Rysa na monolicie. Problemy Apple Music to nie błahostki
Premiera Apple Music spowodowała sporo zamieszania na rynku usług muzycznych. W ciągu kilku tygodni budowana przez lata dominacja Spotify została poważnie zagrożona. Aktualnie właściciele strimingów prześcigają się w doskonaleniu swoich ofert i pozyskaniu kolejnych klientów także drogą migracji. Wobec usługi Apple pojawiają się jednak całkiem uzasadnione krytyczne głosy.
W branżowych mediach, a także na forach dyskusyjnych, coraz częściej mówi się o poważnym problemie, z jakim boryka się Apple Music. Nie dotyczy on bynajmniej detali, a być może jednego z najistotniejszych aspektów strimingu – dostępu do biblioteki oraz zarządzania albumami.
Jim Dalrymple z serwisu The Loop z początku pałał wobec Apple Music sporym entuzjazmem, który dość szybko ostygł. Jego pierwsze spostrzeżenie dotyczyło tego, że po dodaniu całego albumu do swojej biblioteki, nie wszystkie znajdujące się na nim utwory są widoczne. Niektóre z nich po prostu nie pojawiały się na liście. Po wybraniu widoku pełnego albumu, mógł je on co prawda zobaczyć, jednak dużym zaskoczeniem było dla niego to, że obok nazwy utworu widoczny jest przycisk dodaj. Zupełnie tak, jakby już wcześniej tego nie zrobił, a zapisanie w swojej bibliotece całego albumu nie było dla Apple Music jednoznaczne z dodaniem wszystkich zawartych na nim utworów.
Okazuje się, że problem leży w rozpoznawaniu i automatycznym ukrywaniu duplikatów, które oferuje Apple Music. Najprawdopodobniej usługa kieruje się tylko i wyłącznie nazwą utworu nie zwracając uwagi na takie cechy, jak jego długość czy album, na którym się ukazał.
W efekcie, jeżeli użytkownik doda do biblioteki na przykład album studyjny i koncertowy, na których znajdują się dwa różniące się istotnie wykonania tego samego utworu, to Apple Music ukryje utwór na jednym z albumów. Ponadto, gdy na przykład na jednym albumie znajdują się dwie aranżacje tego samego utworu noszące taki sam tytuł, to Apple podczas słuchania jednego będzie wyświetlał ikonę odtwarzania także przy drugim.
Na tym nie koniec – w przypadku zakupionego wcześniej albumu, Apple Music ma problemy z rozpoznaniem jego wariantu. Jeżeli zatem użytkownik posiadał wcześniej standardową wersję jakiegoś albumu, to zdarza się, że w usłudze znajdzie jego wersje rozszerzoną. Bądź na odwrót. Dalrymple donosi ponadto o kolejnym irytującym błędzie – po zakupie jednego albumu otrzymał on co prawda wszystkie utwory noszące nazwy z oryginalnej listy, jednak pochodzące z różnych wersji albumów oraz kompilacji.
Cios wymierzony w Apple nadchodzi także z innej strony i nie wynika to już z jakości Apple Music, a ze stosowanej przez Apple prowizji na transakcje dokonywane za pomocą iTunes. Informowaliśmy już, że w wyniku takiej praktyki Apple, abonament w Spotify jest wyższy o 3 dolary, niż w przypadku Apple Music. Spotify nakłaniało w związku z tym do przeniesienia swoich transakcji do własnego serwisu, co znów miało przywrócić równość cen.
Fakt nakładania 30% prowizji zwrócił także uwagę senatora Ala Frankena z Partii Demokratycznej. Stwierdził on, że taka praktyka Apple może być czynem nieuczciwej konkurencji i zlecił przeprowadzenie śledztwa Federalnej Komisji Handlu.