynności już zagościły w Foxconnie, pojawił się robot-steward, za niecałe 9 miesięcy w Zurychu „narodzi się” automatyczne dziecko, Japończycy zaś wciąż udoskonalają imitującego anatomicznie 12-latka Kenshiro. Automaty, czy to humanoidalne, czy mające postać ramienia przykręconego do podłogi, są coraz popularniejsze. Do możliwości kupna w markecie elektronicznej pomocy domowej jeszcze daleko, ale przemysł będzie coraz odważniej zerkał w kierunku automatycznego personelu. Ma on pod wieloma względami przewagę nad białkowymi pracownikami, co może poważnie zachwiać ekonomią państw żyjących z eksportu, na przykład Chin. W Europie zaś maszyny przejmować będą stanowiska pracowników sezonowych przy zbieraniu winogron, truskawek czy tulipanów (i trzeba będzie ich przekwalifikować na programistów). W przyszłym roku w Chinach zapewne zobaczymy pierwsze zwolnienia.